czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 21.

GOD DAMN IT! .___.

Rozdział miałam dodać później, czyli AŻ jutro, ale pech chciał, że cholera wie, czy będę w posiadaniu neta i w ogóle komputera, ale cóż, jak to napisałam wcześniej - po prostu pech. Podobnie jak godzina, bo dodaję to po dziesiątej, kiedy normalnie powinnam gnić w szkole, albo jeszcze spać, a jak się okazało ... gniję przed kompem o tej chorej porze... Zbieg okoliczności? Nie, moja głupota. :))))))

+ Pan Dwudziesty Pierwszy powinien w pewnych fragmentach być od osiemnastki, mimo, że nikt tu się nie rucha, HA! Też mi wytłumaczenie...
++ Tam gdzieś jest piosenka Zeppelin'ów, ale ... ja "mądra" stwierdziłam, że  dalszą część - czyli gdzieś od połowy - fajniej się czyta przy Driver's Seat.

~*~

Zastanawialiście się kiedyś nad sobą? Nad tym czy obchodzicie kogokolwiek, czy może ten ktoś się z wami liczy? Jakby … mieć świadomość, że gdyby jutro miało was nie być, czy ten ktoś by się przejął? Może by płakał, może przyszedłby się pożegnać ten ostatni raz, a może nie… Może chciałby odejść z wami? Na pewno by cierpiał, gdyby był, powinien, więc … dlaczego nie każdy człowiek ma kogoś takiego? Ja nie mam. Jestem jak … sama nie umiem tego określić, bo ciągle przyjmuję jakieś ciosy, które zadają mi naprawdę przeróżne osoby, i ostatnio dość często ta myśl mnie zastanawia – wiecie, co by było, gdyby… Więc co by było, gdybym teraz była w drodze na tamten drugi świat? Coś czuję, że jestem tego bliska, może nawet bardziej niż mi się wydaje, a … kto wie, może nawet podświadomie chciałabym tego, ale … pewnie niektórzy uznają, że zachowuję się jak jakiś niedorozwój – jestem taka głęboka, tak mnie to wszystko rani, i on mnie rani, że tego nie wytrzymam i podetnę sobie gardło kawałkiem zbitego lustra. Czujecie sarkazm? A może dla większej dramaturgii napiszę mu list pożegnalny, że … to wszystko przez niego, że nie chcę mi się żyć… Gówno prawda, pewnie i tak by się nim podtarł…
A mówiąc już jak człowiek … to wszystko nie zmienia faktu, że krew mnie zalewa o ironio nie przez niego – przeze mnie, bo nie mogę uwierzyć, że jestem aż taką idiotką… Ba, idiotka to mało powiedziane, jednak problem w tym, że nie mam na to słów, i nie mam zamiaru pisać żadnego listu, czy … czegokolwiek, więc jak słusznie zauważył mój heroinowy dzieciak i jego kochanek – mam nie równo pod sufitem. I za to mnie kochają…! Kochają? Możliwe, a może wręcz przeciwnie, ale to nie ważne, bo w tej chwili szukam w kieszeni kurtki mojego kochanka – ktoś mi chyba podpierdolił fajki, nie fajnie… Ale chyba rehabilituję się tym, że Izzy częstuje mnie jednym, Steven daje ognia i wszystko znowu jest w najlepszym porządku. Wiem, mam wysokie wymagania! Wysokie one, czy nie podoba mi się stan rzeczy – z tego co się orientuję dochodzi godzina 19, słońce powoli już zachodzi tworząc na niebie wzory, które są godne podziwiania, tak więc podziwiam, ale … co mi z pięknego widoku, kiedy w głowie mam szambo – dosłownie. Zastanawiam się jak mogłabym dostąpić zaszczytu … nie przejdzie mi to przez gardło … bo kilka godzin wstecz miałam zaszczyt poznać niejaką Erin. Dziewczyna miła, nawet ładna – nie, nie jestem lesbijką – tylko problem w tym, że ona też nią nie jest. Jest za to dziewczyną Axla (wyrazy współczucia) z którą to był już dłuższy czas, ale … pewnie zadajecie sobie teraz parę pytań, mam rację? W sensie … czy jestem zazdrosna? O zgrozo, nigdy w życiu! Czy mam jakiś inny jakże tragiczny problem? Ano, owszem, zjeby – rudzielec zdradzał ją ze mną i … i co, sami wiecie – jeszcze raz składam jej wyrazy współczucia … bo pewnie teraz jest na moim miejscu, gdzie to była skazana na uprawianie ostrego, pozbawionego uczuć seksu i … ech, staczam się, oj staczam…
Tak w ogóle to … ciekawe jakby to było dosłownie – staczać się z dachu hellhouse, na którym siedzę z moimi heroinowymi braćmi. Tak, wcześniej mówiłam na nich inaczej… Chuj wam w dupy! Wygodnie tu, nie powiem, szczególnie, że słońce przygrzewa i jest tak przyjemnie ciepło, że przytulam się do samej siebie, Steven do mnie, a Izzy … Izzy skubie słonecznik i jest szczęśliwy we własnym świecie, nawet się nie odzywa… Nikt się nie odzywa, bo z dołu słychać Since I’ve Been Loving You i wszyscy coś za bardzo się wsłuchali … wczułam się też ja, więc nic mi to nie przeszkadza, a czas płynie wolno i w końcu przyjemnie, kiedy zapijam jonita night train’em, i to cholerstwo tak pięknie ze sobą współgra niczym Page z gitarą, że czuję się napalona tym smacznym zapaszkiem. Moi towarzysze tego nie podzielają i robi mi się smuto… Ale na jedną krótką chwilę, naprawdę krótką i zaraz wraca moje uczucie, gdy Izzy częstuje mnie swoją dzisiejszą kochanką, i chyba dlatego, że ten słonecznik już jest na wykończeniu nie chcę odbierać mu tej przyjemności i odmawiam, a on wzrusza ramionami i skubie dalej – jak to on, prawda? Nie to nie i się pierdol…! I że niby ja jestem taka sama? Tak, też jestem zimnokrwistym skurwysynem… Ale teraz tego nie widać – kiedy przypominam sobie o przyklejonym do mnie Steviem, i czuję jak powoli zaczynam się uśmiechać, więc z tej euforii pozwalam mu spalić mojego jonita. Chojny gest…
Mogłabym tak spędzić  życie – siedząc na dachu, patrząc w słońce i mieszając zapach ciepłego powietrza z dymem fajek wtulać się w czuprynę Stevena. Tak, dokładnie – żyć nie umierać, gdy procenty przybywają, a w głowie kłębi mi się pewna myśl, która katuje mnie od dosłownie kilku sekund. W zasadnie ostatnio ciągle mi w głowie szatańskie plany, czy inne hasła pod wezwaniem trzech szóstek, ale ta jest o dziwo inna od pozostałych, bo mimo iż ta chwila jest jedną z najlepszych w moim zachlanym życiu chciałabym ją jeszcze odrobinę urozmaicić, dodać jej energii, może nawet sensu. I chociaż równie dobrze mogłabym zaaranżować coś, co byłoby co najmniej godne nazwania kiczowatym gównem z romansidłem, ja jednak myślę o czymś innym, o czymś co…
- Izzy … ?
On ma czego potrzebuję, i mówię to tak nagle, że czuję jak Steven wzdryga się delikatnie i mało co się nie krztusi dymem, i wszystko jednak nabiera sensu, bo gdy opuszki jego palców w jakiś magiczny sposób wpełzły pod moją bluzkę, ja poczułam tą przyjemność ze zdwojoną siłą.
- Hm? – moja potrzeba na mnie spojrzała dokładnie w tym samym momencie, gdy i ja odwróciłam wzrok. A zrobił to wyrzucając „za burtę” już pewnie pustą paczkę po tym jego słoneczniku.
- Masz jakiś towar. – to nie było pytanie, bo wiem, że zawsze go przy sobie ma, i właśnie tak rozumiem dodawanie energii chwili. Po prostu chciałam się z nimi naćpać i nic na to nie poradzę.
- I co w związku z tym? – wyglądał na zakłopotanego, albo mi się zdaje… Chociaż równie dobrze fakt, że przysunął się bliżej mnie mógłby w tej chwili wydać się dwuznaczny, a nie powiem, bo nie pogardziłabym.
- Daj trochę.
Chyba jestem zbyt pewna siebie myśląc, że rozkaz coś da, ale … jestem zbyt pewna siebie i rozkaz coś dał, bo nie minęło parę minut, albo minęła cała wieczność i tylko mi czas tak szybko leci, ale to nie jest ważne – ważne jest to, że modliłam się nad tą paczuszką koki, a w głowie nieźle mi się pierdoliło, gdy moje prawe kolano ocierało się o Stevena, a lewe o Izzyego. Ten pierwszy nie wydał się zbyt cierpliwy, i może to i dobrze, bo gdy układał na przedramieniu niedbałą kreskę, gdzieś w środku czułam jak jakaś durna siła nie pozwalała mi spróbować pierwszej… I czuję się z tym cholernie dziwnie, ale … nie mam najmniejszego zamiaru się nad tym zastanawiać, bo gdy dzieło Adlera po woli znika, a słońce z każdą chwilą wydaje się coraz mniejsze, a zastępuje je ciemność, odzywa się pewna trzeźwa część mojego mózgu, która karze nam zejść z dachu. I w tej chwili chyba działa telepatia, bo gdy Steven podnosi dupę i poprawiając spodnie jedną ręką, drugą wyciera resztę białego proszku z nosa i … zanim ktokolwiek cokolwiek powiedział stoimy we trójkę pod hellhouse, a ja mam ochotę ucałować ziemię. Brakowało mi ciebie…
To samo mogłabym powiedzieć, gdy czas ponownie przyśpiesza, Izzy wysypuje kokę na taras i … i woła mnie do siebie, a pomijając fakt, że już teraz ledwo ogarniam co się dzieje – pewnie to przez jonity – podchodzę do niego i siadam naprzeciwko, by zaraz potem czuć te pierdolone dreszcze, kiedy razem wciągamy to cholerstwo, a nasze twarze się stykają.
I teraz pojawia się bardzo ważne pytanie – co się ze mną, do chuja dzieje?!
I co się dzieje z Izzym?
I co się dzieje ze Stevenem?
I … wszystko nabiera kolorów tęczy i przyjemnego zapaszku morza, co miesza się z zapachem papierosów, i to działa jak afrodyzjak – Steven biegnie w moją stronę, dla odmiany w  przyśpieszonym tempie, a gdy ja zamieniam się w drgający ze śmiechu kłębek histerii , bo widzę jego minę, Izzy robi za moją tarczę, a  jego stan jest bardzo podobny do mojego i obejmuje mnie tak, by ten blond pudel mnie nie dopadł. Chwila nie do opisania, nie? A jednak, nawet i ja się w tym gubię. Szczególnie wtedy, gdy ten rzuca się na naszą dwójkę, i gdy w mojej głowie jest blender – ktoś wjebał do niego mnie i moich heroinowych braci i zmieszał w jedną całość – pewnie musimy tak teraz wyglądać… Jak dokładnie? Jak kupa naćpanych psycholi – starania Izzyego idą na marne, gdy sam przygniata mnie ramionami śmiejąc mi się w twarz, a Steven leży na naszej dwójce i nie płacze. Patola…! Kurwa, patola!
Próbuje go z siebie zrzucić, bo … w końcu każdy człowiek tlenu potrzebuje i nie zajmuje mi to długo, bo w końcu sam spełza i tym samym uwalnia mnie od „uścisków” tego … tego … tego obok. No kurwa, zapomniałam… Bo chyba na tym … dachu wysuniętym na taras zaczynają rosnąć gwiazdy i pokazują naszej trójce taki przezajebisty spektakl, który w końcu przeradza się w sztukę, gdy leżymy na tarasie stykając się ramionami… A te gwiazdy tańczą na różowym tle i …
- IZZY! – przypomniało mi się!
- JENNY! – ma głos jakby te skórzane spodnie ściskały mu jaja…! I jeszcze ten śmiech…
- STEVEN! – mój pudelek…
- JENNY! - ...on mówi!
I WSZYSCY ŚWIĘCI…!
I nagle czuję czyjąś rękę na moim udzie, która nie może znaleźć sobie miejsca i idzie od kolana, i idzie, i idzie, aż zatrzymuję się tam, gdzie (nie) powinna i mimo, że tak naprawdę przez spodnie nie powinnam dużo czuć, to jak wspomniałam wcześniej – dzisiaj czuję wszystko ze zdwojoną siłą, podobnie tak to COŚ. A w momencie, gdy ta dłoń zahacza o moją … kobiecość … i tak zostaje … słyszę śmiech Stevena. Stevie…? Serio? Za to oddech i wary Izzyego, które obcałowują moją szyję też czuję… I to zajebiste uczucie. Jestem rozchwytywana! …pożądana!
Ale to nie Stevie…
Patrzę lekko w prawą stronę zupełnie ignorując co się dzieje lub też nie na mojej szyi i nodze i … co widzę? Stevie, Stevie… Moja małpka bawi się jakimś woreczkiem, i zacieszając przy tym tak, jak tylko on potrafi, że aż w głowie huczy  mi i wali po ścianach przyćpanego koką mózgu, że … BROWNSTONE, BROWNSTONE, BROWNSTONE! I że tego chcę i zaraz wyrwę mu ten pierdolony woreczek i zużyję wszystko sama…! A tak swoją drogą, to nie mam bladego pojęcia skąd on to wziął teraz, bo … przecież ujawnił by się wcześniej, albo sam wszystko cichaczem buchnął. Mam racje, Stevie? Pozbawiłbyś nas zapasów? Ty samolubna, zaćpana cipo?! Nie, nie, nie, nie powinnam kolegi obrażać, raczej grzecznie poprosić, czy aby by się nie podzielił, więc kiedy w głowie układam sobie plan działania, moja ręka żyje własnym życiem, i gdy w jakiś magiczny sposób znajduje się na jego twarzy pieszcząc ją tak delikatnie, że ledwo coś czuję, on się odwraca i posyła mi ten słodki uśmiech na połowę ryja, aż moje serce wybucha i zaczyna wypływać z niego ciepłe i przyjemne coś, co karze mi obserwować jego tęczówki i źrenice, które rozszerzają się i zmniejszają w rytm tego, jak Izzy liże mnie po obojczyku… O Jezu…
To w ogóle możliwe?
W taki cholernie przyjemny dla mnie sposób się zgrali i ciągle leżąc na tym tarasie mam wrażenie, że dla jakiegoś obserwatora musimy wyglądać jak wstęp do tandetnego pornosa… Ale cóż – prochy, a ich i tak jest, było i będzie mi mało i myśląc o tym czuję jak moja bluzka zsuwa się coraz niżej, a strzykawka jest coraz bliżej i … muszę usiąść, bo zaraz zemdleję…
Siadam, a oni dalej leżą i żyją w swoim świecie, a może i nie, podczas tego … wspaniałego przedstawienia z gwiazdami na dachu i koncertem Led Zeppelin w mojej głowie, czuję na ryju ostatnie chwile właśnie zachodzącego słońca, które mówi do mnie … coś, bo ma brązowo-fioletowy odcień, w którym jasno mogę stwierdzić, że się zakochałam. A miłość to zło…! A to z kolei czuję, gdy przejeżdżam dłonią po karku i … wiadomo co, mam rację? I Izzy musiał dopełnić to swoim cholernym śmiechem…
- A w mordę ch-chcesz? – mówię do tego wyżej wspomnianego, ale … nie widzę go, widzę Stevena, który … cóż, wstał, zaraz po tym, jak o taras uderzyła już strzykawka i zyskał moje zainteresowanie, gdy usiadł na chodniku i pozbywając się koszulki i godności zaczął grać na niewidzialnej perkusji.
- Nie – Izzy ożył – to on się prosi o liścia, nie ja.
- Daj mu spokój – zaczęłam – nie widzisz jaki jest szczęśliwy?
- Też bym tak chciał – powiedział to dokładnie w momencie, gdy Stevie uśmiechnął się do mnie, i … szczerze zjebał nastrój zataczając się na moje plecy. Szczęście ma tylko w tym, że gdy poczułam te zimne łapki pod moją bluzką, które tak chaotycznie próbują znaleźć swoje miejsce byłam gotowa mu wybaczyć, a wtedy … kontynuował wypowiedź tuż nad moim uchem. – Ej, wiesz? – przytulił się do mnie mocniej i usiadł wygodniej, czym chyba obudził we mnie emocje, i … - Teraz jestem szczęśliwy.
Cóż mogę powiedzieć?
Nie wiem. Ale gdy następuje uczucie, którego nawet za kilka godzin nie będę pamiętać z przyczyn wiadomych i wiadomo jakiego uczucia, chciałabym tą chwilę przeciągnąć w nieskończoność, bo czuję się inną Jenny, nawet biorąc pod uwagę, że właśnie teraz Izzy wstrzykuję mi działkę i pomijając już nawet to, czuję się inna, bo … po raz pierwszy w moim parszywym życiu ktoś powiedział, że jest przy mnie szczęśliwy… I nawet jeśli odebrałam to źle, nawet jeśli rzucił takim tekstem, żeby choćby zaciągnąć mnie znowu do łóżka, słyszę to pierwszy raz w życiu i nikt mi tego nie odbierze – nikt mi nie odbierze uczucia … tego uczucia, bo chcę wstać i grać razem ze Stevenem na perkusji i znowu leżeć z nimi ramię w ramię pod rozgwieżdżonym dachem i mieć gdzieś w głowie głos Planta – teraz przyszedł Pan Brownstone i mi to zabrał i zamienił na nieludzkie pragnienie wzięcia jeszcze, więc biorę. Odrzucam Stevena i Izzyego i cały świat i dopadam ten cholerny worek i wysypuję wszystko, a wraz ze strzykawkami, małą działką koki wypadają tabletki… Dużo, dużo tabletek, które jak się domyślam, albo myśleć chcę mają tytuł „ekstazy” i zaraz je połknę, i wciągnę kokainę wstrzykując sobie w żyły brązowy płyn – wszystko inne mam w dupie.
Rzucam więc zimnokrwistemu jedną strzykawkę, żeby nie miał pretensji i się ożywił jeszcze bardziej i zaczynam swoje przedstawienie – znikają bezimienne tabletki, zostaje kilka ziarenek białego proszku, a strzykawki łamią mi się w rękach, więc biorę ostatnią, gdy echem odbijają się krzyki moich heroinowych braci, ale cokolwiek mówią, wiem, że i tak nie zrozumiem, bo ostatni płyn schodzi do połowy, a w połowie czuję, że robi się biało, na zmianę pojawiającymi się ich twarzami, które próbują mnie obudzić , a ja ściskam strzykawkę jeszcze bardziej, i gdy znowu leżę pod gwieździstym dachem i czuję ból w tyle głowy i słyszę jakiś świst, który … ignoruję do momentu, aż czuję coś ciepłego na ramieniu, i co widzę? Pół igły wystającej mi z ramienia i krew, która leje się strumieniami, a dalej jest znowu Plant, który wygina się na scenie i kończy swój koncert, kiedy wszystkie światła gasną i robi się tak ciemno…
Boję się…

16 komentarzy:

  1. O cholera....i co ja mam tu napisać???? Totalnie nie ogarnęłam, ale to nie Twoja wina :) wiem tylko, że było jedno wielkie ćpanie, a Axl okazał się jak zwykle chujem :D nie wiem kogo skrzywdził bardziej...Yyyy mam nadzieję, że nie przesadziła z tym koktajlem narkotykowym i to nie było przedawkowanie. Nic więcej nie jestem w stanie naskrobać...wybacz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekaj czekaj!! Podsumujmy. Najpierw joient, potem koka x2 i heroina x3, czy coś takiego. No to mi wygląda na ostre przedawkowanie. Ponadto mam wrażenie, że nasza mała Jenny waha się ze swoimi uczuciami między Izzym, a Stevenem i ja w pełni popieram wampajera. Rosa nawet nie skomentuje.
    A teraz co do jakości. Jeśli mam być szczera, to nie ma rewelacji. Szału nie ma, staniki nie latają, dupy nie urywa. Wcześniejsze rozdziały są dużo lepsze, a ja oczywiście sobie właśnie z ciebie żartuje bo to jeden z najlepszych rozdziałów i jestem pod wrażeniem XD Masz taki styl, jedyny w swoim rodzaju. Twój tok myślenia nadaje całej akcji oryginalności, choć i tak jesteś pierwszą osobą która opisała całą sytuacje Erin i Axla z perspektywy dziewczyny, z którą ją zdradzał. No ogólnie to podziwiam za... za całokształt XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurwa, no.
      Szczerze? Mało sie posrałam jak czytam ten komentarz, aż nagle ... "to żart". Kamień z serca, bo już sama zaczynałam mieć co do tego wątpliwości. ; x

      A co do ... niejasności(?) to narkotyków było o wiele więcej, ale, ya know, kolejne "coś" mam już napisane, więc okazuje się, że nie będzie tragedii. : 3

      Usuń
  3. Kurwa, ja wiedziałam, że ten rozdział się tak skończy, no wiedziałam. I powiem ci, że mi się to nie podoba. Znaczy podoba, no ale... sama wiesz. Ja się po prostu załamałam, Jenny miała być nieśmiertelna w mojej głowie, no ale, dobra, dobra. Poczekamy, zobaczymy. I kurde Steve i Wampajer. Ja pierniczę. Ale no ten, mam nadzieję, że akcja jakoś się ładnie potoczy, coś się fajnie ruszy i coś się stanie. No i oczywiście rozdział genialny. Czekam.
    Łączmy się w cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, no, nie załamuj się : 3
      Nic złego się nie stanie, a ja tu kurwa nie planuję tak szybko tego opowiadania zakończyć, soł. Jenny jeszcze jakoś sobie pożyje, JAKOŚ. :)

      Usuń
    2. Hej, nowy u mnie ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com
      ;]
      Jakoś. To chociaż tyle, haha.

      Usuń
  4. To terazz ... opowieści dziwnej treści ;P

    Miiaaanooowicie... myslałam, że rozdział skończy się trójkącikiem czy coś. ;P, tak szczerze mówiąc xD

    Twoje słowa, to wiesz, czasem muszę czytać podwójnie, żeby cokolwiek ogarnąć, więc... mi to pasuje ;P

    Tak teraz w głowie tkwi mi ta cała cuudoooowna scenka na baaalkonie, więc ... nie myślę.

    Generalnie, to KOCHAM TWOJE TEEKSTYY,

    ANIA MIAŁA FAJNY BIUST, GABA STYL, A STRADLIN COŚ CO LUBIĘ. STEVEN DZIŚ CAŁOWAŁ CUUDNIE COŚ TAM, BO BYŁAM Z NIM W GOGO KLUBIE.. Z AXLEM MOŻNA BYŁO DUPY RWAĆ, CHOCIAŻ WIEM, ŻE CHCIAŁA CIĄGNAĆ MU JUŻ CAŁY CZAS. HERA ZŁO, BO SLESZY ON, MÓGŁBY PO NIEJ DUFFA BRAĆ... HAHAHAHAHAHAHAHHA, ŹLE ZE MNĄ ( NIE ZABIJAJ MNIE ZA TO ) :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rzesz kurwa, ja pierdole, co za wstyd .____.
      To miało wyjść na światło dzienne? Na moim blogu?! Pojebało cię, kurwa?! Nie licz na spełnienie prośby - że niby nie mam cię zabijać - ale coś czuję, że pakuję pistolet za pasek od spodni i jadę do ciebie, mendo. XD

      Tylko weź pod uwagę, że ten pistolet muszę najpierw zdobyć, soł, whatever. : >

      Usuń
    2. Jezuuu, a to nie chcesz być fejmys ? :P

      Usuń
    3. Duuuuuude, to może ewentualnie przynieść złą sławę. XD

      Usuń
  5. Także ten.. Przeczytałam już wcześniej, ale dopiero teraz udało mi się skrobnąć sensowny komentarz.. Albo raczej komentarz, niekoniecznie sensowny..xD
    Dobra, to pierwsze co mi, nimfomance przychodzi do głowy to...
    ON JĄ LIZAŁ, ON JĄ LIZAŁ..*-*
    ... Czy coś w tym stylu..x)
    A tak poza tym... Ta pierwsza scena.. Kurwa, mogłabym tak całe życie. Stradlin, Steven, dach, ładne niebo (niekoniecznie, wystarczy Stradlin), narkotyki, alkohol (był alkohol? Bo niepamietam.. A chuj, u mnie by był)... No bez słonecznika, bo Izzy miałby ręce zajęte czymś innym.. Ekhem.. Erin, zboczona idiotko.. (facepalm)
    I zgadzam się z Clarissą, że jeden z najlepszych rozdziałów.. Co prawda momentami nie ogarniałam, ale taki urok tego opowiadania..;) I podziwiam Cię za to, jak piszesz.. No masz taki zajebisty styl.. Ja wiem? Kurwa, brechtam jak głupia, jaram się jak głupia, rycze jak głupia... O CHOLERA! Ty robisz że mnie zombie?
    O, a propo zombie, to uwaga, anegdotka (czy inny chuj).. Sluchalam sobie ostatnio The Cranberries - Zombi i przylatuje do mnie młodsza siostra, która ostatnimi czasy słucha Biebera (mama nie pozwoliła mi jej zabić, choć parę razy sama była bliska) i zaczyna mi ten pieprzony bjeberfan mówić, żebym tego nie słuchała, bo ona ma po tym koszmary. To ja na nią wyjeżdżam, bo jej od tygodnia tluklam o wojnie w Irlandii, o której jest ten kawałek i już jej kurwa referat zrobiłam na ten temat, a ten debil dalej nic nie pojmuje.. No żyje wśród debili normalnie. Tak czy inaczej już prawie się sobie do gardeł rzucami i nagle ojciec się pyta, o co się znowu klocimy. To ten maly skurczybyk podbiegł do niego i się jeszcze kurwa rozplakala.. To sb myślę, no nie, mam przejebane.. Znowu. A tu nagle ojciec też na nią wyjeżdża, że to o wojnie w Irlandii i jak ma koszmary, to koniec z telewizją, a nie tu zwala winę na dobrą muzykę. Aż się wzruszyłam normalnie..
    I teraz mam problem. Bo nie wiem po chuj to tu napisałam, nie? Ale już nie usune, bo szkoda 5 minut mojego życia.. No to jakiś moral wyciagne.. Kuzwa.. Yyy... Broń swoich przekonań, a będzie ci dane.? Kurwa, glupszego nie mogłam wymyślić.. Będzie Ci dane.. Albo spłoniesz na stosie. To zależy..xD
    Dobra, bez sensu to.
    Zapomniałabym.. Masz wpierdol! Co Ty kurwa zrobiłaś Jenny?! Ma być wszystko z nią ok, jasne? Moja matka była w mafii, jestem MC Gniazdo Junior, słyszałaś o mnie? Nie, no właśnie! Bo jestem tak zajebista, że nawet nikt o mnie nie słyszał! Więc no.. Że mną się nie żartuje, ma z nią być ok i chcę Wampajeraaa..*-* No.xD
    Czekam na kolejny i pozdrawiam..;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurwa, serio?
      Przebiłaś mój rekord w długości komentarza ... w ogóle, soł, gratulacje Ci. Ale poza tym, to ... nimfomanko cholerna < XD > tak, był alkohol, no bo ... cóż, dziwnie by było, gdyby go nie było, nie? W tym opowiadaniu zawsze ktoś musi chodzić najebany i nie ważne, czy skończy w łóżku z Axlem, czy zatoczy się na jakiś instrument. Ech, kurwa, też porównanie .__.
      Ale ... z jakiej racji mam robić z ciebie zombie, hm? Bo raczej "kochana siostrzyczka" ci ryje mózg, bo skoro TAK SIĘ, KURWA CZŁOWIEK WYSILA, a inny człowiek cały czas o Bieberze , to ... ya know, ale rozumiem, że młoda jest i pewnych rzeczy jeszcze nie pojmuje, soł, współczucia. I już nawet nie chodzi o wojnę w Irlandii, tylko o sam fakt jaka to muzyka, ale ja się na ten temat wypowiadać nie będę, bo pewnie rozmowa nie skończy się nigdy, czyż nie? XD

      Ano, i jeszcze coś...
      NIE STRASZ, NIE STRASZ, BO SIĘ ZESRASZ.
      I ja kurwa nic nie zrobiłam Jenny, wypraszam sobie, ja ją TYLKO naćpałam, albo ... przećpałam, ale whatever, bo skoro miałoby się coś z nią stać, to by na następny rozdział zakurwiałabym epilog, a tego w planach nie mam, więc zluzuj gacie, plyz.

      I kurwa jeszcze coś - gadasz jak Axl, wiesz "JESTEM ZAJEBISTA, ZE MNĄ SIĘ NIE ZADZIERA..." no kurwa, jebłam i nie wstaję. XD

      Usuń
    2. Ej no dzięki, przez Twoją odpowiedź rodzina i goście myślą, że jestem psychiczna, bo siedzę przy nich i brechtam do monitora..xD
      Tak myślałam, że był alkohol. Musiał być..:D
      And now girls say a pretty fly for a white gay
      Sorry, MTVrocks słucham i akurat the Offspring leci.. No.. Give it to me baby..;D
      No z takiej racji, że.. Nosz kurwa, nie wiem. Zmęczona byłam wczoraj i źle kojarzyłam fakty..xD No ja wieem, o jaki fakt chodzi.. Wgl już kurwa z rodzinką nie możemy, bo już było tak dobrze, już słuchała rocka, zaczynała Metalliki, aż tu nagle JEB! Bieber, bleee..
      Tylko ją przećpałaś.. Hahha.. Dobrze powiedziane. Ją przećpałaś, a siebie naćpałaś. Zanim zaczęłaś pisać rozdział. I nie wypieraj się, bo ja wszystko wiem..x)
      Hahah, no wiem. Tzn. Już wiem. Bo jak to pisałam, to myślałam o mojej matce MC Gniazdo, która takim właśnie tonem gada jak jej się włącza tryb mafiozy...xD Ale i tak lepszy tryb mafiozy niż tryb ukraiński... 'Jo ci czajo zaporze, usjondz dziecko, nje bjegoj, bo sje zmenczysz'.. I mów co chcesz, ale ja to się jej kurwa wtedy boję..;c xD
      Kuzwa, znów długo. Nie chciałam, nie zabijaj..;c A ten, najdłuższego komentarza to Ci walnęłam jak streszczenie pisałam, Ya noł..;)

      Usuń
    3. No nie ma za co, nie na za co, ale wiesz, teraz możemy ... ŁĄCZMY SIĘ, MY PSYCHICZNI : 3

      Ale jak widzę twoje zmęczenie zaczęło żyć własnym życie, i stało się co się stało, mam rację? Szczególnie, że ta dobra droga siostry poszła - mówiąc delikatnie - w pizdu i ... cóż, rozczarowanie jak najbardziej zrozumiałe, ale ... ya know, zawsze możesz ją zamknąć gdzieś ... nie wiem, w kiblu z wierzą i włączoną choćby Metallicą, i może ... kto wie, może by taka terapia wstrząsowa zadziała...? XD

      Ja pierdole, ale mimo wszystko nie radzę Ci się mnie słuchać. : 3

      Usuń
    4. No ale właśnie kurwa ta terapia wstrzasowa nie działa - już kiedyś sprawdzałam. Bo ona ma w sumie wyjebane na muzykę lecącą w tle, chociażby była tak głośno, że bębenki pękają.. Przyzwyczaiła się zołza, bo my zawsze słuchamy tak muzy, więc to na nią nie działa.. Co ciekawe, ona słucha w ten sposób częściej dobrej muzyki, niż biebera, bo biebera słucha tylko w szkole, ale i tak jest pieprzonym bieberfanem, czujesz? Chociaż w sumie dobrze, bo nie katuje nas jego pięknym głosem, który brzmi jakby mu spodnie jaja ściskały (jak to pięknie ujęłaś w rozdziale).. Tylko tu pojawia się problem - jakie kurwa jaja?? O.o x)

      Usuń
    5. No widzisz, a to jest akurat kwestia do dyskusji, bo ... ya know, w praktyce są, ale w teorii chuj wie, czy ich używa, albo chociaż stara się, chociaż ... nic nigdy nie wiadomo.

      Ale wiesz, temat zmierza w cholernie dziwną stronę, chociaż ... muszę ci przyznać, że pewnie siostra udaje przed "koleżankami", że ... kurwa, przecież słuchając metalu, czy rocka jako jedyna wśród plastikowego pokolenia może się okazać wyrzutkiem, a że tego nie chce, to na 100% udaje i przy tobie, czy tam ogólnie przy rodzince ma gust, a przy całej reszcie się go wyzbywa. Przynajmniej ja tak myślę, a jak ja już tak mówię, to kurwa to musi być prawda, god damn it! XD

      Kuuuuur- jakie to głębokie .__.

      Usuń