Nie chcę wam jakoś się tłumaczyć, ale ... chyba muszę, nie? Tak więc ... los nie wybiera - tak powiem. A w szczególności mój los, bo chyba ... Bóg stwarzając mój los, moje życie i w ogóle to wszystko był nieźle wkurwiony. Znajome to uczucie? Pewnie tak. Tak więc mi się jebie wszystko ... nie licząc paru wyjątków, ale chuj.
Ja pierdole, jaka ja głupia - żeby wylewać smutki na blogu, oo kurwa. NEVERMIND.
+ Pojawiła się nowa zakładka, jak nie zauważyliście, więc zapraszam na przegląd ... chociaż nie ma czego.
++ Ja jebie, schizowy ten rozdział...
Macie tu rozdział i dodam jeszcze tylko ... Don't Cry.
~*~
Kolejna awantura…
Czy kolejna? – Nie wiem.
Czy awantura? – Na pewno!
Mam dejavu, i to nie na żarty, bo znowu idę po
zmroku nieźle wkurwiona tam, gdzie mnie nogi niosą, a pech … kolejny pech
chciał, żebym zaszła w miejsce pierwszego spotkania z Axlem i Izzym – tak,
byłam w tamtej okolicy, gdzie tamten murek znowu tak przyjemnie oświetlały
latarnie. Nie wiem czy „przyjemnie” to dobre słowo, ale z jednej strony było mi
dobrze. Tą drugą stroną były cholerne wspomnienia, które mogłyby zniknąć, a
miały one cholernie szeroką skalę – aż od tamtego wieczoru do dzisiaj. Do
teraz, kiedy tym razem kładę się na murku, a nie siadam, i odpalam papierosa, a
nie jonita, bo takich nie posiadam, chociaż i bez tego nieźle schizuję. Liczę
gwiazdy popijając whisky z piersiówki i zaczynam świeżego Marlboro i myślę. Co
by było gdyby … gdybym miała inny dom, dobre oceny i normalne dzieciństwo?
Gdybym nie miała wyrzutów sumienia, że się puszczam …? Tak, byłam najebana,
może aż za bardzo, bo zaczynam myśleć o tamtym wieczorze, kiedy Izzy w za
dużych ciuchach czyścił z piachu mojego jonita, a rudzielec miał na wszystko
wyjebane – dzisiaj się taki nie wydawał… Z resztą, ja wtedy też miałam wszystko
w dupie, a dzisiaj się przejmuję. Wtedy wyglądałam jak człowiek, a nie
„metalowy punk”. Wiem, wiele się zmieniło od tych KILKU dni, i nie powiem, że
brakuje mi tamtych „czasów”, bo pewnie bym skłamała. Jest tak i nie jest, czyli
pół na pół, a najdziwniejsze jest to, że też te połówki są na równi – nie są
złe, ani dobre. Ja pierdole…
Mój papieros skończył się szybciej niż myślałam, i
o dziwo jak nigdy nie miałam ochoty na kolejnego. Alkohol też był na
wykończeniu więc odstawiłam. Sam
szokujący szajs, nie? Tak, szokujący
i kiedy to do mnie dotarło usiadłam, i krzyżując nogi czułam jak jakaś kość mi
przeskoczyła … sama nie wiem gdzie, ale wiem, że bolało jak cholera.
- Ja pierdole! – krzyknęłam chyba zapominając, że
mogę tym pobudzić prawdopodobnie śpiącego tu gdzieś menela, albo „muzyka” na
kacu, ale krótko mówiąc miałam to w dupie i kontynuowałam. – Ta, kurwa, stara
się robię…
Dopiero po chwili dotarło do mnie co palnęłam, i
prostując się na tym drażniącym mi dupę gównie zaczęłam pod nosem chichotać się
… z samej siebie. Taka nagła i
nieuzasadniona poprawa humoru, a co! Chociaż … po chwili prostowania i
śmiania się z własnej głupoty wszystko ponownie wróciło – jak na złość. Odetchnęłam
głęboko, i opierając się o murek marzyłam, żeby ten dzień już się skończył …
albo, żeby donieśli mi alkoholu, czy coś – wypiłabym Danielsa, i … stałabym się
samozwańczym ich opróżniaczem – jak Slash. Nie
o tym, kurwa nie o tym!
I nagle … kiedy tak sobie stoję, rozmyślam o
Danielsie, o tych wszystkich zasrańcach, i odpalam papierosa … zaczynam się
przysłuchiwać ciszy, a właściwie temu, co ją delikatnie zakłóca – to było coś
jakby gwizdanie, może nawet nie takie bezsensowne, bo w rytm jakiejś piosenki.
Może piosenka jeszcze nie powstała i ktoś napierdalał z pamięci, albo ogólnie
się myliłam … ? A melodia była taka spokojna, wręcz kojąca nerwy, co dla mojej
osoby na tą chwilę byłoby jak viagra dla mojego ojca – niezbędna. Ja pierdole, też porównanie… Chcąc, nie
chcąc w mojej głowie ta piosenka już znalazła swoje miejsce, i już dobierały
się do niej słowa, które muszę przyznać – udały mi się, jednak miałam wrażenie,
że skądś znałam to wszystko.
Zachciało mi się je wyśpiewać chociaż nie wiem, czy
to można nazwać śpiewem – znałam się na tym jak gówno na poezji, więc … cicho
je zanuciłam.
- Give me a kiss before you tell me goodbye. Don't
you take it so hard now and please don't take it so bad. I'll still be thinkin'
of you… - tak, skądś to znałam, bo raczej taka … JA nie wymyśliłaby czegoś
takiego.
I stałam tak powtarzając bez przerwy słowa tego
cuda, zaciągając się papierosem, jakby z automatu i … nagle, kiedy już nawet
nie połowa wypada mi z rąk, i zaczynam się dusić dymem … mam kolejne dejavu –
przez mój kaszel przebijają się jakieś kroki, a kiedy wiem już, że ktoś
zapierdala w moją stronę w kowbojkach zaczynam mieć swoje podejrzenia, aż do
momentu, kiedy rozpoznaję ten seksowny, a za razem wkurwiający głos.
- Co ty odpierdalasz, dziewczyno?! – mówi najpierw
poważnie i … nagle słyszę śmiech.
Rozumiecie o
jakiego chuja mi chodzi?
- Ty cwelu! – (czyt.
Axl) – Zamiast tak cieszyć ryja mógłbyś mi pomóc, czy coś!
- Czyli co? Sztuczne oddychanie? – chyba usiłował
mi … pomóc wstać, ale jakoś ja czułam tylko, że mnie macał. Zaraz mu zajebię. – Jak tak to się
piszę.
Oznajmił wkurwiająco-wesołym tonem, a ja się
podniosłam, i gdy spojrzałam na jego twarz poczułam jak cofa mi się wszystko co pożarłam w przeciągu
ostatnich … kilku miesięcy. FUJ!
- Widzę, że – zaczęłam starając się nie patrzeć na
niego… - Duff nieźle ci najebał… - … ale to nie było proste.
Rudzielec miał podbite oko, i kiedy co chwilę
wycierał krew spływającą z wargi i nosa miałam ochotę zajebać mu jednego buta i
mu tam narzygać – nie tylko z obrzydzenia, ale i świadomości, że … no, to
przecież z mojego powodu Rose ma zmasakrowany ryj, nie? Tak, kurwa, przyznaję się do winy! Przyznaję się też do tego, że na
chwilę odpłynęłam, i o dziwo zapatrzona wszędzie tylko nie na niego, nuciłam w
myślach tamte słowa piosenki, mimo, że czułam na sobie jego wzrok. I w między
czasie, doszłam do wniosku, że ta piosenka … a raczej jej słowa nie wzięły się
z dupy – one jednak coś znaczą … i może nawet nawiązują do mnie i do tego chuja
stojącego przede mną, który w końcu raczył przerwać krępującą ciszę … ?
- Ej – zaczął – co tak patrzysz?
- Bo mam oczy. – dziwne, że właśnie teraz użyłam
sarkazmu, nie? No dobra, wcale nie jest to dziwne, ale doszłam do wniosku, że
nie zauważyłam, kiedy Axl mnie minął, i oparł się o murek nie odrywając ode
mnie wzroku, co zaczynało być przerażające, więc kontynuowałam. – Wiesz,
mogłabym ci zadać to samo pytanie.
- Ok., więc … - kurwa,
bałam się co odpowie. – Ja się patrzę, bo nie mogę się kurwa nadziwić, jak
możesz być … taka … taka, no wiesz, że najpierw ze mną, a później Duff.
- Tak, wiesz … ja też jestem w szoku – zaczęłam –
że się stałam taką dziwką.
Ja pierdole.
- Uwierz mi, znam gorsze – zaśmiał się w dosyć
dziwny sposób, jakby tłumiony, a ja tłumaczyłam to sobie, że to z bólu, i gdy w
między czasie zaczęłam się zastanawiać, czy on w taki sposób próbuje mnie
pocieszyć. Cóż, nie wychodziło mu to.
Pokręciłam głową, myśląc coś w stylu „ty
popierdolony …” jakiś tam, i wtedy odważyłam się spojrzeć na jego twarz, która
w świetle latarni miała … to wyglądało jakby mu ktoś rozjebał na ryju
dojrzałego pomidora. Ale nie, ja mu tego
nie powiem! Pewnie uraziłabym jego wielką dumę, czy tam jego ego, ale ok.
Jedyne o czym teraz myślałam to czy przyszedł tu specjalnie, czy to kolejny
zbieg okoliczności … i szczerze wolałabym tą drugą opcję, ale chyba wolałam się
upewnić, więc zapytałam:
- Ej, skąd wiedziałeś, że tu będę?
- Powiedzmy intuicja – tak, sarkazm w stylu Izzyego,
który … no nie oszukujmy się, bo nie bardzo mu wychodził. – Ale nie ważne, to
trochę … no dobra, to kurewsko skomplikowane jest.
- Czyli … nasłał cię Duff? – nie wiem skąd mi się
to wzięło, bo wcześniej nawet bym na to nie wpadła, ale … z nimi raczej
wszystko jest możliwe.
- Nie! – znowu śmiech. – Ej, no, nie ważne. Jak już
tu „szczęśliwym” się znalazłem to może byśmy chociaż pogadali, co?
- Tak – zaczęłam i usiadłam koło niego, jednak w
bezpiecznej odległości. Wiecie dlaczego, nie? – Mamy o czym gadać…
- Taa – zaczął jakże inteligentnie i za tą
krępującą ciszę, która właśnie zapadła miałam ochotę zajebać w łeb najpierw
jemu, a potem sobie, ale oczywiście moja duma nie pozwoliła zacząć jako
pierwsza.
I tak czekałam, aż Axl przestanie nerwowo wycierać
twarz, i aż w końcu coś powie, aż zaczęłam układać to wszystko sobie w głowie,
a było tego w chuj dużo. Myślałam … o wszystkim i o niczym – o Axlu i o Duffie,
i nie rozumiałam dlaczego akurat oni, bo nie byli jakimiś cudeńkami, czy coś, a
jednak, i przez to wszystko mam kolejne dejavu tego wieczoru i w ogóle dnia. Kurwa, to już przesada! Dlaczego znowu?
Bo przypomniała mi się … któraś tam klasa gimnazjum, z czego pamiętam chyba ze
dwa imiona pewnych kolesi – jeden to Matt, a drugi bodajże Mathew … nie pamiętam
dokładnie wszystkiego, ale jednego zapomnieć nie mogłam – któregoś dnia,
któregoś tam miesiąca postanowiłam się … pobawić. Tak, chodzi mi o tą dwójkę –
bawiłam się ich uczuciami grając z nimi na dwa fronty, i wtedy jeden jedyny
kurwa raz zrobiłam to świadomie, a gdy „sprawy” nabrały powagi obiecałam sobie,
że nigdy więcej. Domyślacie się co się stało, nie? Doszło do tego, że ich ryje
miały „Axlowaty” wyraz i czułam się winna – dokładnie jak teraz, i właśnie tym
pierdolonym … czymś zrozumiałam, że to ja powinnam „zrobić pierwszy krok”,
jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmiało, i … PRZEMÓWIŁAM, KURWA!
- Axl – zaczynam i czuje, jakby mi zaraz serce
miało wylecieć dupą, i patrzę się na niego i kurwa wręcz proszę, żeby z łaski
swojej spojrzał mi w oczy, bo … nie potrafię inaczej przepraszać, no! – Spójrz
na mnie.
Jakiś posłuszny się zrobił, bo niemalże od razu się
odwrócił, a serducho spadało mi coraz niżej. JA PIERDOLE!
- Ej, czekaj, kurwa – zaczął – zanim coś powiesz…
- Tak? – coraz
bliżej, coraz kurwa bliżej!
- Wiem, że Duff wygadał się o mnie i … o Stephanie,
no wiesz… – czy mi ulżyło?! To jest prawdopodobne, ale to wszystko przez to jak
teraz do mnie mówił, a to było tak … spokojnie, łagodnie, jak wtedy kiedy
prawie się poryczał, i to wszystko sprawiło, że chcę go przytulić, pocieszyć,
czy coś, byleby nie był taki … taki … smutny.
- Tak? – wiem, że się powtarzam, jak jakaś zdarta
płyta, ale nic nie poradzę, że powoli brakuje mi słów, a to wszystko przez
alkohol, i to że wyciska ze mnie emocje, kurwa!
- I cokolwiek teraz powiem, czy coś, cokolwiek
zrobię nie bierz tego na poważnie, dobrze? – przybliżył się, a ja … zamarłam
kurwa. Więcej nie piję! No, przynajmniej
do … bliżej nieokreślonego terminu. – Chciałbym
teraz powiedzieć, że … - położył swoją dłoń na mojej, i w taki przyjemny sposób
pocierał opuszkami palców, że powoli zapominałam, że … Axl to Axl. – że …
- Że…? – wysłów
się w końcu!
- Że cię kocham, ale nie chciałbym skłamać… -
kurwa, oczy mu się spociły!
- Skłamać? – kurwa, oczy mi się spociły!
- Tak, bo wiesz … - i był jeszcze bliżej mnie, a
moje serce zmieniło kierunek, i chyba wróciło na swoje miejsce … może nawet
odzyskało swoje funkcje…? - … nie raz powiedziałem to za wcześnie, a czasami
nawet tego nie chciałem. Dzisiaj chcę,
bo wiem, że jesteś … jedną na milion, ale nie wiem, czy dla mnie, bo … pewnie
na ciebie nie zasłużył jakiś jebany ćpun i w ogóle, nie?
- Nikt nie powiedział, że taki jesteś. –
stwierdziłam i … i nic, bo znowu zamarłam. – Nikt też nie powiedział, że jestem
godna bycia jedną na milion…
- Ja to powiedziałem – o kurwa! – I nie chcę kłamać, nie będę.
- Ja też tego nie chcę… – chcę jego, ale nie kocham. – Chcę tylko, żebyś wybaczył.
- Ja chcę, żebyś to ty mi wybaczyła…
Zaciskam wargi, żeby nie płakać. Oddycham głęboko,
by pozbierać te wszystkie chore myśli, i uciekam spojrzeniem, żeby nie widzieć
siebie w odbyciu jego szklistych oczu – to wszystko jest trudne, ale … „nie
chcę kłamać”.
- Jenny…? – zaczął i ponownie czuję jego chłodne
dłonie na swoich policzkach, i czuję jak chce mi spojrzeć w oczy, ale się
bronię. – Spójrz na mnie. Proszę.
Spojrzałam. Żałuję, bo nie mogę już hamować łez.
- Nienawidzę cię, kurwa! – i mówię mu to prosto w
oczy, ale kłamię, i muszę dokończyć prawdą. – Siebie też nienawidzę!
Dlaczego? Bo łzy ciekną mi po twarzy strumieniami i
nie widać końca, kiedy tak po prostu sobie siedzę obok faceta, którego jeszcze
jakiś czas temu miałam ochotę najzwyczajniej w świecie zajebać, i w ogóle
nienawidziłam go za to co mi zrobił … ale przecież się do tego nie przyznam! I
nagle ten facet zbliża się do mnie i czuję jego oddech, który przyśpiesza,
jakby nabierał więcej powietrza do płuc, żeby coś powiedzieć, a może zaśpiewać,
kiedy sprawdza się ta druga opcja.
- … And please don't cry. – zaśpiewał to w rytm
melodii, którą słyszałam wcześniej.
Mam nie płakać? Trudne do zrealizowania, kiedy ktoś
taki jak Rose też ma łzy w oczach. Chcę myśleć jak dawna ja – chcę myśleć, że
to scena jak z jakiegoś starego romansidła, nic nie wartego gówna, ale tak nie
jest, i chyba nie będzie przez długi czas. Odezwały się we mnie uczucia, które
skrywałam już od wielu lat, i
najwyraźniej musiały wypłynąć właśnie teraz – teraz kiedy, poddaję się temu
wszystkiemu i odpierdalam to całe wybaczenie, i nie zauważam kiedy moje łzy
płynął po jego kurtce, bo się do niego przytulam, a on do mnie i dalej coś
nucąc próbuje mnie uspokoić.
Chcę być już spokojna, ale … to trudne – miłość jest trudna…
hehy hey! a informacja? :D
OdpowiedzUsuńu nas nowa notka http://whole-whotta-love.blogspot.com/
No coo, dosłownie przed chwilą dodałam. ; P
UsuńI zaraz wpadnę ^^
Ej, wiesz, może sama nie jestem jakaś mega wrażliwa czy coś, ale prawie płakałam, bo wiesz, jak ona z nim gadała i w ogóle.
OdpowiedzUsuńWkurwia mnie to, że Jenny oszukuje sama siebie, no! -.-
Chciałam walnąć Ci taki fajny komentarz czy coś w tym stylu, ale powiem, że po prostu nie mam weny, na pisanie fajnych komentarzy. -.-
*_* Genialne Kocham cię za ten rozdział! Uwielbiam takie melodramatyczne momenty.
OdpowiedzUsuńNowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
OK to teraz chwila dla mnie.
OdpowiedzUsuńNapisałam całą kartkę w zeszycie komentując rozdział, ale stwierdziłam, że większość się nie nadaje do pisania tutaj. Dobra ten rozdział pomagał mi pisać pan śpiewający piosenkę do telefonu. Hahaha. No, czyli nijaki Stevie Wonder. Teraz sama mam ochotę na Danielsa. Ach smaka mi narobiłaś. " - Ty cwelu! – (czyt. Axl) – Zamiast tak cieszyć ryja mógłbyś mi pomóc, czy coś!" - z tym fragmentem miałam niezłą beke i brechtałam się dobre 10 minut. Trochę się zmieszałam to tym jak ona powiedziała mu o tym, że uważa się za dziwkę i jak on jej powiedział jak zna gorsze. W tej chwili chciałam tam wejść i zajebać Axlowi to tej jego obitej twarzy. A czy Matt i Mathew to nie to samo? Mi się wydaje, że tak. Oczy mu się spociły!?, a potem i jej? Nie wiem co mam robić, co myśleć i wgl... Na końcu myślałam, że się pocałują. A tu nic :(.
Tak czy siak jest zajebiście. Powiem jeszcze tyle, że nie tylko ty masz taki los. Ja też taki mam. I nie pytaj o to proszę....
Dobra nie będę przedłużać i napiszę, że czekam na noooowyyy :D.
Hahaha, kocham te przekleństwa w twoim opowiadaniu xD Nie wiem czemu, ale one są taką częścią tego i za każdym razem jak je czytam to mi się chce śmiać.
OdpowiedzUsuńPisz dalej :D
Nowy rozdział :) http://lets-go-to-bed.blogspot.com/2012/11/rozdzia-3.html
OdpowiedzUsuńSzczerze to nie wiem pod czego zacząć... Uwielbiam tą narracje, nie wiem czemu, mam ochotę się śmiać przy przemyśleniach Jenny, ale do rzeczy.
OdpowiedzUsuńAxl jest taki słodki w twoim opowiadaniu! Niby próbuje się opanowywać, ale coś mu nie wychodzi, chociaż z drugiej strony, świeżo po bójce z Dyffem to sobie łazi i gwiździe, szukając jej. Obydwoje mają bardzo wybuchowe charaktery i pod tym względem świetnie do siebie pasują, ale w sumie nie można o ich związku powiedzieć nic więcej, za krótko się znają niestety...
Wpisuje się w informowanych, jeśli nie zrobiłam tego wcześniej, skleroza nie boli...
i zapraszam do mnie; breath-of-memories.blogspot.com
bardzo mi się podoba twój blog. szkoda że nie piszesz częściej.
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://duff-give-me-a-whisper.blogspot.com/
Zapraszam na nowy rozdział do http://whole-whotta-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń