Może powinnam powiedzieć, że ... dodaje go wcześniej, bo ... bo tak.
Bo może po dzisiejszym dniu będę miała trochę nieobecności na blogu. Dlaczego?
To proste - dzisiaj mam wywiadówkę. < kurwa >
Tak więc czekam na swoją egzekucję i zapraszam na nowy rozdział.
+ Pearl Jam - Got Some
~*~
A teraz zrobi się dziwnie romantik, bo idę z Axlem
ociekającym krwią za rękę, kiedy wszędzie ciemno i ledwo widzę czubek własnego
nosa, a logotypy dziwek* przyprawiają mnie o mdłości, bo robią
pseudo-romantyczny nastrój. Oczywiście wiecie, że rzygam takimi zagraniami? No
ok., może i nie myślałam tak przed kilkoma chwilami, kiedy to usłyszałam od
niego co czuje, a czuje coś czego za chuja nie ogarnę, bo „nie chce kłamać” –
ha, szlachetny gest. A w tej chwili jest jakoś dziwnie milczący, z resztą nie on
sam, bo ja też nie otworzyłam gęby od odejścia z tamtego miejsca, i pewnie mam
w głowie coś na kształt koncertu Misfits – jeden wielki, a jednak przyjemny
burdel. Dlaczego przyjemny? Koncert, bo … to w końcu Misfits, a to w mojej
głowie, bo jeszcze nikt nie okazał mi czegoś takiego, jak on dzisiejszego
wieczoru – na początku wyjebane na wszystko, a teraz jak nastolatek
nierozumiejący miłości, jednak bez pamięci zakochany. Jakież to słodziuuusie! Tak, słodkie, jak ja pierdole, ale co
poradzę? Tak szczerze mówiąc … nawet mam taką cichą, malutką nadzieje, że znowu
jest naćpany, czy coś, bo nie zniosłabym, gdyby … no, to wszystko było na
serio, po prostu nie pogładziłabym się ze świadomością, że ktoś mnie kocha…
Wiem, jestem pojebana, ale co poradzę? No właśnie, nic.
Rozmyślając nad tym wszystkim, i gdy nagle zaczęłam
nucić w myślach „Helena”, nawet nie zauważyłam, że on ma plan – prowadzi mnie
gdzieś, a ja chyba podświadomie mu ufam, chociaż nie mam do tego powodu. Nawet
przeciwnie, bo chyba powinnam spierdalać gdzie pieprz rośnie, jednak moja
głupota i może … odmienny stan umysłu na to nie pozwala. Głupia ja. Kiedy to wszystko jakimś cudem do mnie trafia i czuję
się jak prowadzona na egzekucję, w końcu postanawiam się odezwać.
- Ee, Axl – głęboki wdech – gdzie ty mnie
prowadzisz?
- Cierpliwości, kotek – oznajmił i nawet na mnie
spojrzał, aż poczułam się „urażona”, co w moim przypadku było cholernie dziwne,
prawda?
I przez to wszystko dopadły mnie moje słynne
rozmyślania nad życiem i nad tym całokształtem, który ma miejsce przez ten
chory tydzień, czy nawet nie. Chodzi mi o nich, a w szczególności o Axla, który
z dnia na dzień mnie coraz bardziej zaskakuje – jednego dnia mam ochotę chuja
zabić, a drugiego nic innego, tylko się przytulić i nie puszczać. Druga opcja genialnie
prezentuje się dzisiaj, tak samo jak prezentowała się w … w ten dzień, kiedy
się poznaliśmy. Tak, już straciłam
rachubę. A wtedy i dzisiaj … był takim NORMALNYM człowiekiem, a nie
skurwielem jakim podobno jest na co dzień … i na trzeźwo. Powiem, że nawet
trochę żałuję, że nie mogę go rozgryźć, i nawet zastanawiam się nad tym czy
można byłoby mu pomóc. TAK, KURWA,
CHCIAŁABYM TO ZROBIĆ. Ale nie będzie mi to dzisiaj dane, bo CHYBA
zrozumiałam jego plan działania – chce mnie po prostu dzisiaj przelecieć, a
wiem to, bo właśnie stanęliśmy pod hellhouse.
Kurwa mać…
- No –
zaczął i znowu tak na mnie spojrzał… jakbyśmy stanęli przed ołtarzem… JA PIERDOLE! – To jest cel naszej
podróży.
Nawet nie zauważyłam, kiedy już jesteśmy przy
drzwiach, które otworzył przede mną i puścił mnie przodem, a ja weszłam. Co
prawda niepewnym krokiem, jakbym wchodziła do klasy od matmy, wiedząc, że ta
kurwa zaraz mnie odpyta – krótko mówiąc byłam zesrana, bo nie wiedziałam co
chce osiągnąć znowu ciągnąc mnie do tego burdelu. Tak wiec ustałam gdzieś przy
wejściu do części z „salonem” i czekałam na jego reakcje, która jak widać była
daleka od zrealizowania. Gdy zamknął drzwi głośnym trzaśnięciem, jakby chciał
wyładować stres po prostu się odwrócił, oparł się o ścianę i patrzył na mnie –
jakbym miała napisane na cyckach coś w stylu „jestem tu kurwa, więc mnie w
końcu przeleć!”. Ten „przekaz” był na tyle nie jasny dla niego, że chyba go nie
zrozumiał … albo raczej na pewno, i po prostu stał wpatrzony we mnie. AWKWARD! Przyznaję się bez bicia, że
miałam mieszane uczucia, bo z jednej strony to NAWET spodobało mi się to jego
spojrzenie … pożądania (?) nie wiem, ale byłam też trochę … troszeczkę
speszona. Postanowiłam jednak zagrać tą pewną siebie Jenny i zapomnieć o
wszystkim. Przynajmniej na krótką chwilę, żeby wyznaczyć jako-takie granice –
poprzestanę na … no, on dzisiaj sobie nie pobzyka.
Raczej sobie tego nie uświadomił, bo jakby nigdy
nic znowu wcielił się w rolę Axla-człowieka, a nawiasem mówiąc nawet lubię taki
scenariusz tego filmu.
- Mówiłem ci już, że…
Nie pozwoliłam mu dokończyć. Z prostych powodów, bo
domyśliłam się co będzie dalej – bardzo przewidywalny ten film. Pewnie chciał
powiedzieć coś w stylu „pięknych oczu”, czy czegoś tam, a … komplementy
przyprawiają mnie o pierdolone mdłości, więc zmieniam temat.
- Tak, jasne – chwila ciszy. – To może będziesz
chociaż troszeczkę gościnny i … zaproponujesz mi drinka, czy coś takiego…?
Nie mam bladego pojęcia co było w tym śmiesznego, a
rudzielca to wyraźnie rozbawiło – kolejny punkt w scenariuszu … którego
spodziewałam się równie … średnio jak pozostałych.
- To – znowu chwila ciszy – weź sobie czegoś nalej,
a ja zaraz jestem. – stwierdził i polazł gdzieś w stronę tej sypialnio-czegoś
tam. Po drodze zdążył jeszcze coś dodać, i w końcu zobaczyłam przebłysk starego
Axla-skurwiela. – Tylko mi kurwa nie uciekaj!
Jak powiedział – tak zrobiłam i poszłam do tej
„kuchni”. Korzystałam z chwili nieobecności, a … raczej z chwili samotności w
tym burdelu i zaczęłam się rozglądać. Pierwszym podstawowym celem było
znalezienie jakiejkolwiek szklanki, a drugi cel, ten który był delikatnie
mówiąc … no, chciałam zrobić to cichaczem – kusiło mnie przymierzenie tych
skórzanych spodni, które chyba należały do tego tam w „sypialni”, a że szklankę
znalazłam … a raczej jakiś stary kufel, który miał mi służyć za coś do nalania
tego drinka. Drink nie drink, bo musiałam go sobie zrobić sama, a przy
dyspozycji jakichś tanich alkoholi nie mogłam jakoś poszaleć – przywykłam.
Nalałam więc sobie wódki, i nie wiem co mnie podkusiło do dolania do tego
jeszcze Danielsa, a pomysł … nie okazał się wcale taki zły, bo smakowało
nawet-nawet. Nazwę to … „Waniels”!
Tak, jestem w chuj kreatywna!
Nie wiem czy już o tym wspominałam, ale
powstrzymałam się przed przymierzeniem tego Axlowatego cudeńka – mówię o
spodniach oczywiście. Choćby dlatego, że po wypiciu nawet nie zawartości
szklanki Wanielsa przypomniało mi się kilka faktów – pierwszym było, to że tak
naprawdę nie przyszłam tu się urżnąć w trupa, chociaż tak prawdą mówiąc nie zaszkodziłoby
się ZNIECZULIĆ, jak to mówił Izzy na krawężniku przed Roxy.
Znieczulić się? Dobry pomysł. Szczególnie dla osoby
z takimi problemami, jakimi ostatnio ja miewałam – jakby mi mózg wyorano, ubito
na kotleta i porażono prądem z góry do dołu, czyli mówiąc krótko – totalny
rozpierdol. Może nawet i przez to złamałam swoje zasady, te które mówiąc o
byciu zimną suką, bo teraz … byłam raczej słodką idiotką – nienawidziłam siebie
takiej. Takiej, która była w centrum zainteresowania tych kutasów i takiej, której
się to jeszcze podoba – takie a’la plastikowe gówno w papierku po cukierku.
Papierkiem było to co na zewnątrz, to po czym ludzie oceniają, a wnętrzem –
czyli jak ja tu PIESZCZOTLIWIE nazwałam gównem – był mój charakter, który w tej
chwili skupiał się na pseudo prawidłowym funkcjonowaniu mojego mózgu. Ten z
kolei od zapachu i smaku Wanielsa kazał mi pić go dalej – tak przygotowując
sobie kolejną porcję prawie opróżniłam im zapasy alkoholu. Głupia ja.
Stałam, opierając się plecami o kuchenne szafki,
czy cokolwiek by to nie było, i wpatrywałam się w pełnie księżyca zza
niezasłoniętego okna, co z nie wiadomo jakich przyczyn stało się kurewsko
wciągające do tego stopnia, że tak naprawdę nie usłyszałam, jak Axl raczył
wyjść z … stamtąd. Chyba – jak widać – zrobił to tak cicho, że poczułam jego
obecność dopiero wtedy, gdy stanął obok, a oddechem tygodniowego kaca leczonego
piwem drażnił moją skórę gdzieś w okolicy szyi. Drażnił ją w przyjemny sposób,
w dziwnie przyjemny sposób, który chciałam czuć dalej, jednak robiłam wszystko,
kurwa, wszystko, żeby się opanować. Udało mi się! Dopiero, gdy znalazł się w
zasięgu mojego wzroku oprzytomniałam, a jak nie trudno się domyślić pomógł mi w
tym jego zmasakrowany ryj przez … wiadomo kogo, nie?
Tak czy inaczej tym razem się „wysilił” i wydusił z
siebie parę słów, zamiast się tak gapić jakby … za rozumem tęsknił.
- Jak drink? – zacharczał coś w tym stylu, a
wskazując na puste naczynie w mojej dłoni wzbogacił się o taki wyraz twarzy,
jak u rodziców, kiedy musisz się tłumaczyć o jakąś totalną głupotę. W tym
wypadku TATUŚ Rose też „domagał się wyjaśnień”.
- Zajebiście, kurwa, dobrze. – stwierdziłam, i
kiedy się odwróciłam, żeby nalać mu trochę z resztek składników kontynuowałam.
– Wiesz, że nawet nadałam mu nazwę? Od dzisiaj – podałam mu ten pierdolony
kufel z braku czystego … czegokolwiek – to cudeńko nazywa się Waniels.
- Że co, kurwa? – nawet nie umoczył ust, a już
wyśmiewa się z mojego dzieła, kutas jebany…
- Waniels, kurwa, głuchy ty? – tak wiem, nie
chciałam pozostać mu dłużna w tym „wyśmiewaniu”. – A znaczy to wódka plus
Daniels, jakbyś się nie domyślił.
- Tak, jasne – powiedzmy, że uwierzył na słowo i …
spróbował. O dziwo jego reakcja była przeciwna do moich oczekiwań, bo
najzwyczajniej w świecie wyglądał jakby właśnie wpierdolił kilogram cytryn. Już
nawet pominę fakt, że zaraz to wypluł i poleciał bez słowa do kibla się
porzygać – ale to tylko moje podejrzenia.
~*~
Ni stąd, ni zowąd zorientowałam się, że siedzimy z
rudzielcem wśród instrumentów słuchając Pearl Jam z jakiegoś starego gramofonu.
Swoją drogą zastanawiałam się z jakiej racji stać ich na płyty, skoro ledwo
płacili dostawcy pizzy, czyli ich jakiegoś cholernego wybawiciela, bo tylko tym
się żywili – pizza, prochy, wóda i fajki. Codzienność.
Ja siedziałam na mojej kurtce, a Axl na … dupie nie
przejmując się jak cierpią jego dżinsy na tym syfie – później nie będę mu ich
otrzepywać. Yy, ja pierdole… Myślę,
kiedy do mnie dociera coś, i wyobrażam sobie, jak bym mu czyściła te spodnie,
kurwa! Mózg mi się chyba kurczy od tych fajek, które właśnie mi się skończyły.
To znaczy właśnie odpaliłam ostatniego wpatrując się w tego człowieka z brudną
dupą naprzeciwko mnie. Ruszał ustami do słów bodajże … „Got Some” – mojej
ulubionej piosenki Pearl Jam, i jak nie trudno się domyślić rytmy tego
cholerstwa porywają do tańca, a mnie już w szczególności, więc pewnie w tej
chwili Axl uznał mnie za niespełna rozumu … nastolatkę-uciekinierkę z
psyhiatryka. Mam na myśli to, że nagle, jakby mi z dupy wyleciała petarda,
wstałam, podbiegłam do gramofonu, założyłam włosy na bok, żeby ich nie zjarać
fajką i … zaczęłam tańczyć, co do mnie swoją drogą podobne nie jest. Chyba, że
mam zapas jonitów.
W tym … czymś potrafiłam się jeszcze jako-tako
skupić, a zauważyłam to po tym jak … poczułam na sobie jego wzrok, chyba się ze
mnie śmiał. Albo istnieje też możliwość, że śmiał się ZE MNĄ, bo mało z tego
nie udusiłam się tym ostatnim skarbem. Tak, zdecydowanie wolę tą drugą opcję,
bo miałam wrażenie, że ta piosenka nie ma zamiaru się skończyć – i dobrze … a
może i nie, bo już po woli traciłam nad sobą panowanie. I poczucie grawitacji
pod glanami. I poczucie braku Wanielsa. Tęsknię
za skurwysynem.
Aż tu nagle odzywa się Rose, i co prawda ledwo go
rozumiem przez mój śmiech, ale … staram się.
- Ej – wkurza mnie to „EJ” – Jenny, posłuchaj –
mało się nie wyjebał przy wstawaniu, ale to szczegół, bo podszedł do gramofonu,
wyłączył muzykę i przez chwilę jakby myślał, żeby coś z siebie wydusić, może nawet
wyśpiewać, a brzmiało to tak: - We been dancin' with Mr. Brownstone, he's been
knockin', he won't leave me alone…
I to było zajebiste, bo przez chwilę ruszał się jak
wtedy, gdy grali dla mnie Nightrain, ale istnieje jeden podstawowy problem…
- Mr. Brownstone? – zapytałam jakbym była u Axla na
korkach z matmy i za chuja nie rozumiała.
- No heroina, kurwa! – oświecił mnie, nie ma co. –
Nie wiedziałaś?
- No wyobraź sobie, że nie. – rzuciłam pół
sarkazmem ( wiem, to nie ma sensu ) i usiadłam na jednym ze wzmacniaczy, i tak
nagle odwróciły się role, bo to teraz ja zaczęłam go obserwować.
Stał oparty o statyw od mikrofonu, i mimo, że
miałam wrażenie, że zaraz znajdzie się z tym statywem na glebie, to i tak
skupiałam się na tym jak patrzy na mnie kątem oka popijając piwo, czy chuj wie
co on tam miał. Jakby upewniał się czy aby na pewno go obserwuję. Jakby chciał
się dowartościować, czy coś, chociaż jego ego już i tak jest ponad normę. To
ego chyba teraz wzięło górę, bo to o co mnie zapytał … nie spodziewałabym się
nawet po zmieszaniu hery z koką, czy czymś tam.
- Czy ja ci się podobam?
WHAT THE FUCK!? Wmurowało mi dupę w ten wzmacniacz…
- Aa – wspominałam już, ze mnie wmurowało? – Skąd
takie pytanie… Tak nagle?
- Bo masz taki wzrok… - kurwa, miał głos, jakby mu
właśnie stanął. – Kręci mnie to, kotku.
- Ach tak… - chyba zrobiłam się czerwona… Wiem
tyle, że on chyba szedł w moją stronę, a ja odwróciłam wzrok, żeby już na niego
nie patrzeć, żeby nie zauważył mojego zawstydzenia, ale to nie było możliwe, bo
… już był naprzeciwko mnie, i gdy położył mi zimną dłoń na policzku … tak,
żebym jeszcze raz na niego spojrzała. Uklęknął, i wtedy po raz pierwszy od
dawna, co prawda z przymusu, ale zawsze … spojrzałam mu w oczy. O dziwo miał
źrenice o normalnej wielkości, czym mnie przeraził, bo teraz … te jego zielone
paczadła są w stanie znowu zaciągnąć mnie do łóżka.
- Chyba cię pragnę… - ledwo usłyszałam ten szept, a
i tak wiedziałam, że się rozpływam, ale tego nie chcę. Tak, ja to zdecydowana jestem. I teraz chcę powiedzieć, że to
wszystko jest na siłę, ale to bez sensu, bo odwzajemniłam ten pocałunek.
Dużo nie napisze, niestety. Spodobało mi się połączenie wódki i Jack'a. Tak ten Axl mógłby istnieć cały czas, ale tak nie będzie i chuj. ( tak za przeproszeniem) Ogólnie mówiąc ZAJEBIŚCIE, bo nie stać mnie na więcej słów.
OdpowiedzUsuńJestem pierwsza, oł je! :D
UsuńZapomniałam napisać, że obyś nie miała lipy za to zebranie. Na pewno sobie poradzisz. :D Iiii czekam na nowy. :D
No dziękuje, dziękuje. Ale nie byłabym taką optymistką. ; P
UsuńDobry wujcio Axl? Otworzyła mu się dobra szufladka we łbie. No kogo nie rozwaliły by zielone paczadełka Axla kilka centymetrów od własnej twarzy, no? I uległa mu dziewczyna... Tak sobie myślę po cichutku, że może ta jego mądra szufladka pozostanie uchylona na dłużej niż kilka godzin? :D
OdpowiedzUsuńHahaha, no tak. Axl zaciąga do łóżka na słodkie zielone paczadła niczym kot w butach że shreka XD
OdpowiedzUsuńTrue love story tak bym to określiła.
"[...] jakby mi mózg wyrwano, ubito na kotleta i porażono prądem z góry do dołu, czyli mówiąc krótko - totalny rozpierdol" genialne, jeszcze będą cię cytować XD
To teraz ja. Nie stworzę nie wiadomo jak długiego komentarze, bo nie mam na to siły, tak więc, powiem, że na początki zastanawiałam się dokąd Axl zabierze Jenny. Nie pomyślałam o hellhousie.
OdpowiedzUsuńCo do jej pięknego drinka, to kiedyś go wypróbujemy mam nadzieję, nie ? : D WANIELS < 3
Nie sąziłam, że Jen mu ulegnie, myślałam, że jest trochę bardziej wytrzymała, chociaż po dłuższych przemyśleniach stwierdzam, że .... te oczy mogą zrobić bardzo wiele, ale to kit. ;D
Czekam na rozdział ... SAMA WIESZ KTÓRY bo się doczekać nie mogę . ; D
AVEE ^^
No i nie wytrzymała. Ale i tak była twarda. Połączenie wódki i Danielsa mnie rozpieprzyło. Ciekawe, nie powiem. Axl był w tym rozdziale taki... słodki? Nie wiem kurwa jak to określić. A jak sobie wyobraziłam jak mówi" Cierpliwości, kotek " to się rozpłynęłam. Dobra, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńHmm.. Sprobowalam tego Twojego Wanielsa z kumplem i nasza reakcja była raczej podobna do tej Axla.. Ale rozdział jak najbardziej zajebisty.. No i jestem ciekawa czy Jenny ulegnie.. Ja bym uległa.. Bez dwóch zdań. Czekam na kolejny rozdział, a póki co zapraszam do siebie.;)
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam, ale skomentuje dopiero jutro, przepraszam :/ Ale teraz powiem tyle, że mi się wyjątkowo bardzo, bardzo podobał!
OdpowiedzUsuńHej:) Wiem, że prosiłaś o informowanie na gg, ale nie mogę się zalogować, więc nowy u mnie ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com
OdpowiedzUsuń,,logotypy dziwek* przyprawiają mnie o mdłości, bo robią pseudo-romantyczny nastrój.'' MATKO, hahaha, ten wstęp mnie rozwalił. Generalnie wszystko się skupiało wokół jakże uroczej parki z Axlem :)
OdpowiedzUsuńJak brzmi głos kiedy komuś staje xD? Bo mnie to również rozbawiło, nawet bardzo. Wspominałam, że uwielbiam przekleństwa w twoim opowiadaniu? Nie wiem czemu, ale w niektórych mi nie pasuje a u ciebie, gdyby znikły to by mi ich brakowało.
No, chyba tyle. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale wcześniej nie miałam czasu :/
Genialnie :D
Zapomnialam: moglabys mnie informować.? Bo nie wyrabiam z tym wszystkim.. Jeszcze szkoła do tego dochodzi.. No nie..:/
OdpowiedzUsuńNowy rozdział, http://lets-go-to-bed.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńMuszę nadrobić u Ciebie, jakoś nie zauważyłam, że dodałas coś nowego -,-