środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 34.*

No i jest.
Szczerze powiem, że nie mogłam się doczekać aż to dodam, bo czego, jak czego, ale opinia na temat tego rozdziału mnie cholernie ciekawi, tak więc nie przedłużając: rozdział to po prostu opis odlotu Jenny.
To miłego czytania, i ... takie tam. :)

+ Wishbone Ash / Free.


Enjoy, fuckers :-*

~*~

Mam teraz w głowie coś niesamowitego, nie da się tego ukryć – mój umysł jechał sobie vanem przywdzianym w psychodeliczne wzory i rozbił się o tęcze, która puściła kolory na cały otaczający mnie świat i jedyne, na co mam teraz ochotę, to tańczyć.  Tak, chcę tańczyć, a Jim mi zaśpiewa i wtedy będę tak naprawdę szczęśliwa. Teraz jestem szczęśliwa, teraz  mogę wszystko, teraz też wiem, że kocham ten odlot i chcę go pamiętać. Chcę pamiętać jak wracam się do centrum Sunset Strip i mijam gromadę tych nagrzanych w trupa, za to sympatycznych panów. Jeden z nich to Jimi Hendrix, inny to B.B. King, a jeszcze inny… Czarny Elvis? Oni mają groupies, wiecie, wyostrzają mi się zmysły i jedna z nich – jest piękna – Janet Gardner wita się ze mną tym hipisowskim pozdrowieniem. Czy to nie jest piękne? Wszyscy tacy mili…
Teraz, to nawet niebo nabrało psychodelicznych barw, a wszyscy przebrali się za ludzi z zespołu glam metalowego, a mnie dopada smutek, bo jestem inna – jako jedyna mam na sobie zwykłe dżinsy i kurtkę i chcę mi się płakać. Kurwa, nadążacie, jak czas teraz szybko zapierdala? Teraz jest … jest to wszystko takie proste i takie oczywiste, że gdy dobijam się do drzwi hellhouse, serce bije mi w rytm muzyki Jefferson Ariplane.
Nikt nie otwiera.
Przecież muszą tu być, nie?
Nie mogą mnie zostawić, nie teraz.
- Izzy! – tfu, co ja daję! – Steven! Otwórz mi!
Cisza.
To dobija, wiecie?
Drzwi zaczynają mi falować, ale wszystko inne staje w miejscu, bo nikt nie otwiera.
- Steven! Człowieku, wpuść mnie, muszę ci przekazać wieści!
Drogie drzwi, mianuję was z dniem dzisiejszym mianem hipisa.
- Steven! Kurwa mać, zhipisiłam wam drzwi! One są od dzisiaj pokojowo nastawione do… - chwila, moment. – Drzwi… Pokojowo nastawione, czaisz…? O kurwa!
Witam, jestem Jenny, jestem kłębkiem hipisowskiej histerii, która zwija się ze śmiechu.
Witam, jestem Jenny i właśnie wymyśliłam suchara.
Witam, jestem Jenny, siedzę sobie pod drzwiami i kocham Izzy’ego.
Kocham…? Kochać to ja mogę heroinę. Miała już ze mną zostać na zawsze, pamięta ktoś? Ja pamiętam, ja jestem wierna swojej miłości, jestem wierna heroinie, tylko … dlaczego jej teraz ze mną nie ma? Miłość zawsze ukoi smutki, a bez miłości muszę cierpieć sama.
Gdzie, do chuja, jest moja heroina?
Gdzie jest mój Izzy?
A może moja heroina jest tam, gdzie mój Izzy?
Muszę znaleźć ich obydwoje, i wiem to, bo płynę przez te drzwi i nagle jestem w hellhouse. Czy jestem duchem? Nawet ich nie otwierałam, ale … kurwa, no nie! Rozjebałam moje hipiski! Aż mi ich szkoda, bo muszę je podeptać, żeby dojść gdziekolwiek, więc błagam Morrisona, by odpuścił mi ten grzech. Ale wiecie? To jest istny koszmar – hellhouse jest koszmarem, jest moim koszmarem, bo tu jest tak cicho i odbija się moje echo. Tu jest tak pusto…
Pod ścianą stoją gitary… Patrzą na mnie i wydają wyrok za zamordowanie ich przyjaciela … przyjaciółki … whatever. Ale dobrze – przyjmę wyrok śmierci, może nawet podwójny, bo w bzykalni na łóżku są ciuchy i nagle ta zwykła biała koszula Izzy’ego staje się moim marzeniem z dzieciństwa. Moim pragnieniem, przeznaczeniem i całą resztą tych pojebanych i trudnych słów.
Czy ja jestem psychiczna?
Psychiczna, czy przećpana?
Oświeci mnie ktoś?
Dlaczego właśnie teraz – kiedy jedynymi gośćmi w tym pobojowisku są robaki, ja i jeszcze raz robaki … dlaczego właśnie teraz jeden z tych gości zdejmuje kurtkę, zdejmuje bluzkę, a białą koszulę – odrobinę przydużą – zakłada na nagą skórę…?
Czuję na sobie wszystko – zaczynając od fajek, potu, perfum i innym znanym światu psycholi zapachów. To jest piękne, kiedy przytulam się do koszuli i wciągam jej zapachy jak najmocniejsze narkotyki na świecie – to są najwspanialsze narkotyki i nie chcę innych – nie chcę heroiny, trawy, koki, trawy i nietrafionej trawy – chcę tylko tego, bo godzina czwarta w nocy na zegarku synchronizuje się  z czymś, co ma zaraz nastąpić. Jest już za późno – bije mi brawa cała gitarowa ława przysięgłych, psychodeliczne drzwi, nawet robaki zebrały się w rządku koło wyjścia z bzykalni , bo przez jedną krótką setną sekundy odbija się po pokoju blask kolczyka niczym … jebana błyskawica i tnie mnie całą na pół, bo właściciel kolczyka jest jednocześnie właścicielem koszuli, która jeszcze na mnie wisi, a chwilę później ja wiszę na koszuli, bo istnieje prawdopodobieństwo, że odpłynęłam. Tak na dobre.

15 komentarzy:

  1. Powiem szczerze....nieogarniam :D nie dla mnie te całe opisy naćpanych ludzi, ale przyznaję że bardzo fajnie się to czyta, a Ty super odzwierciedlasz osobowość ludzi na głodzie :) Mimo, że nie bardzo wiem co napisać, to uwierz mi, że bardzo mi się podobało ;) I jestem ciekawa co będzie dalej z tą koszulą, która wydaje mi się należy do Izzy'ego i tym wszystkim, jak się dziewczyna ocknie :D także czekam i wybacz za ten durny komentarz...jeszcze raz powtórzę dla upewnienia: ŚWIETNY ROZDZIAŁ!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuźwa, to źle, ze nie ogarniasz, ale się postaram wytłumaczyć: Jenny nie była na głodzie, tylko po prostu się naćpała, a tu jest opisany odlot, który jak widać nie wyszedł, ale mniejsza z tym. I ten, ta koszula jest Izzy'ego, nawet jest taki fragment: "(...) i nagle ta zwykła biała koszula Izzy’ego staje się moim marzeniem z dzieciństwa."
      Wiesz, nie ogarniasz, ale ci się podobało? No dzięki, dzięki. :)

      Usuń
    2. Nie no ogólnie to ogarniałam to, że się naćpała i opisałaś odlot :) tylko miałam na myśli to, że nie mam pojęcia jak to skomentować taką mam sieczkę w głowie :D ale ukazałaś wszystko tak jak powinno być, więc gratuluję ;) I podobało mi się jeszcze raz powiem :D rozdział ogarniam tylko nie bardzo wiedziałam co napisać w komentarzu o to mi chodziło ;)

      Usuń
    3. Czyli teraz to ja nie ogarnęłam...?

      Usuń
    4. Hehe no chyba nie do końca :D to się dogadałyśmy :P

      Usuń
  2. oooo co się właśnie stało? o.O
    Musze zapamiętać raz na zawsze, nie włączać soundtracku do czytania...
    Odlot był, nawet ja odleciałam przed ekranem, przy tym deszczu, szarości, muzyce, która zaczęła się snuć po pokoju w sepiowych kolorach i białych literkach na czarnym tle.
    ...czyli nareszcie Jenny w szalenie niebezpiecznych ramionach Pana Księcia z Bajki. Bo ja wiem czy to dobrze? W końcu on jest tak samo pojebany jak cała reszta.
    Dzisiaj nie porównuje do żadnego ze znanych mi twórców bo znowu mi się dostanie^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdefiniuj proszę, czemu nie można soundtracku włączać? Że niby rozprasza, czy coś?
      Ale ten... Czy ja wiem, czy ona w tych jego "niebezpiecznie szalonych" ramionach się znalazła... Się okaże, ale dobrze myślisz, żeby nie dawać porównać. Wiesz, polak mądry po szkodzie, c'nie? ;__; XD

      Usuń
    2. Bo jak się soundtrack włącza to już jest kompletny odlot xD Piosenka doskonale dopasowana do treści :)

      Usuń
  3. Za każdym razem kiedy coś dodajesz myślę: "Kuffa, to genialne. Chyba najlepsze, co dodała." Mniej więcej, bo potem dodaje się do tego jakiś adekwatnie (lub nie) pasujący komentarz. Nevermind. W każdym razie- teraz po prostu przesadziłaś XD
    *Ale, ale, ale, zajebiście*
    Wstrzeliłaś się w moją ulubioną stylistykę przyćpanej psychodelii. Jakbyś jeszcze kiedyś miała okazję opisać odlot Jenny, to się nie krępuj, bo wychodzi ci to genialnie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesadziłam...? Zapamiętam to sobie. XD
      Ale tak - mam w planach jeszcze jeden odlot.

      Usuń
  4. O kurwa, kurwa, kurwa, cudeńko normalnie. Dziewczyno, skąd ty takie zajebiste pomysły bierzesz? : o

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, ja dorwałam dwa cudne cytaty. Jeden mam w opisie, a drugi napisałam Ci na gadu ;)

    Przy drugim się totalnie rozpłynęłam.
    Wybacz, nie będzie komentarza, bo... zimno mi w palce, i źle się klika ;)

    jem dżem truskawkowy łyżeczką prosto ze słoika. Bo mam taką zachciankę ;)

    Jenny zhipisiła drzwi i niedługo to samo zrobi z całą bzykalnią ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. o kurwa, koniec kojarzy mi się, słusznie, może i nie, z książką "Hera, moja miłość", gdzie 8-latek powiesił się, bo chciał wydłużyć sobie szyję, bo zapalił jakieś zielsko od brata. W sumie to może, raczej, nie powinno mi się z tym kojarzyć, bo to chyba związku z tym nie ma, a co za tym idzie wyszłoby że Jenny się powiesiła, ale to bezsensowne. Rozdział zajebisty :> naprawdę :> uwielbiam cię :D liczę na więcej :>

    Gal Anonim

    OdpowiedzUsuń
  7. Sądząc po sposobie w jaki ubierasz w słowa ten stan następujący zaraz po sięgnięciu za różne środki odurzające nasuwa się pytanie: "Czy jesteś psychiczna czy przećpana", ale Ci go nie zadam, bo się boję konsekwencji :D. Nie no, tak serio... To się kurwa TAK ZAJEBIŚCIE czyta... Ha, ha... Przez chwilę czułam się jakbym była Jenny i jakbym to ja znajdowała się właśnie na totalnym odlocie... Jakbyś miała robić dzień dobroci dla zwierząt i rozdawałabyś w prezencie fragmenty swojej wyobraźni, nie zapomnij o Goro, daj kawałek!
    Zhipisiła drzwi? Jebłam.
    Pozdrawiam i czekam na więcej odlotów, rozkmin i innych nie do końca normalnych, ale jakże zajebistych w swej nienormalności rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  8. ZAJEBISTE W CHUJ ! trochę brakuje mi dialogów ale ogl. jest przezajebiste ;>

    OdpowiedzUsuń