Jenny Stevenson(ur. 15. 04. 1970r.)
Moją skromną osobę – jak zdążyliście zauważyć – cechują rzeczy złe,
bardzo złe, jak również te dobre, z czego też wynika, że osobowość posiadam
nieco skomplikowaną, żeby nie powiedzieć trudną. I przyznam się szczerze, że o
wiele łatwiej byłoby mi pisać o sobie, gdybym co najmniej siebie lubiła, czy chociaż
akceptowała, a niestety tak nie jest. Niejednokrotnie było to widoczne, nie
zaprzeczam, chociaż wolę z tym się ukrywać. Tak, zdecydowanie. Z resztą ukrywam
nie tylko nienawiść do swojej osoby: chowam też w cieniu swoją wrażliwość i
dobroć, tylko dlatego, by nie zostać zraniona. Jednakże – o ironio – to nie
działa. Ludzie ranią mnie w różny sposób na co dzień, nie tyle fizycznie, co
psychicznie. Stąd też bierze się moja niestabilność, czy jakby to nazwać prościej,
zwykłe humorki. Jednak największym moim koszmarem są uczucia – że tak powiem –
bliższe sercu, czyli to coś, co powszechnie nazywa się miłością. To jest do
złudzenia podobne do chwili, gdy wyznaczymy sobie jakiś cel i chcemy do tego
dojść sami – ja rzeczy podanych na tacy nie szanuję, w tym właśnie tej
potencjalnej „miłości”, którą ktoś może mnie obdarzyć. Czy to jest normalne?
Nie wydaje mi się. Normalnie zaś jest to, że jak każdy człowiek posiadam
marzenia – nie jest to co prawda wielka rodzina, dom z ogródkiem, czy inne
gówno, ale marzę o zwykłym szczęściu. Chcę przejść przez to moje parszywe życie
z ukochaną osobą pod rękę i uśmiechem na ustach. Chcę przeżywać przygody,
których wspomnienia zabiorę ze sobą do grobu i w chwili obecnej mam wrażenie, że
po części tak się dzieje.
*
Axl Rose(ur. 6. 02. 1962r.)
Z tym gościem przeżyłam wiele i nie da się tego ukryć. To było coś
fascynującego: zaczynając od zwykłego
romansu, przez podejrzenia o uczucia, aż do zwykłego unikania siebie nawzajem.
Nie wiem, czy powinnam narzekać, czy się cieszyć, bo znajomość, bliższa
znajomość z kimś pokroju Axla jest niezłą lekcją życia – może nie wiem o nim dużo,
ale do wielu wniosków doszłam sama. Z chłopaczka z trudnym dzieciństwem wyrósł
mężczyzna z poważnymi problemami. W jednej chwili potrafi być kochany i dobry,
a w następnej mógłby zostać seryjnym mordercą. Takie rozdwojenie jaśni… i
wieczna depresja, o której zapomina, gdy tylko dorwie się do mikrofonu, co
słychać bardzo wyraźnie, ponieważ mimo wszystko, jest niesamowicie
utalentowanym człowiekiem. Facet z niecodzienną osobowością, wyglądem i
talentem wydaje się być ideałem, nieprawdaż? Właśnie, wydaje się nim
być, a może nawet nim jest, z tą różnicą, że trzeba to dostrzec. Trzeba
obdarzyć go cierpliwością i miłością, na którą niewątpliwie zasługuje, i
pozwolić życiu toczyć się dalej.
*
Izzy Stradlin(ur. 8. 04. 1962r.)
Człowiek-zagadka, jak to już nie raz miałam okazję powiedzieć. Dlaczego
tak? Ponieważ w jednej chwili potrafi nienawidzić, a w następnej kochać, o czym
przekonałam się sama. Otóż nasza jakby nie było burzliwa znajomość zmierza do
czegoś, co wydaje się być nieokreślone. Izzy, podobnie jak jego przyjaciel, ma
dwie różne twarze: na co dzień jest zamknięty w sobie i nieco szorstki, tylko
po to, by później – pewnie przy bliskich – zmienić się w czułego, nadzwyczaj
przyjacielskiego i kochanego chłopaczka, za którym tak szaleję. Jednak to nie
jest jedyna rzecz, która mnie w nim urzekła: pisze teksty i komponuje, po czym
wnioskuję, że ma duszę typowego artysty, co z kolei czyni go niesamowicie seksownym
mężczyzną. Można by rzec „mieszanka wybuchowa” i tak dokładnie jest, bo ten
człowiek fascynuje, choćby swoim wiecznym brakiem dobrego humoru, a w
nielicznych przypadkach jego sarkastyczną odmianą. Tak więc podsumowując? Izzy
nosi maskę, tego ukryć się nie da, i to właśnie nas łączy: chęć ukrycia się
przed światem.
*
Steven Adler(ur. 22. 01. 1965r.)
Steven będący moją bratnią duszą sprawdzał się doskonale, żeby nie
powiedzieć idealnie. Mogłam na niego liczyć w każdej chwili, mogłam się
wygadać, wyżalić, czy cokolwiek, z czego wynika, że ta śliczna mordka jest
wspaniałym przyjacielem. Ale czy tylko przyjacielem? Z początku na pewno, mimo
tego, że do tej relacji był doliczony pewien bonus, nie ukrywam tego. Bonus ten
– jak z resztą wszystko – miał swoją ciemną stronę, skutki, których nie dało
się uniknąć. Mówię tu teraz o pewnym, dosyć dziwnym momencie w moim, jak i jego
życiu, kiedy doszedł do wniosku, że samo koleżeństwo między nami mu nie
wystarcza – tak też zakochał się we mnie, chcąc nie chcąc w niezbyt odpowiednim
momencie. Uczucie te jednak odwzajemniłam. Po pewnym czasie, w mniejszym, czy
większym stopniu, ale przyznam się bez bicia, że to nie było to. Stevie jest
moim przeciwieństwem – jest otwarty na ludzi i zadowolony z życia, ale to nie
są jedyne jego cechy, które tak bardzo mnie urzekły. Dlatego właśnie się
dopełnialiśmy, dlatego go pokochałam, i
dlatego też złamałam serce.
*
*
Saul Hudson(ur. 23. 07. 1965r.)
Ten człowiek jest doskonałym przykładem na to, jak ego przerasta IQ,
ale tylko po alkoholu. W rzeczywistości – czyli na trzeźwo – jest dosyć
skromnym i nieśmiałym gościem, potrafiącym całymi dniami grać na gitarze,
której jak sam twierdzi „zaprzedał duszę”. Jednak mimo licznych nawyków, w tym również
złych, i uzależnień od procentów, czy innych używek, Saul jest dobrym
człowiekiem, który dąży jedynie do spełnienia marzeń. Prawdopodobnie wygląd,
talent, zdobywanie coraz to piękniejszych kobiet i pieniądze stały się dla
niego chlebem powszednim, ale kto wie, czy to wszystko wiąże się z powyższym.
Czy jest szczęśliwy żyjąc w taki sposób? Na chwilę obecną pewnie tak, czego
pozazdrościłby mu pewien niejeden „przeciętny Kowalski”. Podsumowując: każda kobieta
chce być z nim, każdy facet chce być nim. Szczyt marzeń, co?
*
Duff McKagan(ur. 5. 02. 1964r.)
Jedyny normalny w tej zgrai debili i szczerze to przyznaję. Czyli Duff – zblazowany basista hard rockowej
kapeli z duszą punkowca. Wydaje się to być ciekawe, prawda? Może nawet nieco
pogmatwane, ale w rzeczywistości jest nieco inaczej, gdyż owy blondyn nie jest
zbyt skomplikowanym gościem. Kocha zabawę, picie, muzykę i kobiety, które to
właśnie uczucie to odwzajemniają. „Głębokim” uczuciem darzy też swoich przyjaciół,
a doskonałym przykładem na to jest fakt, że potrafi ich szukać u sąsiadów z
bronią w ręku, po czym udaje się do baru na piwo – ale to tylko taka
ciekawostka. A tak zmieniając temat: pewnie zdążyliście zauważyć, że z każdym
opisanym wyżej osobnikiem coś mnie łączyło. „Coś” w stopniu większym, czy
mniejszym, i podobnie było z tym panem – na samym początku naszej znajomości
powstała pewna sytuacja i uwielbiam go za to, że puścił to w niepamięć. Nie
kwestionuję tego, czy było to celowe, czy to zwykłe „skutki picia wódki”.
*
*
Gabrielle Brovlovski(ur. 19. 07. 1969r.)
Tu zacznę oficjalnie: cóż mogę powiedzieć o Gabrielle? Może to, że w
przeciągu kilku dni, czy też tygodni stała się moją najlepszą przyjaciółką? To,
że dokarmiała mnie prochami, kiedy próbowałam rzucić? A może to, że przehandlowałam
z nią sygnet Axla w zamian za heroinę? Wszystko to jest ciekawe i ma swoją
jeszcze ciekawszą historię: pewnego razu, ze Stevenem, gdy po koktajlu
narkotykowym wylądowaliśmy w salonie tatuażu – gdzie też pracowała ta pani –
Gabs przywitała mnie uśmiechem na ustach i papierosem podanym wręcz na tacy.
Nie powiem, że już wtedy wyczuwałam dłuższą znajomość, bo wcale tak nie było.
Dlaczego? Bo ledwo kontaktowałam. Jednakże, Pani Metallica, jako dobry i pełny
współczucia człowiek jakiś czas później poratowała mnie i zapewniła dach nad
głową, gdy nie miałam się gdzie podziać. Była też dla mnie podporą –
rozbawiała, gdy wpadałam w dołek, pocieszała, gdy działo się podobnie. Słowem:
kocham ją jak siostrę.
*
Erin Everly(ur. 8. 11. 1965r.)
Erin. Dziewczyna Axla. Przesłodzona. Szczera. Jakimś cudem moja
przyjaciółka – to cała moja wiedza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz