piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 20.

WIWAT, KURWA, FAJERWERKI! .___.
Przez te 22 dni "nieobecności" ustanowiłam swój nowy rekord, prawda? Ale miałam swoje powody, jakkolwiek głupie one by nie były, żeby się tu nie pojawiać, bo jak nie zapierdol w szkole (bo codziennie trzeba było ślęczeć jak głupi przed książkami) to ostatni tydzień zaszczycam swoją obecnością łóżko i licznych lekarzy (czyt. jestem chora), tracąc tym samym pieniądze na rzeczy ważniejsze od prochów, jak na przykład ... akcesoria do gitary, czy ... książki, whatever.

I tak się rozpisałam... Podobnie jak w rozdziale, w którym nie zrobiłam korekty, i który chyba po raz pierwszy nakręcają Pink Floyd i ... cóż, zrealizowałam co chciałam, czym jeszcze bardziej skomplikowałam to jebane opowiadanie, ale co poradzisz - akcja musi zapierdalać. XD

ENJOY, FUCKERS! :-*


~*~

Siedzimy tu już jakiś czas, a mój dobry nastrój rośnie wraz z ubywaniem koki, ale nie żeby coś – nie ja sama się jej pozbywam – na dil ode mnie skusiło się parę osób, w tym Duff i Izzy. Ten drugi podobnie do mnie po kokainie robi się coraz to … „przyjemniejszy”. Nie wiem, czy to dobre słowo, jednak to nie zmienia faktu, że coraz bardziej mnie kręci. Pewnie ktoś sobie pomyślał, że … a co mi tam, kobieta zmienną jest. I mówiąc szczerze podoba mi się ta zmienność, jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, i nie mówię tylko o tej całej zmianie nastawienia do Izzy’ego – mam na myśli też fakt, że … nie wyzywałam Duffa od dziwkarzy, czy czegoś tam, kiedy zaszył się gdzieś w kiblu z tą blondyną. Wiecie co mam na myśli, nie?
Ale mniejsza, jeśli chodzi o żyrafę – skupmy się bardziej na moim szatańskim planie … który, jakby to nie nazwać zaczyna po woli przynosić sukcesy, i o ile mogę nazwać „sukcesami” te dyskretne, pseudo-nieśmiałe spojrzenia i uśmieszki, i te ZBIEGI OKOLICZNOŚCI, kiedy to na przykład … sięgamy razem po zapalniczkę, czy coś i nasze dłonie PRZYPADKOWO się stykają… Ech, jakbym wróciła do gimbzy… Tak, dokładnie – nie lubię takich przesłodzonych akcji, ale najzwyczajniej w świecie mnie to nie zadowala, i możliwe, że Izzy to zauważył, bo po jakimś tam czasie, gdy dał mi swoją kurtkę ... nastąpił pierdolony przełom!
- To… - zaczął – Jak tam?
Ten to wie jak zacząć rozmowę…
- Zimno – tak, ja też wiem jak gadać. – I … pęcherz mnie ciśnie – przerwa – idę do kibla.
- A ja za tobą – ledwo podniosłam się z tego … stołka, krzesła … sama nie wiem, i Pan Stradlin chyba postanowił mnie podrywać. Miło, nie powiem, bo realizuje mój własny plan.
- Spierdalaj! – nie, to nie było złośliwe. Powiedziałam to przeplatając ze śmiechem, kiedy złapał mnie za nadgarstek i … nie chciał puścić, ale prawda jest taka, że ja też nie chciałam, by puszczał, aż w końcu sobie coś uświadomiłam… - Nie, moment… To ja spierdalam.
Uu, bejbe, ajm gona liw juu!
Jak widać nas oboje plan zawiódł – kiedy się zaśmiał i „oswobodził” mnie z uścisku, a kiedy szłam, gdzie iść miałam, czułam jakby ściany tańczyły… Tak fajnie falowały do rytmów muzyki, a ja wraz z nimi, i do samego zamknięcia drzwi od tego syfu uśmiechałam się jak Duff do wódki, bo czułam na sobie wzrok wampajera… Jestem tylko ciekawa czy tak samo reagowałabym na to wszystko na trzeźwo, i jak znam siebie, to pewnie … tak! Zemsta – czy jakkolwiek by to nie nazwał – na Axlu warta jest każdej ceny, tak więc z tą „wspaniałą” myślą weszłam do kibla i obmyłam twarz wodą. Wiem, że w moim stanie to nie pomoże, ale chciałam się odświeżyć, a gdy spojrzałam w lustro … najzwyczajniej w świecie się przeraziłam, może nawet na chwile uruchomiła mi się trzeźwa część mózgu – JESTEM KURWA W GACIACH! I w znoszonej bluzce, makijażu sprzed kilku dni, a dopełnieniem tej pięknej całości jest kurtka Izzyego, i teraz nie mam bladego pojęcia co on we mnie widzi w takiej jebanej okazałości… Już nawet pominę fakt podkrążonych oczu, przetłuszczonych i niewyczesanych włosów, bo wyglądam gorzej niż bezdomna. Ja pierdole…
W pewnym momencie nawet dziwie się, że lustro dalej jest w nienaruszonym stanie … w sensie, że nie popękało, i kiedy usiłuję palcami rozczesać włosy, słyszę jak drzwi się otwierają, i mówię sobie, że to jakaś panna przyszła się wyryczeć, bo facet ją olał, czy coś aż do momentu, kiedy nie widzę w lustrze odbicia … tego gdzieś wyżej wspomnianego, co szczerze wcale mnie nie dziwi, a może nawet się podoba…
- Skazujesz mnie na jebane męki – zaczął – za długo już na ciebie czekam, mała.
- Więc – i ja zaczynam, i chyba wyglądam idiotycznie tocząc tą walkę z włosami, i wiem, że i tak jej nie wygram… Przerywam więc i skupiam moją całą uwagę na nim.  - Może ci ulżę tym cierpieniom…?
- Jenny… Chodź tu – to podniecające? Dla mnie bardzo, kiedy opiera się o ścianę i uśmiecha się tak jakby nie chciał, bym zauważyła jakiekolwiek uczucia, i mówi do mnie robiąc ręką rozmaite gesty, bym podeszła… – Chodź do mnie.
- Widzę, że ktoś tu lubi dominować… - …więc podchodzę.
- Wiem, że cię to kręci – mówi, właściwie to szepcze, gdy jestem już wystarczająco blisko i w momencie czuję jak zimne dłonie opadają na moje biodra. – Mam rację…?
Masz rację…!
- Jak zawsze, Izzy…
Teraz już nie wstydzi się uśmiechać. Można powiedzieć, że nie wstydzi się mieć … właściwie to nie mieć zahamowań, bo mówiąc tak cukierkowo, że idzie się porzygać – nasze języki zaczynają dziki taniec. Ech, kurwa. Co nie zmienia faktu z przyjemności, którą poczułam właściwie w jednym momencie. Powie mi ktoś co to znaczy? Jest w ogóle jakaś definicja na wojnę światową w żołądku? Tak, ja ją mam – nie jadłam od kilku dni … chyba. A to chyba nie jest dobre połączenie – narkotyki + alkohol + Izzy = totalny rozpierdol…! W dodatku na pusty żołądek… Źle ze mną, oj źle…
Ale spójrzmy na to trzeźwo – rozmyślam o swoim … bądź co bądź ryzykownym trybie życia podczas gdy … ten wyżej wymieniony stracił przeze mnie spodnie, podobnie jak moja dolna część garderoby straciła swojego właściciela. Może i brzmi to głupio, ale … realnie, a kiedy odwraca mnie plecami do ściany i unosi zaplatając moje nogi na jego biodrach i w jednej chwili, gdy czuję jego oddech w okolicy swoich ust i widząc wzrok, który patrzy mi głęboko w oczy, a w następnej … w następnej powstrzymuję się od jęków i z tego co widzę on też, a kiedy z każdym momentem jest coraz szybszy i daje mi coraz większą przyjemność, myślę tylko o jednym – podoba mi się to…

~*~

Gdzie jest Duff … ? Nie widziałam Żyrafy od … od momentu, gdy gdzieś zniknął z tą Panną, więc w zasadzie nie mam się czym martwić, prawda? Chłopak sobie poużywa i wszyscy będą szczęśliwi… Jestem tylko ciekawa, czy w tym momencie sama mogłabym sobie przypisać miano „szczęśliwej”, i  może to i słuszne jedynie w teorii, albo jedynie w praktyce, bo uśmiechanie się do świadomości, że wszystko jest do dupy opanowałam do perfekcji. Tak, to na pewno… Teraz się uśmiecham, a w głowie – jak już wspomniałam gdzieś wcześniej – mam totalny rozpierdol i na (nie)szczęście winowajca jest … no, rola winowajcy jest do przedyskutowania. W pewnym sensie jestem winna sama sobie. W sensie jednak innym winna jest „ma rudawa heroina” i to właśnie jednak on ciągnie za sobą dalsze konsekwencje, ale … whatever, życie jest za krótkie, żeby szukać winnych. Łał, jaka ja mądra…!
Jednak w rzeczywistości jestem skończoną idiotką.
Dlaczego? Kokę sprzedałam, kasę wydałam i ją przechlałam, taki chuj! Nie pamiętam tylko czy wydałam ją jedynie na alkohol, bo … wtedy bym potrafiła wytłumaczyć, to co się teraz dzieje… A co się dzieje? Niby dupy nie urywa, ale dla mnie to już szok, iż po tym co się działo w kiblu w tym barze ja … mam ciągle odwagę dalej … rozmawiać, a nawet przebywać z Izzym. Nie czuję urazy, ani wstrętu do siebie, i może dlatego, że kieruje mną coś … coś co prowadzi nas o dziwo nie do hellhouse, ale do … jak to nazwałam kiedyś „Klubu (Nie) Anonimowych Alkoholików”, czyli mówiąc zrozumiałym dla istot ludzkich językiem – porywam niewinnego Stradlina do mojego domu, a on … on o dziwo nie ma nic przeciwko, kiedy spod wycieraczki pod drzwiami wyciągam wsuwkę do włosów i próbuję nią otworzyć tą melinę… Taki już mój los, nie mam nawet jebanych kluczy…
Można by powiedzieć, że gwałcę otwór na klucze już dłuższy czas, a … wcale się nie dziwię, że nie specjalnie mi to wychodzi – bardziej skupiam się na tym co zastanę w domu i … dlaczego ja, do  chuja, tak ryzykuję spotkaniem tych wszystkich ludzi – jakby powstało drugie piekło i obydwa konkurowałyby ze sobą, a jednym słowem … chujnia.
Otworzyłam…
Wiwat, kurwa!
Jednak zaczynam liczyć kroki swoje i nie tylko, gdy wchodzę pierwsza, a Izzy za mną i to właśnie wtedy do mnie trafia coś, co powinno być oczywiste od samego początku – pojebało mnie, ale teraz nie ma odwrotu, prawda? Nie mogę spierdolić z tego domu ciągnąc go za sobą, a przynajmniej w teorii nie mogę, bo stoi na przeszkodzie mi tylko to, że mógłby mnie uznać za jeszcze większą psychopatkę niż jestem w rzeczywistości, mam rację? Tak więc kontynuujemy samobójstwo, jakkolwiek by tego nie nazwać, bo kiedy idę coraz szybciej w stronę schodów … zauważam, że … no gorzej być nie może … bo zgubiłam wampajera! Chociaż tak naprawdę może być gorzej, W TYM DOMU zawsze może być gorzej, i gdy po głowie zaczynają mi krążyć różne etapy i rodzaje samobójstwa znowu zaczynam panikować. Panikować? To chyba dobre słowo, bo pewnie każdy uznałby to samo widząc, jak chodzę po domu – z przedpokoju do kuchni, do kuchni i z powrotem, a potem do salonu i  pod dywanem – nasłuchując tych cichych szeptów, które irytują mnie tak nieludzko, że o ja pierdole. I wtedy wpada mi do głowy ostatnia opcja – ogród, taras, czy chuj wie co to jest, a kiedy idę w tamtym kierunku i znajduję po drodze kilka strzykawek, nawet rozwalonych i modlę się, żeby znowu nie wjebać się w szkło i wtedy … wtedy głosy stają się coraz wyraźniejsze i … może nawet je rozpoznaję(?), mimo, że nie chciałabym wiedzieć kogo zaraz spotkam, ale, kurwa mać, to jest najzwyczajniej w świecie nieuniknione, może nawet mi znajome, bo … cóż, nie pierwszy raz  widzę moją matkę pół nagą, która podrywa mojego „kolegę” tym jej „życiowym” sposobem. Mówiąc „życiowym” mam na myśli fakt, że nie tylko opracowała to do perfekcji, ale podrywając jakiegokolwiek faceta sposobem „na dziwkę” jest w stu procentach sobą. Pech jednak chciał, że jej ofiarą stał się Izzy.
Mój Izzy…
Ech, kurwa, tego nie było!
Co ona może sobie teraz myśleć?! Gościu pojawił się w „jej” domu jakby z dupy i od razu uruchamia się w niej … TO, więc cokolwiek się, kurwa mać, nie stanie muszę to przerwać! Chociaż … on pewnie mógłby uznać „jaka matka, taka córka”…
Smutne, ale prawdziwe, co? Jak jasna cholera, szczególnie, kiedy Jenny-ninja wychodzi zza winkla i liczy na zawał bohaterki-cichodajki. Ech, serio? Ja pierdole… Coś mi to nie wyszło, so whatever i przejdę do rzeczy – matka ma mordę jakby zobaczyła ducha…! Ha! Kurwa, wiem, że wyglądam jak zombie!
- Tobie się, młoda, w dupie poprzewracało – oznajmiła, a mnie nagle zainteresował fotel bujany, na którym siedzi. Ee, łat da fak…?
- Bo tobie… – wymyśl coś, wymyśl coś i spierdalaj! – …bo tobie, stara, to niby nie? – ale jej dowaliłam, łał, aż się posra… - Z resztą… Co wy tutaj, kurwa robicie?
Tak, tak, zrób jej awanturę!
I właśnie teraz przypomniałam sobie, że, o kurwa mać, nie przyszłam tu sama -  Izzy, który odgrywa dzisiaj rolę niesprawiedliwie skazanego … stoi w drzwiach do tarasu i pali fajkę. Spoko, spoko… W tym momencie nie wiem czy powinnam się śmiać czy płakać, bo … no cóż, jestem gotowa wyrwać matce wory pod oczami, że mi tu chłopaka …TFU!... kolegę molestuje, a on ma wyjebane. I nagle widzę nawet, że to ułatwia mi to zadanie, więc …
- Whatever – mówię, tym samym naśladując mojego towarzysza i ciągnę go za rękę z powrotem po schodach do mojego pokoju, i … coś chyba zrozumiałam, bo albo to skutek uboczny „dużej przerwy” niezażywania koki, albo po prostu mnie pojebało, ale … no, kurwa, sami się domyślcie… Zachowuję się jakbym była zazdrosna! Serio ze mną źle…
Gdy zamykam drzwi od pokoju … a raczej mojego prywatnego złomowiska, widzę jak Izzy się rozgląda. No pewnie, założę się, że większego syfu nie widział, a przynajmniej nie był to pokój dziewczyny i … i co dalej? W powietrzu odór fajek i wódki, a na podłodze nawet kilka petów, czyli … równie dobrze mogłabym powiedzieć „czuj się jak u siebie”, ale przychodzi mi do głowy coś, co powinno być bardziej … odpowiednie(?) i powinno rozpocząć rozmowę. A przynajmniej na to liczę…
- Więc – ho ho! Chwila prawdy! – Witaj w moim jebanym piekle!
- Co ty pierdolisz?! – okeeej…? Tak, NAGLE zaczęła działać koka, a on z posągu stał się człowiekiem. Mam na myśli, że … dostał niezłego kopa, kiedy natknął się na moją kolekcję winyli. – Toż to skarbiec, kurwa!
- Myślisz? – nie, nie próbowałam po raz kolejny zarywać… To była zwykła ciekawość.
- Ja to wiem – powiedział i … szybki skurczybyk… Już przeglądał, jak to sam określił „skarby”.
Przyglądałam mu się … krótko, naprawdę i nie żeby coś, bo pewnie zachowuję się jak gwałciciel przed wykonaniem zadania, więc o dziwo … odgoniłam tą myśl i znalazłam sobie jakieś zajęcie, o ile mogę to tak nazwać. Mówię teraz o czymś, co powinnam zrobić już dawno – wziąć prysznic, tak więc oznajmiając wampajerowi moje plany poszłam gdzie iść miałam i z każdym ciuchem mniej, chociaż dużo ich na sobie nie miałam, czułam się coraz lepiej – poważnie. Jakbym w przeciwieństwie do wcześniejszego uczucia samobójstwa, teraz odczuwałam zmartwychwstanie, a kiedy stałam pod tym chłodnym strumieniem przez dłuższy czas, albo miałam haluny, albo to dzieje się naprawdę… Słyszę dźwięk strun od gitary i …
Izzy… Znalazł gitarę? Znalazł. Może coś zagra…? Fajnie by było…
I przez krótki czas - albo to mi tutaj wskazówki zegara się naćpały – słyszę jakby próbował ją nastroić, i dość wyraźne przekleństwa, ale w tej chwili wolę skupić się na doprowadzaniu siebie do stanu używalności, jednak chwilę potem jak udało mi się umyć włosy zauważyłam, że … kurwa … nie wzięłam ciuchów na przebranie. Ale nie mam zamiaru z tego powodu rozpaczać, nawet przeciwnie – wykorzystam to… Tak, kolejny szatański plan, chociaż nie wiem czy jeszcze mogę to tak nazywać – nie robię tego na złość komuś, tylko dla swojej przyjemności.
- Izzy! – tak, dokładnie… - Podaj mi jakieś ciuchy.
- Po chuj? – chyba rozmowa z moją mamą go odmóżdżyła…
- Bo szafę mam w pokoju, a nie w kiblu, kurwa – ach, ten sarkazm.
Czy go odmóżdżyło? Chyba to cofnę, bo raczej zrozumiał aluzję – zakręciłam wodę w prysznicu i oparłam się o ścianę przy drzwiach czekając na niego, a kiedy w końcu stanął w drzwiach już w samych spodniach, a za nim leżały porozrzucane ciuchy, ja zauważyłam to, co chciałabym oglądać odrobinę częściej na tej pokerowej mordzie – uśmiech. Ale przejdźmy do konkretów, chociaż dużo ich już nie będzie, więc skomentuję to tak – powtórka z rozrywki.

27 komentarzy:

  1. noo to się działo :D wiedziałam, że w końcu ulegnie Isbellowie :P ja wiem, że to wszystko alkohol i koka, ale może jednak coś naprawdę ją do niego ciągnie, a nie tylko chęć zemsty na Rudzielcu...cholernie mi się podobało...uwielbiam Izzy'ego także nie mam nic przeciwko takim rozdziałom :) pisz szybko nowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, miło, że nie masz nic przeciwko : 3
      A nowego mam już ... trochę (czyt. półtorej strony) .____.

      Usuń
  2. Twój rozdział przeczytam i skomentuje jeszcze dziś, a tym czasem zapraszam na siódmy i ósmy rozdział Slash story w jednym. XD
    http://breath-of-memories.blogspot.com/2013/02/slash-story-siodmy-i-osmy.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, TERAZ JA Xd

    Więc... powiem Ci, że .... brzucho mnie boli ;)

    ale co do rozdziału, to OMNOMNOMNOMNOMNOMNOMNOMNO *.* STRAAAAAADLIIINNNN, STRAAADLIIINNNN ^^

    ja wiedziałam, że to się tak skończy ; )


    wiedziałam kurwa xD

    Czekam do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Więc... powiem Ci, że .... brzucho mnie boli "
      Ta informacja odmieniła moje życie .____.

      Usuń
  4. Ha, ha supeer! Czytałam Twój rozdział około 2 godziny. Genialna jestem. W połowie zaczęłam się śmiać jak opętana. Dobra, opętana to ja jestem... Tutaj powinien być tekst dla osób powyżej 18 lat, ale autor go nie wstawi xD. Dobra, nie mam odwagi. Nie, no nie wiem co mam napisać. Dzięki za Pink Floyd'ów. Umilili mi czytanie i przy okazji kolejny utwór do kolekcji. Hehehehe dobra teraz to na serio nie wiem co mam napisać :(
    Ja chce mieć Izziego na noc do siebie. "Można by powiedzieć, że gwałcę otwór na klucze już dłuższy czas..." - nie wiem czy wiesz, ale tym tekstem to mnie rozjebałaś. I było coś jeszcze.... Hmmmm.... Idę szukać.
    Dobra wyrwane z tekstu " wskazówki zegara się naćpały " - to też mnie rozjebało. Proszę pisz dalej. Mam nadzieje, że nie będę teraz czytać 2 godziny... :D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuźwa, wiesz, to by było jeszcze bardziej popierdolone, żeby NIEPEŁNOLETNIA autorka pisała coś dla osób powyżej 18 lat, mam rację? : >

      Usuń
    2. Noo tak ;). Ale nie takie rzeczy pisze, a jestem niepełnoletnia. Ach przyznałam się. Ale to zeszytach. Ach ta głupia wyobraźnia. Dlaczego napisałaś dużymi "niepełnoletnia"? Wiem nie szpanuje wiekiem, ale co tu gadać.

      Usuń
    3. Dlaczego?
      Takie niby podkreślenie, wiesz, żeby było jakby w zdaniu większy nacisk na to słowo...

      Nie wiem, whatever. : >

      Usuń
    4. Aha. Nie no, spoko. Ale się tak zastanawiałam nad tym i się zapytałam. :)

      Usuń
  5. No więc hmmm... opisujesz to wszystko w taki sposób, iż jestem pewna, że żaden dorosły by tego nie ogarnął. Piszesz to porostu w taki sposób, że można mieć wrażenie, że są to jakieś skrawki myśli Janny, które no cóż. Na swój dziwny sposób są cholernie oryginalne i bardzo dużo mówią o tym jak ona się z tym wszystkim czuje...
    Cóż... Seeeex z Izzym <3 loveloveloveee <3
    i głupia matka... ale przynajmniej widać zazdrość Jenny, tylko pytanie, czy ona serio jest zazdrosna, czy to tylko przez narkotyki... hmmmm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się w ogóle dziwię, że ... ya know, że ktokolwiek to ogarnia, a co dopiero dorośli. ; x A co do zazdrości Jenny ... już mam na to plany, muszę ci powiedzieć, i wszystko się wyjaśni. Przynajmniej mam nadzieję, że się wyjaśni. : 3

      Ano i ... KURWA! Dziękuję, że uznałaś ten pijacki bełkot za oryginalny! :-*

      Usuń
  6. Rozdział zajebisty, w dodatku ten tego z moim Stradlinkiem... mrr : 3
    Zaobserwowałam (dopiero teraz, kurde ;c) ale będę wpadała za każdym razem kiedy pojawi sie jakakolwiek informacja.
    Zapraszam do mnie: http://sophiestradlin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej, przeczytałam to już przynajmniej 5 razy... Dzisiaj. I przynajmniej 5 razy wczoraj..:D Ale ja to ta kocham i jaram się tym rozdziałem. Izzy, Izzy, Izzy..*-* Kurwa, myślałam o tym wszystkim do tego stopnia, że mi się to wszystko przysnilo (nie ma to jak sny erotyczne..xD), tyle że w roli głównej że mną i Stradlinem.. Jprdl.. Kocham ten rozdział, kocham mój sen, kocham Izzy'ego i Jenny też kocham, a co.!..;D <3 I tak... W następnych też chcę Izzy'ego.! Jestem jego psychoffanem prawie tak wielkim jak Twoim..;D Także... Ja chyba będę kończyć ten bezsens, nie.? Czekam na kolejny i pozdrawiam..;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hyhy, to żeś psychoffan, to wiedziałam już dawno, ya know? I teraz szczególnie to podkreśla to "studiowanie" tekstu, o ile mogę ci wierzyć ... hmm ? :>
      Ha! I ... też to zauważyłaś? Seks z zimnokrwistym stał się hitem! hohohooo ; o

      Usuń
    2. Noo zauważyłam..;D I serio to przeczytałam tyle razy..;) x)
      Ale kurde.. Przeczytalas mój rozdział.?.. Hał najs, kurwa..<3 Hah, jak rozumiem poprzednich nie.? Streścić Ci.?..xD Ej ale szok przeżyłam, jak weszłam na bloga, a tam Twój komentarz..:o Ale no.. Miło mi bardzo..:D ;*

      Usuń
    3. STRESZCZAJ!!
      Nie żeby coś, ale byłabym w pyzdu wdzięczna. : 3

      Usuń
    4. To ja sb to napiszę w wordzie i tu Ci komentarz walne wieczorem..xD

      Usuń
    5. To ja sb to napiszę w wordzie i tu Ci komentarz walne wieczorem..xD

      Usuń
    6. Oczywista, czekam. : 3

      Usuń

  8. O kurwa, więc po kolei…
    Prolog – April się wkurwia, w sumie to na samą siebie, że nie może żyć tak jak chce, wszyscy ją ograniczają, ojciec chce dla niej jak najgorzej, a do tego wszystkiego rano pokłóciła się z bratem o byle pierdołę. Wyżej wymieniony brat, czyli jak już wiesz – Thony, przychodzi ją przeprosić. April nagle wpada na szatański plan i każe się Thony’emu pakować, bo wyjeżdżają, ale jeszcze nie wiedzą gdzie. (April poważnie zastanawia się nad LA).
    Rozdział 1 – Rodzeństwo łapie stopa do LA. Kierowcą jest nijaki Paul. Paul dowiaduje się, że nie mają gdzie spać i oferuje im nocleg na kilka dni u swoich kumpli, do których właśnie jedzie pomóc z zespołem, bo to cioty i same nic zrobić nie potrafią. April i Thony są dozgonnie wdzięczni, itp. itd. Pierwszy wita ich Duff, potem poznaje w salonie Izzy’ego , Stevena i Axla. Ten ostatni uśmiecha się do niej ‘dziwnie’. 10 minut później jest pijana. Na dół schodzi Slash i April strasznie się Hudson spodobał, ale uznaje to za skutki alkoholu.
    Rozdział 2 – Slash budzi się obok April i zastanawia się, co się stało. W końcu dochodzi do wniosku, że jej NIE przeleciał i jest niezmiernie zdziwiony tym faktem. Wychodzi na spacer, prawie gość go przejechał herley’em, padają wyzwiska, bo ‘jestem Slash, zajebiście skromny bóg gitary, mnie się nie przejeżdża’. Hudson wkurwiony wraca do domu, a tam wcale humor mu się nie poprawia, bo Axl zarywa do April. Rudy kłóci się ze Slashem, no to April stwierdza, że są pojebani i gdzieś ucieka. Izzy docina Slashowi, że się zakochał, to mulat wyrywa mu Danielsa i rozpierdalając wszystko dookoła zamyka się w pokoju z gitarą. Zasypia, a ze snu budzi go pukanie do drzwi.
    Rozdział 3 – Duff poszedł do Axla i mu dogadywał, że tylko dziwki go chcą. W końcu Rose nie wytrzymał i rzucił w niego szklanką… Z resztą whatever, bo i tak nie trafił, a McKagan jakoś szczególnie się nie przejął. April zamyka się w pokoju Stevena i ogólnie razem szczerze gadają, ćpają i tym podobne, aż razem zasypiają. A Axl dla odmiany poszedł na dziwki.
    Rozdział 4 – Duff wbija do pokoju Slasha, czuje się jak u siebie, chla jego wino i wgl. Slash się wkurwia i schodzi na dół, gdzie na kanapie śpi Thony, a na stole leży kokaina… To już chyba wiadomo, co Slash z nią zrobił. Zanim Thony się obudził, to Hudson był tak naćpany, że nie dało się z nim pogadać i Thony wyszedł na spacer. Po drodze spotyka Axla, który poleca mu dobry burdel, ale wybiera jednak bar. Rose wraca do domu, mylnie wnioskuje, ze wszyscy w tym domu urządzają orgie i to jeszcze bez niego.
    Rozdział 5 – wszyscy się jarają, bo ‘Welcome to The Jungle’ w TV puścili i ogólny zaciesz.
    Rozdział 6 – April leży z Hudsonem na kanapie i dziewczyna orientuje się, że nie ma Paula. Slash i Steven ją wkręcają, że umarł, ale w końcu mówią, że ich promuje i załatwia koncerty, niedługo powinien wrócić. April orientuje się, że nie ma Thony’ego (spostrzegawczość, Ya know..xD) i nigdzie nie może go znaleźć. W końcu Axl zaprasza ją do siebie. Chwilę gadają, April zagrała mu coś na gitarzę, trochę pośpiewała, Axl stwierdził, że zajebiście. No to April wiadomo, ucieszyła się, przytuliła się do niego. A ten to kurwa perfidnie wykorzystał i chciał ją zgwałcić. Na szczęście sytuację uratował Duff, który przechodził obok. Duff drze morde na Axla, April wybiega, wpada na Izzy’ego i zaczyna ryczeć mu w koszulę. Slash przejmuje pocieszanie April, a Stradlin idzie się spotkać z niedawno poznaną Molly. McKagan mówi Slashowi co się stało. Stevie nagle proponuje pizzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział 7 – Thony wraca do dumu. Spotyka dwie namolne dziwki, ale im ucieka. Nie wie jak dojść do Hellhouse’u, pyta o drogę gościa, siedzącego na krawężniku. Gość opowiada Thony’emu historię swojego życia i okazuje się, że to niedawno wywalony z Matalliki (wiem, daty mogą się nie zgadzać) Dave M. , który jest idolem Thony’ego. Jednak Thony’ego przeraża ten obrazek i spierdala do domu. W pizzerii Steven próbuje ukraść jakiejś babie torebkę, twierdząc, że to Adriany (jego dziewczyny), wszyscy załamka, ogólna rozpierducha, Steven nagle dostaje ataku brechtawki imuszą spierdalać przed wkurwionym właścicielem lokalu. W domu wszyscy wpadają na pomysł, żeby nagrać taśmę dźwiękową, jak Adler pieprzy się z Adrianą i zmontować to z Rocket Queen. Wszyscy chętni, a Steven najbardziej.
      Rozdział 8 – Axl znów stwierdza, że wszyscy ruchają, a on nie, wstaje wcześniej i dzwoni do Adriany, z którą już dawno temu sypiał, zanim była z Adlerem. Umawiają się w studiu i zaczynają pieprzyć. Do studia wpada Steven i jest wkurwiony, że wohohoho. Ale ostatecznie postanawia się do nich przyłączyć. Izzy wraca do domu po przyjemnie spędzonej nocy z Molly. Duffa nosi, bo podejrzewa, co się dzieje z Axlem, Stevenem i Adrianą. Izzy dzieli się ziołem ze wszystkimi, oprócz McKagana, więc ten ostatni zamyka się w pokoju, bo nikt go nie rozumie. Steven zrywa z Adrianą, wraca do domu i opowiada wszystko wszystkim..x)
      Rozdział 9 – April podnieca się Slashem, Steven naćpany pierdoli coś o delfinach i syrenach, które były pedałami. Wraca Paul. Załatwił kilka koncertów, wszyscy dziękują. Idą do studia nagrywać RQ. Dołącza do nich Molly. W studiu paznają roztrzepaną blondynkę – Nathaly. Molly opowiada trochę o sobie, ale to nie tak ważne. Potem party hard. Axl siedzi z Nath w kuchni, ale mu się nudzi, to wbiega do salonu i na poczekaniu wymyśla ‘Nightrain’. Rudy wychodzi na dach, zauważa gliny i ratuje przed nimi Nath, wciągając ją na dach… A potem ją tam rucha, whatever. Duff mówi April, że ją kocha, ale ona czuje coś do Slasha. Ale że Jonson jest pijana, to Duff zaczyna się z nią lizać. Zostaje to przerwane… No cóż, April zmieszała trunki i rzyga..xD Potem April idzie ze Slashem rozpierdolić butelki o ścianę i łapie ich policja. Niestety telefon z więzienia odbiera pijany Thony, który ma na wszystko wyjebane. Ogólnie siedzą w celi z Sebastianem Bachem i prowadzą rozkminy. Molly wkurwia się na Izzy’ego, że ma wszystko w dupie. Stradlin mówi jej, że jest dilerem i zabiera do piwnicy, gdzie przetrzymuje towar. A potem się tam pieprzą (no nie kurwa, znowu..xD). Stevena nawiedza Adriana, ale Adler woła Thony’ego, żeby mu pomógł. Thony zabiera Adrianę na góre i zastanawia się, co z nią zrobić. Postanawia wyrzucić ją przez okno, ale sytuację ratuje Snake (ze Skid Row), bo proponuje wspólne chlanie.
      Rozdział 10 – uczucie między Molly a Izzy’m kwitnie. Starają się ogarnąć po imprezie. Okazuje się, że Steven jest w szpitalu, bo zapadł w śpiączkę (przedawkował). Smutni wracają do domu. Duff i Axl jadą wyciągnąć Hudsonów i Bacha zza kratek. Izzy i Molly wykorzystują chwilę i.. Pieprzą się..xD April się budzi, jest sama w domu. Reszta pojechała po Stevena do szpitala, bo już się zdążył wybudzić. Izzy przyprowadza ze sobą psa, którego nazywa Pies i od tej pory mieszka w Hellhousie. Kilka dni później wszyscy mają kaca. Steven się zsikał, bo Axl nie chciał go wpuścić do kibla, Duff się w to wypierdolił i wgl.. Axl odkrywa, że w Rainbow gra jakiś polski zespół. Idą tam. Okazuje się, że to Michelle z zespołem, czyli znajomi April z Seattle. Axlowi się Chelle podoba, siedzą wszyscy razem, gadają i piją. April wychodzi ze Slashem się przewietrzyć, a kończy się na tym, że pieprzą się na ulicy. Przyjeżdża gliniarz Jerry (ten sam, co do hellhouse’u).

      Usuń
    2. Rozdział 11 – Axl zarywa do Michelle, impreza przenosi się do Hellhouse’u. Slash dzwoni do Axla, żeby ich wyciągnął, ale Rudy ignoruje prośbę. April dzwoni do Izzy’ego. Stradlinek ich wyciąga i mówi, że to tylko dlatego, że jutro grają koncert. W Piekle impreza ze Skid Row, Metalliką, Motleyami i Cindrellą. Adriana znów ich napastuje, ale szybko wylatuje za drzwi. Potem koncert. Gunsom wizerunek przygotowuje Barbi von Greif. Opis koncertu, było zajebiście. Thony wyjeżdża z zespołem Michelle z powrotem do Seattle, za to Michelle zostaje. Następny dzień, Slash ma urodziny. Dostaje gitarę i węża – Clyde’a. Axl chce porozmawiać na osobności z Chelle. Chce się z nią pieprzyć i tego nie ukrywa. Michelle odmawia, Axl wpada w szał. Chelle ledwo ucieka i potem ćpie ze Stevenem.
      Rozdział 12 – April dowiaduje się, że Paul jest przemytnikiem narkotyków i dlatego ciągle znika. Slash popada w samo zachwyt (ale ta ‘skromność’ Hudsona u mnie to już norma). Matka Duffa dzwoni, że przyjeżdża. Robią porządek. Marie McKagan okazuje się być mega wredna. W końcu Molly na nią wyjeżdża, Duff mówi jej, że jej nienawidzi, a Marie wychodzi zdziwiona, co takiego zrobiła. April ma wątpliwości, co do jej związku ze Slashem, ale Hudson próbuje je rozwiać. Axl wychodzi na spacer, ma przeróżne rozkminy. Zdaje sobie sprawę, że zależy mu na Chelle i dziewczyna postanawia dać mu jeszcze jedną szansę. Izzy postanawia, ze zostanie malarzem. Wszyscy polują na szczura, którego Steven przyuważył pod ścianą.
      Rozdział 12 i pół – wspomnienia. Okazuje się, że Duff i Molly znali się wcześniej i bardzo dużo dla siebie znaczyli. Nie poznali się, starali się wyprzeć tą znajomość z pamięci. Ale w pewnym momencie Duff orientuje się, że Molly to jego Gertrud. To jak chcesz, to możesz przeczytać, bo bez sensu przytaczać.
      Rozdział 13 – Wszyscy jadą pojeździć na rolkach, rowerach, deskach itp., itd. Było.. Ciekawie..xD Steven się zgubił, zaczął martwić, że już nigdy nie zobaczy żywej duszy aż nagle wpadł na pewną niebieskowłosą istotkę o imieniu Blue. Axl poszedł do okulisty i musi nosić okulary. Paula zatrzymali na granicy i musi odsiedzieć 5 latek. Slash zgubił Clyde’a, April pomaga szukać. Hudson chce jej powiedzieć, że ją kocha, ale słowa nie przechodzą mu przez gardło. Okazuje się, że Clyde się wygrzewa przed domem bo Axl, który nie lubi węży, ‘przypadkiem’ go wypuścił. Izzy sprzedał obraz za 10 000. Michelle poszła na sesję zdjęciową, a po powrocie znów pokłóciła się z Axlem.
      A 14 już znasz..;) Kurde, to ‘streszczenie’ trochę długie wyszło, ale chuj, najwyżej nie przeczytasz..;D

      Usuń
  9. Witam, przeczytałam no to skomentuję, pewnie. Z góry mówię, że będzie to słaby komentarz, bo nie mam siły nic pisać, ale muszę, bo mnie wkurwia fakt, że mam jakieś dziwne zaległości. Ech, głupia Isbell.
    Nie wiem zasadniczo jak to skomentować. Cóż, nasza Jenny lubi sobie...zaszaleć? Dobre określenie? Narkotyki, alkohol...Izzy. Izzy, no wiadomo <3 No, ale wiesz ,,- Izzy!(...) Podaj mi jakieś ciuchy.
    - Po chuj?''
    Jakież to jest piękne, nie wiem czemu, ale rozwalił mnie ten przesłodki i romantyczny dialog.
    No, to ja czekam na następny rozdział i chciałam dodać, że słuchałam tak sobie Motley i Motorhead na twojej playliście i jeszcze rybki nakarmiłam i generalnie to...to zajebiście, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, co do Jenny, ja bym to bardziej ... powiedziała, że się po prostu kurwi, ale cii, nie będę obrażać bohaterki własnego opowiadania .___.
      Ha, no oczywiście, to najsłodszy i najbardziej romantyczny dialog na świecie, z pewnością. : 3

      Usuń
  10. Hendrix z nami, nimfomanami.? xD
    No bo kurde... Jaram się Izzy'm jak... Jak Izzy heroiną..x) Hahahahaha- i teraz właśnie się śmieję, chociaż szczerze mówiąc, wcale się nie dziwię..;D xD
    No to się cieszę, że Ci się podoba.. Pod patologię to podchodzi, niewątpliwie..:D
    Mmm.. Decyzja o Thony'm zapadła. Ucieszysz się.? No cóż... ZOBACZYSZ.! ;D
    Jestem w trakcie pisania rozdziału, także no... Cię poinformuję, jak wreszcie kurwa skończę.. ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. ./go/anonymouscommentshelp
    javascript:void(0)
    javascript:void(0)

    OdpowiedzUsuń