Ja się cieszę, że w ogóle go napisałam.
PS. Sprawdzałam błędy i poprawiałam to kilkaset razy, więc gdy jednak będzie jakiś błąd ... krótko mówiąc - mam to w dupie. ; P
Enjoy, fuckers. ^^
~*~
Siedziałam w tym całym „hellhaus” na fotelu, który
miałam wrażenie, że zaraz się rozjedzie, toteż siedziałam jak na szpilkach.
Przyglądałam się chłopakom, którzy biegali po … kurwa, po prostu biegali próbując jakoś ogarnąć ten cały burdel, bo
bałaganem nie można nazwać podłogi w puszkach po piwie, flaszkach po wódce, po
Jack’u Daniels’ie, paczkach po fajkach, niedopałkach i nie wiadomo w czym
jeszcze. Co chwilę patrzyłam też na zegar, który już wskazywał godzinę pierwszą
w nocy.
A ja jutro
mam szkołę, kurwa.
Na to wspomnienie postanowiłam zrobić wszystko,
żeby rano „zaspać” i olałam wszystko. Kiedy w końcu wszyscy się uspokoili
podszedł do mnie… o ile pamiętam… Duff z wódką i Daniels’em i uśmiechem na
twarzy.
- Wybieraj – powiedział rozbawiony – czym się
dzisiaj zatrujesz.
A więc wybrałam – Daniels’a, gdyż jeszcze nigdy nie
piłam. Pociągnęłam łyk i …
- Kurwa, jakie dobre – rozpromieniłam się jak wtedy
Axl i chyba wypiłam duszkiem z… pół zawartości butelki. Genialne, pomyślałam, gdy usłyszałam śmiechy wszystkich. – To takie
zabawne? – prawda jest taka, że sama się śmiałam.
- Żebyś wiedziała, że zabawne – odezwał się Slash…
chyba – ale nie zapędzaj się tak, młoda. W tym domu ten trunek jest jakby
bezcenny.
- Bo pewnie ty zawsze opróżniasz butelki… -
zaśmiałam się, jednak dopiero po chwili dotarło do mnie co tak naprawdę
powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać skąd się wzięła ta moja otwartość i
pewność siebie. Przecież nigdy nie miałam
tych cech.
- Ej, skąd wiedziałaś? – zdziwił się i to było
wyraźnie po nim widać.
Zagarną swoje loki z czoła do tyłu, co nie miało
sensu, bo po chwili znowu były na miejscu. Zaśmiałam się.
- Ee… - zaczęłam jakże inteligentnie, ale cóż…
trunki. - … intuicja …? – kurwa.
Musiałam brzmieć co najmniej żałośnie.
- No skoro masz taką intuicję – odezwał się nagle
Axl – to może ci coś zagramy, a ty ocenisz, hm?
- To wy gracie? To znaczy … - przerwałam by zebrać
myśli i spróbować ułożyć jakieś… ludzkie zdanie, a że w tej chwili na usta
cisnęło mi się dużo słów, rzuciłam coś co wydawało się być najbardziej
sensownym. - … jesteście zespołem?
- A myślałaś, że te cholerstwo to dla jaj? –
wtrącił Izzy wskazując na koniec pokoju, na instrumenty.
Wkurwił mnie tym sarkazmem, nie ukrywam, więc
postanowiłam się odgryźć.
- Tak, myślałam, że tylko szpanujecie przed
laskami. – kurwa, coś mi nie wyszła ta riposta. – Z resztą nie ważne. To jak,
gracie?
- Gramy! – Steven poderwał się z miejsca, mało nie
wywołując u mnie zawału nagłym kszykiem. Po chwili siedział przy bębnach,
wcześniej pociągając większy łyk wódki z butelki. – No ruszcie chude dupy,
trzeba coś zagrać … - w tym miejscu chyba miało paść moje imię. Chyba.
- Jenny – dokończyłam za niego i wstając z tego
„fotela” sama wzięłam łyk whisky.
- No, właśnie – stwierdził blondyn numer dwa –
trzeba coś zagrać dla Jenny.
W tym momencie z miejsc wstali wszyscy i ustawili
się … tam gdzie stać powinni – Steven już wcześniej przy perkusji, Duff wziął
do ręki bas, Slash – gitarę, Izzy – kolejną gitarę, a Axl… Axl staną przy
mikrofonie. Jeśli mam być szczera, serce mi zadrżało. Wszyscy wyglądali na
rockowy zespół, a jednak niski głos Axl’a kojarzył mi się z balladami. Ale z
takimi, przy których się wzrusza, więc tym bardziej nie mogłam się doczekać co
zagrają.
Rudy wziął do ręki mikrofon, stojak odstawiając na
bok i zakładając okulary, powiedział:
- Chłopaki, macie dla nie Night Train’a?
I zaczęli grać, a mnie zatkało – jego głos… Ja pierdole… Nie ukrywam, zaskoczenia, a
może nawet więcej. W tej chwili każda komórka mojego ciała poderwałaby się do
tańca, ale starałam do opanować. ( dop. Aut. Ja pierdole, ale tandeta) Grali…
grali… niesamowicie…? Cholera, to mało powiedziane. W każdym razie stałam
oparta o kant ściany, wybijając stopą w rytm piosenki. A Axl śpiewał dalej i w
tym momencie pomyślałam, że chciałabym go słuchać dalej. Chciałam więcej, ale
jedyne co zrobiłam to wzięłam kolejny łyk… tego, jak to powiedział Duff „czym
się dzisiaj zatruję”, i słuchałam dalej.
Piosenka jak każda – kiedyś musiała się skończyć,
co skomentował Steven głośnym śmiechem i … z hollywoodzkim uśmiechem, który
swoją drogą był jednym z najładniejszych jakie widziałam, powiedział:
- Podobał ci się nightrain?
- A co to? – w tej chwili poczułam jak przemawia
przeze mnie alkohol. I nie chodziło tu tylko o to, że chwiałam coraz bardziej z
każdym krokiem, ale i moje wargi zaczynały robić się ciężkie.
- Tytuł tej piosenki – odezwał się Slash – i ten …
no … tanie wino.
- Chyba nawet mamy jeszcze jakąś … - teraz
usłyszałam głos.. chyba Duff’a, który chodził po pokoju. Kilka razy potknął się
o jakieś kable, czym mnie rozbawił. Co prawda po alkoholu bawi mnie jak ktoś
macha mi dłonią przed oczami, ale ok. – Oo, mamy jeszcze flaszeczkę –
rozpromienił się, a ja starając tłumić śmiech przejęłam od niego „skarb”.
- I to jest takie dobre, że piszecie o tym
piosenkę?
Pomachałam butelką i gdy usiłowałam ją otworzyć
podszedł do mnie Axl, opierając się o ścianę tuż obok mnie. Czułam jak
odpływam, bo rozumiałam co drugie słowo, jakie do mnie kierował. A w całości
jedynie usłyszałam jego szept „sama spróbuj”. Kurwa, uwielbiam ten głos.
Chyba zdołałam otworzyć butelkę, bo pamiętam ciepło
w przełyku i smak tego, o dziwo dobrego szajsu. Odetchnęłam i popatrzyłam na
niego. Nie mogłam oderwać wzroku od jego nienaturalnie dużych źrenic i zamiast
się zastanawiać co, do kurwy nędzy on dzisiaj brał, miałam wrażenie, że nasze
twarze są coraz bliżej siebie. Kurwa,
tylko nie to. Ale tak było i to nie było złudzenie, bo poczułam, jak ciepłe
są jego usta na swoich. Chyba upuściłam wino, o czym świadczył huk tłuczonego
szkła. Ale to się nie liczyło – liczył się jedynie jego język pieszczący moje
podniebienie, który dawał mi taką cholerną przyjemność, że nie chciałam jej
przerywać. On najwyraźniej też nie, bo już straciłam poczucie czasu.
Przez moje myśli, skupionych na tej słodkiej
pieszczocie, przebijały się jakby krzyki. Coś w rodzaju triumfalnych krzyków i
… pogwizdywania (?). Starałam się ignorować, bo w tej chwili liczyłam się tylko
ja i Axl, i jego rozbiegane po moim ciele zimne dłonie, które z każdą chwilą
przybliżały mnie do niego jeszcze bardziej. Czułam jak się uśmiecha, jak
próbuje nabrać powietrza do płuc, i wtedy … wtedy nagle przerywa. Odsuwa się ode mnie i po raz kolejny, ze
wzrokiem zbitego psa patrzy na mnie i szepcze coś pod nosem.
- Kurwa, nie mogę. – udało mi się usłyszeć tuż
przed tym, kiedy wybiegł z hellhouse.
Wyglądał jakby zrobił coś czego mu nie wolno i …
tak po prostu zniknął, kiedy jeszcze przed chwilą…
- Co to kurwa było? – odezwał się ktoś z tyłu.
Ja pierdole.
Odezwał się Izzy, chyba pierwszy raz od kiedy tu
jestem, czym sprowadził mnie na ziemię… Przynajmniej po części, a ja zdołałam
wydusić z siebie jedynie „wow”.
- Dlaczego … - zaczęłam, a po dość długiej
przerwie, dodałam: - Dlaczego on… nie mógł… ?
- Zapomniałaś? Przecież sam powiedział, że
przypominasz mu Stephanie. – Izzy nagle stał się rozmowny, a ja miałam pustkę w
głowie. Tak, zapomniałam, więc powiedziałam:
- Kto to, kurwa, jest ta Stephanie? – ruszyłam na
kanapę, na której wcześniej leżał Duff z wódką, i chwiejąc się przy tym
usiadłam zamiast tam gdzie powinnam, to na kolana blondyna.
Ja jebie, ale
siara.
- Ej, nie za wygodnie ci?
Śmiech Duff’a mnie speszył, a brak odpowiedzi na
pytanie wkurzyło, więc wstałam, a gdy szłam w stronę drzwi, Slash zapytał:
- Gdzie idziesz?
- Zapalić. – stwierdziłam nie oglądając się za
siebie, i wyszłam .
Nie poszłam tylko zapalić, nie poszłam też szukać
Axl’a, bo wiedziałam, że to nie ma sensu. Poszłam pomyśleć i ogarnąć to
wszystko, ale gdy zobaczyłam go siedzącego na schodach przed domem, szczerze
mówiąc opadły mi ręce.
Drzwi trzasnęły za mną, a on odwracając się w moją
stronę, posłał mi suchy uśmiech, i zaraz się odwrócił. Siedział zgarbiony
podpierając głowę o kolana i chyba palił kolejnego skręta. Nie wiedziałam czy
mam usiąść obok niego, czy po prostu sobie pójść. Nie wiem czy wybrałam dobrze,
ale usiadłam i kątem oka spojrzałam na niego. Patrzył pustym wzrokiem przed
siebie. Takim… nieobecnym wzrokiem, przez co przypomniał mi pewną rzecz –
kiedyś… aa tak właściwie to nawet bardzo często i ja tak miewałam. Taki wzrok
ma osoba załamana, w depresji, co u Axl’a było zrozumiałe. U mnie też było…
chyba. Bo zwykle powody były do siebie podobne – rodzice, szkoła, rodzice,
rodzice, rodzice, samotność, rodzice, rodzice, rodzice. I tak przez cały czas,
aż do znudzenia, czyli do wtedy, kiedy się z tym wszystkim pogodziłam, albo
wpadłam w trwałą i głęboką depresje… nie wiem, ale nie zwracałam już na to
uwagi.
Nagle Axl chyba uświadomił sobie, że siedzę obok,
odpalając… tym razem zwykłą fajkę.
- Jenny – potrząsnął głową i zrobił minę, jakby
dziwił go mój widok. Patrzył tak przez chwilę, po czym dodał: - Co się stało,
że … przyszłaś dotrzymać mi towarzystwa?
- Tak naprawdę – zaciągnęłam się po raz pierwszy po
„walce” z zapalniczką – przyszłam zapalić. I … zapytać … dlaczego tak nagle
wyszedłeś? – skłamałam. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale … cóż. Po alkoholu
chcąc, nie chcąc, stawałam się rozmowna i … śmielsza. I nie czasem nad tym nie
panowałam.
Chyba speszyło go to pytanie… albo może… wkurzyło,
bo przybrał obojętną minę wracając wzrokiem do miejsca, w które patrzył zanim
przyszłam.
- Bo tak. – burknął pod nosem, biorąc kolejnego
bucha ze skręta.
Milutki.
- No ok., jak nie chcesz to nie odpowiadaj –
powiedziałam po pewnym czasie, udawanym obojętnym wzrokiem. Udawanym, bo byłam
… no bądźmy szczerzy … byłam wkurwiona tym jego „sarkazmem”. – Ja nie naciskam.
- Dzięki. – znowu się zaciągnął. – Dzięki, że
chociaż ty.
- Drobiazg. – ściszyłam głos. Nie wiem dlaczego,
ale to zrobiłam. Poczułam też, że chyba lekko się uśmiecham. Kurwa, ja to mam wahania nastroju.
I zapadła ta cholerna krępująca cisza, której nigdy
nienawidziłam. Nie ukrywam – chciałam ją przerwać, ale nie wiedziałam jak.
Kompletna pustka w głowie, dlatego liczyłam na „pomysłowość” Axl’a, który swoją
drogą był również dziwnie milczący. Przez ten cały czas ciszy skupiałam się na
moim papierosie, który wydawał się „interesujący”. Chyba z 20 razy przeczytałam
jego nazwę, za każdym razem literując, gdy Axl nagle się odezwał.
- Jenny! – jego krzyk spowodował, że lekko
zakrztusiłam się dymem. On chyba postanowił to olać, bo kontynuował. – Muszę ci coś pokazać!
- Co kurwa?! – już prawie się dusiłam, kiedy ten
złapał mnie za rękę, i pomagając wstać, wbiegł do domu ciągnąc mnie za sobą.
- No chodź!
Kurwa, co on
brał?!
OCH, ACH, OCH, ACH! CZUJE POTRZEBĘ KOLEJNEGO RODZIAŁU, I TO SZYBKO! PODOBAJĄ MI SIĘ TWOJE DIALOGI, PRZY KTÓRYCH SIĘ ŚMIEJĘ JAK DEBILKA XD JEJU KOCHAM AXLA, TAK MI GO SZKODA! MYŚLAŁAM ŻE BĘDZIE JAKIEŚ RUCHANIE CZY COŚ BO JUŻ SIĘ KISSOWALI I WG. A TU LIPA! CZUJE NIEDOSYT! RZĄDAM RUCHANIA! O! PISZ SZYBCIEJ! KOCHAM <3
OdpowiedzUsuńNie żeby coś, ale ja też chciałabym ruchanie ;D
UsuńNASTĘPNY PROSZĘ,I TO JUŻ ♥
OdpowiedzUsuńAxl faktycznie... odpały ma. xd
Ale to Axl... no. Za to go lubię w Twoim opowiadaniu. ^^
zapraszam do mnie, nowy pościk ;3
www.its-so-easy-motherfucker.blogspot.com
P.S Nie słuchaj tej na górze, ona to tylko o ruchaniu, zboczeniec jeden -,- (kocham Cie siostro Rose :D)
Eee tam.. Ja myślałam tak jak Wiktoria.. Że coś się w tym hellhousie stanie, a tu nic.. xD Ale cóż.. Ja wiem, że niedługo do tego dojdzie, więc.. CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ *________* <3
OdpowiedzUsuńNo więc tak ... jakże zajebistym faktem... dostałam komputer w swoje łapska *.*
OdpowiedzUsuńW związku z czym... pierwszą czynnością jest przeczytanie tego ciekawego aczkolwiek zajebistego rozdziału, gdzie Axl całuje boską Jenny, Duff podnieca mnie samym tym, że dostał tutaj dialog, a Slash stał się zawodowy opróżniaczem Danielsów, za co już go tutaj uwielbiam.
Tak... też myślałam o tym, że w hellhousie coś się wydarzy aczkolwiek na wrażenia nie mogę narzekać.
Nie żeby coś, ale kurwa, żal mi Axl'a po tej stracie ''świeżej'' małżonki. ( Chyba nawet wiem jak się czuje. Chociaż w pewnym stopniu. )
Steven tradycyjnie zaciesza do wszystkiego i do wszystkich, co bardzo mnie cieszy. Kto jak kto, ale jego uśmiech cholernie dobrze wpływa na poprawę humoru. ;D
Czekam na rozdział trzeci, wiesz... tak MEGA niecierpliwie *.*
Hej :)
OdpowiedzUsuńNo znalzłam chwilkę, aby przeczytać. Na każdy Twój rozdział czekam, jak małe dzieci na preznety pod choinka, nparawde :) ale dobra, może przejde do rzeczy u napisze komentarz, ktory ma recwe i nogi :D
Hmm, no to Axl zabrał nam Jen na impreze do HH, dobra.. w HH zawsze jest niuustajaca impreza. W sumie, to nie wiem jakie odczucia miała dziewczyna przed tym jak zagrali, bo jakos tego nie opisywała. Chciała po prostu sie nawalic i zapomniec. Kij tam, ze nastepnego dnia szkoła. No bo po co chodzić do szkoły. No Izzy jak zawsze daje docinki, ale w sumie to mial racje, ze jak maja instrumenty, to nie stoja sobie one o tak, bo sobie stoja :D
Ha.. też zawsze mam wrażenie, że Axl powinien spiewać tylko ballady. Naprawdę, tylko coś pokorju Patience i tyle.. no ale niestetry Rudy woli się wiekszosc swojego zycia drzeć na scenie, a szkoda.. bo kocham ten jego delikatny głosik. Szkoda, ze nikt mu tego nie uswiadomił, haha. Grali by same spokojne balladki i by bylo zajebiscie.
Ale dobra, bo nie miałam sie rozwodzic nad głosem Axla, a w sumie nad jego postacią w opowiadaniu. To tak.. przez cały poprzedni rozdzał i przez połowe tego rozdzialu sprawiał wrazenie pozbieranego po obistej tragedi (W sumie zostac wdowcem w dniu slubu, przejebane) no ale pod koniec nie wytrzymal. W sumie, to ja nawet wiem, dlaczego on tak wyszedł i nie mógł. Bo tak naprawde, to przez ta chwile nie całował Jen, tylko Steph. No w głowie miał jej obraz, a potem uswiadomił sobie ze to nie jest żona, wiec zwiał.. no coz, ciezko, ciezko.. chociaz nie wiem dlaczego Jen nie pamieta, kim jest Stephanie, bo przeciez w poprzednim rozdziale Axl pokazywał jej obraczke i mówił o tym. No chyba, ze przez upojenie alkoholowe zapomniała :D
Dobra, to ja koncze tego mojego wywoda. Oczywisce czekam na kolejny rozdział :)
Rose z zwierzenia-sunset-strip (nie mam jak sie zalogowac, bo nie jestem u sieie na komputerze)
Nieźle. Rozbawiło mnie to trochę... Trochę? Tak aż zaczęłam skakać w fotelu przy kompie i mama pytała się mnie czy mi nic nie jest. Ale mniejsza oto. Dialogi Duffa mnie rozwalają, nie wiem dlaczego, ale tak jest. Jenny rozwaliła mnie tym dialogiem ze Slash'em o Jack'u. I myślałam, że będzie coś łóżkowego między Axl'em a Jen. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. :D :D
OdpowiedzUsuńWażna ankieta u mnie, liczę na Twoje zdanie. :)
OdpowiedzUsuńTo dla mnie bardzo ważne, ze względu na narastający brak weny, a właściwie pomysłu na dalsze odcinki.(bo pisać to mi się chce :D)
Także zapraszam na http://its-so-easy-motherfucker.blogspot.com
Dziękuję za każdą odpowiedź!