Enjoy, fuckers.
Przez całą drogę Duff nie odezwał się do mnie ani
słowem, nawet gdy po raz setny zapytałam „gdzie idziemy?” nic nie odpowiedział,
i przez to wszystko nabierałam wrażenia jakbym szła sama. Jedynie ze swoimi
myślami i całą resztą tego gówna, która nie pozwalała mi przestać wspominać
poprzedniej nocy, i to mnie dobijało, bo po raz kolejny miałam w głowie coś w
stylu … aniołka i diabełka, albo dwóch różnych głosów sumienia, gdzie jedno
pierdoliło coś, a drugie zupełnie co innego, i przez to nie wiedziałam czy olać
czy żałować… Bo jakby nie było – chyba byłam dla Axla kimś w rodzaju
pocieszycielki, a taka perspektywa niszczyła całą przyjemność.
Nie wiem ile czasu tarłam trampki o chodnik, ale
zdawało się, że zdążyły już wywietrzeć, i tak naprawdę nie wiedziałam gdzie
idziemy. Cały czas nakurwiałam wewnętrzny monolog i wpatrywałam się w dół mojej
bluzki „podziwiając” jak faluje od wiatru, który powoli doprowadzał mnie do
kurwicy, bo bandana zsuwała mi się z głowy, przez co, co chwilę nerwowo ją
poprawiałam. Odechciało mi się też zadawać blondasowi co chwile to samo
pytanie, bo brak odpowiedzi co chwilę był coraz bardziej denerwujący, więc z
nudów zaczęłam mu się przyglądać – dopiero teraz do mnie dotarło, że jak go
wcześniej określiłam „żyrafą” … czy jakoś tak, to było trafne. Farbowana na
blond żyrafa w siatkowej koszulce, skórzanych spodniach i w pizdu brudnych
kowbojkach szła obok mnie z … o dziwo pewną miną, co szczerze mówiąc wcale nie
dawało mi spokoju – przeciwnie, bo mój wypalony przez wódę i fajki mózg zaczął
wizualizować mi jakieś chore scenariusze – dokładnie jak wtedy, gdy szliśmy z
Axlem i Izzym do hellhouse. Widziałam jakieś meliny, gdzie żyrafa próbuje się
do mnie dobierać… A może prowadzi mnie na jakieś pierdolone-tajemnicze
spotkanie z moim koszmarem ( czyt. Axlem ) … ? Nie oszukujmy się – nie znałam
powagi sytuacji, dopóki nie stanęliśmy pod bramą … pobliskiego cmentarza.
- Pojebało cię?! – podniosłam głos i stanęłam jak
wryta, patrząc na niego jak na największego jebanego, farbowanego idiotę na
świecie.
- No co? – tym udowodnił moje podejrzenia.
- Co ty … - nie mogłam z siebie wydusić … nic, bo
miałam tego wszystkiego za dużo w głowie, aż w końcu wydukałam coś w stylu: -
Chcesz mnie tu zakopać?! … Zgwałcić, a potem zakopać, czy kurwa co?!
Gestykulowałam przy tym jak pierdolnięta … jak
nigdy, a on próbował jakoś nieporadnie opanować moje ręce, przez co chciało mi
się śmiać, bo wyglądał jak jakieś przerośnięte dziecko we mgle. Z resztą … ja
wcale nie byłam lepsza, gdy wkurwienie, stres
i śmiech łączyły się w jedno … coś.
- Do kurwy nędzy, Jenny! – złapał mnie za
nadgarstki … - Posłuchaj – a teraz przyciszył głos i zbliżył się do mnie tak
blisko, że poczułam zapach papierosów i wódki z jego ust. - Chcę ci coś
powiedzieć … w zasadzie to opowiedzieć, ale chuj. A teraz się zamknij i chodź
ze mną.
Chyba mogę powiedzieć, że trochę … troszeczkę się
go zlękłam, bo mimo to, że znam go zaledwie dzień, a nawet nie, to wiem, że to
była najgorsza wersja Duffa, i nie chciałam jej znowu zobaczyć. Nawet przez
ułamek sekundy … tej gorszej sekundy przypomniał mi mojego ojca. Tak, to
głupie, ale nic nie poradzę, że przez ten jebany moment pomyślałam tak, a nie
inaczej, bo sama czułam się przez to jakoś nieswojo, więc postanowiłam
pozostawić swoje myśli z dala od niego – czyli nie wygadać się.
Dalej trzymał mnie za nadgarstki i patrzył mi w
oczy jakoś inaczej niż normalny człowiek, i albo mi się zdawało, albo w jego
oczach tliło się coś na kształt zdenerwowania, może nawet tego jebanego stresu,
co tłumaczyło jego trzęsące się dłonie … A może to z przećpania? Nie wiem, ale
gdy odetchną głęboko i otworzył bramę cmentarza, jakby się uspokoił. To dziwne,
bo ze mną było zupełnie inaczej – przeszedł mi zimny prąd, a serce
przyśpieszyło jak po jakimś dopalaczu, i nawet chyba się trzęsłam, bo czułam,
że moje kroki są niepewne … i małe, kiedy zorientowałam się, że Duff jest już
spory kawałek przede mną. Delikatnie przyśpieszyłam rozglądając się na
wszystkie strony świata, a może i nawet
bardziej, bo … zawsze na cmentarzu miałam jedno uczucie – nie byłam sama, jakby
otaczali mnie ludzie, i nienawidziłam tego uczucia, a w dzisiejszym dniu
szczególnie, bo byłam kurewsko przerażona.
Schowałam dłonie do tylnych kieszeni moich spodni,
kiedy w końcu udało mi się dogonić blondyna, który … dalej zachowywał pokerowy wyraz
ryja.
- Dobra, kurwa – zaczęłam i złapałam go za ramię,
żeby się z łaski swojej zatrzymał. – Pytam cię o to ostatni raz i masz mi
odpowiedzieć, jasne?
- No – zatrzymał się w końcu, i przetarł twarz
dłonią, jakby dosłownie przed chwilą się obudził.
- Gdzie my, do chuja pana, idziemy?! – podniosłam
ton i znowu popatrzyłam na Duffa, jak na „największego jebanego, farbowanego
idiotę na świecie.”
- Ja pierdole … - chyba go wkurwiłam… - chcę ci coś
pokazać, ok.? Zaufaj mi w końcu! – i ruszył w stronę … gdzie chciał mnie
zaprowadzić, a ja znowu go zatrzymałam.
- Ale co ty masz mi tu do pokazywania, hm? Parę
nagrobków, jakieś obszczane przez psy usychające drzewka i jakieś pierdolone
chwasty!?
Duffy był dzisiaj wyjątkowo milczący, aż
wkurwiający. Ale się zrymowało … Bo po
mojej jakże inteligentnej sugestii wywrócił „teatralnie” patrzałkami, i znowu
złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą wyraźnie wkurwiony. Chociaż w
sumie po czymś takim mógł sobie wszystko odpuścić, nawet mnie tu zostawić, a że
tego nie zrobił dotarło do mnie, że to musi być coś poważnego… Nawet bardzo
poważnego, bo … co było takie ważne, że chciało mu się przychodzić tu ze mną?
Bo co jak co, ale cmentarz nie należał do jakichś idealnych miejsc na randkę
czy coś… Ale z drugiej strony nie wiadomo co mu wpadło do tej łepetyny, więc
postanowiłam poczekać na dalszy przebieg wydarzeń, który zakończył się przy
jakimś nagrobku.
- No, i to jest cel naszej podróży – powiedział z
czymś w rodzaju ulgi, zarzucając włosy do tyłu i posadził dupę na trawie, po
czym dodał: - Siadaj.
- Co … ? – i zaczęłam się rozglądać dosyć
intensywnie, bo nie da się ukryć, że ta sytuacja nie należała do normalnych. Duff
ciągle poklepywał trawę obok siebie, żebym usiadła, i już szłam w jego stronę,
gdy spojrzałam na nagrobek i przeczytałam na głos: - Stephanie Seymour,
1968–1987 – i mnie zatkało – kurwa, to Stephanie … ? Ta, ta żona … Axla?
- Yep, to jego żona – powiedział, i jakby
spoważniał, chociaż to było zrozumiałe, bo w końcu byliśmy na jebanym
cmentarzu, a nie na jakiejś domówce.
- Była młoda… No wiesz. – teraz to ja spoważniałam,
i w końcu posadziłam dupę obok niego.
- Yep, wiem dobrze o co ci chodzi. – mówił jak
jakiś zahipnotyzowany wpatrując się ten napis, jakby nie umiał czytać, czy coś.
- Co ty z tym „yep” ?! – szturchnęłam go ramieniem,
kompletnie zapominając, że wypadałoby być poważną.
- No bo, kurwa, nie wiem jak zacząć…
- Ale co zacząć?
- To może tak… - ciągle się w niego wgapiałam …
może chciałam przyśpieszyć jego słowotok, który prawdopodobnie miał zaraz nastąpić,
a on przybrał minę myśliciela, i chyba rzeczywiście myślał, bo dosyć długo się
nie odzywał, aż w końcu odzyskał zdolność mówienia. – Przyprowadziłem cię tu bo
… bo chciałem ci powiedzieć coś … o niej, to znaczy o Stephanie. – zatkało
mnie, i … o ja pierdole. – Wiesz, nie
chciałbym, żeby … kurwa, no, wiesz jaki jest Axl … kurwa, co ja gadam, nie
znasz tak długo jak ja, ale powinnaś wiedzieć, że się jeszcze po tym nie
pozbierał…
- Ale … - chciałam … no, musiałam to przerwać,
przynajmniej na chwilę, bo to stawało się już po woli chore, ale nie było mi to
dane.
- Ta, nie pozbierał się po tym wszystkim, i niech
cię nie zmyli jego zachowanie, ok.? – chyba jednak zaczynałam rozumieć o co
chodzi. – On pije na umór, zalicza jakieś przypadkowe panny, i robi wszystko,
żeby zapomnieć, i kurwa udaje, bo mu to nie wychodzi… Rozumiesz?
- Ale, do kurwy nędzy, Duff ! On … - i znowu nie
było mi dane dokończyć… Niespodzianka…
- I ten, nie chcę cię urazić, ale chyba powinnaś
uważać na to co będziesz mówić przy nim i w ogóle, bo …
Nie mogłam tego dłużej słuchać, po prostu, kurwa,
nie mogłam, a jemu i tak morda się nie zamykała, i napierdalał jak jakaś
pogodynka. Kurwa, człowieku, stul się!
- Duff!
Krzyknęłam, i wybrałam chyba jedną z najgorszych
metod by w końcu się zamknął, bo … bo położyłam dłonie na jego policzkach, i
odwracając ten głupi pysk w moją stronę… pocałowałam go. Nie ukrywam, poczułam
się jak … po prostu poczułam się dziwnie, ok.?!
- Kurwa jego mać, sorry, ale – chyba zrobiłam się
czerwona, i niemal od razu chciałam się tłumaczyć – ale się po prostu na chwilę
zamknij i daj mi mówić!
Ja pierdole,
ja to jestem miła…
- Nie, no. Nie ma sprawy i … - miał minę, jakby
zobaczył ducha-dziwkę, i w tej chwili pożałowałam tego „pocałunku”. – Kurwa,
masz rozpęd, dziewczyno.
- Ja pierdole, gdyby to była inna sytuacja … w
innym miejscu, za taki tekst już byś miał ślad mojej dłoni na ryju.
Tak, od razu bym załatwiła mu tą śliczną buźkę, a
on na moje słowa się tylko cicho zaśmiał i wrócił do tych swoich „głębokich
przemyśleń”. Przynajmniej było przez chwilę cicho, a ja mogłam przetworzyć
nadmiar danych – Axl udawał, tak? Czyli co, bo to do mnie nie trafia… Niby
wydawał się pozbierany, ale … no, pomijając chwilę, kiedy się … popłakał(?), bo
nie wiem czy kilka łez można do tego zaliczyć…
Nie o tym,
kurwa nie o tym…
- On się nie pozbierał. I zaliczył mnie, żeby
zapomnieć, tak? – w końcu udało mi się wydukać to pytanie. – Ale powiedział, że
… powiedział, że przypominam mu Stephanie … to prawda?
- No nie wiem, ale nie jesteś do niej podobna, a on
pewnie miał jakieś pijackie zwidy… - dobra, chyba po tych słowach mi ulżyło. –
Nie bierz tego na poważnie, ok.?
- Tak, jasne… - powiedziałam prawie szeptem, i
spuściłam wzrok.
Nabrałam wrażenia, jakby moje serce przyśpieszało,
a chwilę później zwalniało – taka pierdolona kolejka górska, które swoją drogą
uwielbiałam, i której kształty zaczęłam teraz kreślić na trafie, i … myślałam. O
tym wykładnie Duffa, o całym zachowaniu jego i Axla i moim, i … już nie miałam
siły na nic więcej, i chciałam iść pod Rainbow i najebać się z jakimiś punkami,
kiedy żyrafa ponownie się odezwał.
- A no, kurwa, miałem ci powiedzieć coś o Stephanie
– spojrzałam na niego, a kiedy nasze oczy się spotkały on momentalnie odwrócił
wzrok, gdzieś przed siebie. Nieśmiały się
robi, czy ki chuj!? – Zacznijmy od oczywistego, czyli … Axl ją kochał, nad
jebane życie, i mimo, że chyba z pierdolony milion razy przekładali datę ślubu,
albo zrywali zaręczyny i tak na nowo i ciągle, ale on ją kochał i chciał tego
wszystkiego. – powiedział jednym tchem, aż dziwne, wiec nabrał powietrza do
płuc i kontynuował. – No i w końcu był ten pierdolony ślub i ona … ten, no …
- No wiem, wiem, ale kiedy…? – pierwszy raz byłam
tak niepewna swoich słów, ale … co tu się dziwić…
- Na weselu. – powiedział prawie szeptem gładząc
trawę, a mi odebrało mowę, i on to chyba zauważył, bo spojrzał na mnie
jednoznacznie i pokiwał głową.
Zachciało mi się … w zasadzie to chciałam cofnąć
czas, żeby w ogóle nie poznać Axla, i raczej wiadomo dlaczego… Ale nie dla
mnie, bo zupełnie nie rozumiałam siebie w tej chwili – po co tu w ogóle jestem,
i dlaczego tak się tym przejęłam… W dodatku dlaczego słyszę to wszystko do
Duffa?!
- Duff…? – zapytałam po jakimś czasie.
- Tak? – burknął nie odrywając wzroku od trawy.
- Powiedz mi jedno… Dlaczego dowiedziałam się o tym
wszystkim od ciebie?
- Bo – przerwa – bo … chciałem … no kurwa, bo
martwię się o tego popierdolonego chuja, i nie chcę, żeby odjebał coś głupiego,
ok.? No bo… - tym razem to ja mu przerwałam.
- Czyli mam rozumieć, że mówisz to każdej jego
dziwce? – o kurwa, chyba właśnie sama
nazwałam siebie dziwką…
- Nie, no, nie każdej. – mina myśliciela. – Ale ty
jesteś jakaś inna, wiesz, wyjątkowa… - ja
pierdole… - Ej, ale wiesz, to jest tak, że ty to wiesz, ale nie ode mnie, i
zachowujesz to dla siebie, jasne? I pod żadnym kurwa pozorem nie dajesz po
sobie poznać Axlowi, że wiesz o tym wszystkim.
- Jasne, i dzięki, że mi to powiedziałeś… – wydusiłam
prawie szeptem, i coś mnie ruszyło, chyba, bo uśmiechnęłam się lekko, jakby z
wdzięcznością i położyłam głowę na jego ramieniu. – Chociaż z drugiej strony …
- przerwa – a tam, nie ważne. Wiesz, Duffy? Teraz ja ci coś powiem… Wypełniłeś
mi ten pierdolony dzień, i od teraz oficjalnie mam w dupie czy wyjebią mnie ze
szkoły, czy nie. – kurwa, jaka zmiana…
- Przecież mogę założyć zespół i … Jezu, co ja pierdolę!?
- Nie, no kurwa, już cię lubię dziewczyno – zaśmiał
się, i zrozumiałam jak szybko oboje zapomnieliśmy, że jesteśmy gdzie jesteśmy,
a ciągle siedzieliśmy przy grobie żony Axla, i można powiedzieć, że nawet …
przytuleni do siebie. Duff chyba sobie o tym przypomniał, bo dodał: - A teraz
chodźmy stąd najebać się przed koncertem!
Pierwszy komentarz - jestem zaszczycona ^^ Jak jeszcze raz nazwiesz to opowiadabie 'gównem' to cię jebnę xD Mega psychologiczny rozdział, ale.. Moim zdaniem świetny ^^ Takie są najlepsze :D
OdpowiedzUsuńJA PIERDOLE, JA PIERDOOOOOOOOOOOOOOLEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE,
OdpowiedzUsuńMAM ORGAZM BEJBE ^^.
NA POCZĄTKU ZDZIWIŁO MNIE TO, ŻE DUFF, PRZYPROWADZIŁ JENNY NA JEBANY CMENTARZ. JA PIERDOLE, JA PIERDOOOOOOOOOOOOLEEEEEEEEEEEEEEEEEEE.
OCZYWIŚCIE, POCAŁUNEK MNIE ROZJEBAŁ, CHOCIAŻ GENERALNIE TO CZYTAŁAM TRZY RAZY TEN MOMENT, BO DO MNIE NIE DOCIERAŁO ;d
TAK WIĘC, PIĘKNYM, ZAJEBISTYM KROKIEM, CZEKAM NA JEBANĄ SIÓDEMKĘ I DZIĘKUUUUUUUUUJĘ, KURWAAAAAAAAA ;-*
Nie docierała co ciebie scena pocałunku ? Hmm... Rozwiń to. ^^
Usuńno nie docierało do mnie, że to kurwa, nie jestem zajebista ja ;( ^^
UsuńAa od czego jest wyobraźnia, kurwa?! : D < i skromność >
Usuńja mam od chuja rozbudowaną wyobraźnię, ale teraz w niej pełno kogoś innego, więc wiesz ^^
UsuńPewno Duffa, mam nadzieje. ; D
UsuńNie Duff'a, ale pełno kogoś, o kim kazałam Ci milczeć ^^
UsuńNo ja pierdole, teraz chyba widzę, że warto milczeć. KONIEC TEMATU, KURWA!
UsuńSooooo....
OdpowiedzUsuńCzasem jak czytam twoje rozdziały to mam wrażenie, że one nie są psychologiczne, a PSYCHICZNE, ale jebać ten szczegół. To jest idealne przeplatanie małej ilości wyrazów przez górę przekleństw, co na prawdę dodaje typowego klimatu tamtych lat i tegoż właśnie zespołu :D
"Pokerowy wyraz ryja" - no tak, jakby inny mógłby mieć wyraz ryja Duffy w tamtym momencie jak nie pokerowy?
Oczywiście obowiązkowe jest, aby w każdym rozdziale było całowanie, albo pieprzenie, bo nie byłabyś sobą, co nie?
"Przecież mogę założyć zespół" of course, każdy może. Przecież co to takiego stać się światową gwiazdą!? ;D
Le podsumowanie:
Rzeczywiście miałam wrażenie, że pisałaś to, gdy byłaś najebana. Ale ja to tak mam codziennie, zwłaszcza po szkole. Aaaa, apropos szkoły - prawidłowo, że ją jebie, czy ją wywalą czy nie. Podejście wyluzowanej nastolatki.
Nie no, muszę przestać pierdolić po tych jebanych grzybach. No kurwa, rozdział zajebisty! Innymi słowy się tego nie da ująć kurwa. Powiem tyle. Jak Duff powiedział "chodźmy stąd najebać się przed koncertem" oddał dokładnie mój stan umysłu. Tylko kurwa trunków brak ;/ :D
No więc kończę ten jebany i bezsensowny komentarz.
Pozdrawiam TEN AXL xD
WRESZCIE! MAM CZAS ŻEBY PRZECZYTAĆ. NADROBIŁAM TE DWA ROZDZIAŁY I POWIEM ŻE ŚWIETNE! ZRESZTĄ TWOJE OPOWIADANIE BARDZO MI SIĘ PODOBA, TO ZRESZTĄ WIESZ ;) OGARNĘ DWA W JEDNYM KOMENTARZU. TAK SIĘ ZASTANAWIAŁAM Z KIM SIĘ ZDERZYŁA A TU DUFF. POTEM MYŚLAŁAM GDZIE JĄ CHCE ZABRAĆ. A TU NA CMENTARZ I OD RAZU WIADOMO O CO KAMAN. MARTWI SIĘ O AXLA, DOBRY PRZYJACIEL XD
OdpowiedzUsuńTAK MI SIĘ PRZEZ ŁEB PRZELECIAŁA MYŚL SEKSU NA CMENTARZU :33 OK , KOŃCZE SWÓJ POJEBANY KOMENTARZ XD
PS. TEN POCAŁUNEK BYŁ... BYŁ CIEKAWY C;
Wiesz, jakoś nie dziwi mnie, że ci przez łeb PRZELECIAŁA myśl o tym. : P
UsuńAa ciekawy w sensie ... ? ;>
http://sweet-fucking-child.blogspot.com/2012/10/rozdzia-7.html
Usuńzapraszam w wolnej chwili :)
+ ciekawy w sensie .. seksi XD
CAŁUJEMY DUFFA, CAŁUJEMY DUFFA uhuhuhuhuhuhuuhuhuhuhuhuhuhuhuhhuuhhuuuhuhuhuhhuu :D Tak, ja nadrobiłam, przeczytałam i spokojnie zajęłam się tym szóstym odcinkiem, który to bardzo mi się podoba :) Porównywanie McKagana do żyrafy ZAWSZE SPOKO. A co do tej ich wędrówki, no były bulwersy, nie powiem xD Ale fajnie, fajnie. Podoba mi się :D
OdpowiedzUsuńNowe rozdziały obu opowiadań: http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie, no, zajebiste. Ale brakuje mi tu tego słynnego, charakterystycznego tekstu Duff'a "Ya know" po co drugim słowie :D You know, lubię to opowiadanie, you know, sorka,że ,ya know, dopiero teraz komentuję, ale, you know, dopiero to znalazłam xD Ale dobry przebieg akcji.. Ciekawa jestem dalszych części (na szczęście już są i nie muszę czekać na kolejny, jak to w niektórych opowiadaniach bywa). Pozdro ;-*
OdpowiedzUsuń