środa, 1 maja 2013

Rozdział 28 - 30.

Po pierwsze, to dlaczego "Rozdział 28-30"?
Choćby dlatego, że akcja opowiadania się tłucze, jakby chciała, a nie mogła, więc teraz nakurwiam rozdział dłuższy i nadrabiający parę kolejnych, tym samym zbliżając nas do czegoś ... CZEGOŚ, tak po prostu.

No i tyle z mojej paplaniny, oprócz tego, że piosenkę przy której powstało to coś chcę komuś zadedykować, tak więc ... pewną piosenką z repertuaru Vanilla Fudge pragnę obdarzyć Jenny i krwiopijną obsesję. : )

Enjoy, fuckers :-*

~*~

Nie będę się chwalić, ze uciekłam przed policją, bo wcale tak nie było. Tak więc jak było naprawdę? Zaraz was olśnię – pobiegłam sobie ulicę może nawet dalej, ale pech chciał, że Panowie Mendy ustawili się właśnie w miejscu mojej ucieczki i … dupa, a najciekawsze jest to, że tylko mnie skuli, nawet nie poszedł w ruch alkomat, tylko od razu uznali za pijaną i do widzenia. A teraz? Teraz siedzę w areszcie i wspominam stare czasy, a właściwie rok poprzedni, gdy trafiałam częściej niż statystycznie ujmując powinnam – na takim rozpamiętywaniu tego wszystkiego spędziłam całą noc. A wiecie co jest najgorsze? Tęsknie za menelami i w ogóle wszystkimi innymi pseudo-wyrzutkami, których poznawałam w pierdlu, bo teraz jest tu jedynie jakaś ledwo kontaktująca dziwka, ja i pewien diler. Koleś jak się okazuje jest w pracy pełną parą, no, system to on rozjebał na tą chwilę, a dlaczego pełną parą? Bo kilka, jak nie kilkanaście razy próbował mi wcisnąć jakiś szajs, ale mniejsza z tym.
Teraz pewnie opadną wam kopary, mam rację? Bo jak widać los się do mnie uśmiechnął, chociaż z drugiej strony chciał mi pewnie nakopać do dupy, a dlaczego? Bo gdy tak sobie siedzę i czuję, że lada moment będę miała awarię pęcherza, zza krat wyłania się człowiek-marchewa, rozumiecie? I to niby szok i w ogóle, bo właśnie czuję, że dupa mi się wrasta w tą niewygodną ławkę, czy cokolwiek to jest… Ale nie ważne, bo Pan Marchewa spojrzał na mnie w taki … jakby nie było znajomy mi sposób, a jednocześnie próbując rozmawiać z jednym z glin, to moje oczy robią się coraz większe i większe, aż w końcu będzie jedno wielkie pierdolone BUM i wybuchnął. Tak, dokładnie.
Tak więc trwam w tym pierdolonym szoku do momentu, gdy gdzieś o uszy odbija mi się echem moje nazwisko i … no co mogę jeszcze powiedzieć? Wychodzę stąd.
A wiecie co jest najciekawsze? Że wolałabym już tu gnić, niż iść z nim, i właśnie dlatego nie wiem, co mną kieruję, kiedy grzecznie wstaję i idę z Axlem do wyjścia, no bo co – wpłacił kaucję, a ja nie mam bladego pojęcia skąd wziął kasę na mnie. W ogóle na tą chwilę jestem z poziomem wiedzy w ciemnej dupie, bo nawet nie wiem jak się dowiedział, że tu jestem – był jak jakiś grom z jasnego nieba i jakbyście się nie domyślali, to jest szczególnie powiedziane w negatywnym sensie, ale jak na razie nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać. Mój mózg jak widać woli rozmyślać nad tym, dlaczego i po co prowadzi mnie gdzieś w miejsce bliżej nie określone, bo ani trochę nie kojarzę tej okolicy, ale co ja na to poradzę? Właśnie nic, bo kiedy idziemy tak jakiś czas w milczeniu mam ochotę powystrzelać wszystkich przechodni naokoło, żeby tylko przestali się gapić na naszą dwójkę, jednak jestem prawie pewna, że to właśnie mój rudy wybawca jest obiektem ich zainteresowania – ja jestem tylko nikomu nie potrzebnym dodatkiem, szczególnie, że po spędzonej nocy w tej dziurze i ani minucie snu wyglądam pewnie … no nie oszukujmy się, bo jak zawsze – włosy w pozornym nieładzie i znoszona tapeta, która tylko niszczy mi skórę. Jestem też pewna jeszcze jednego – to całe milczenie z jego strony jest jak najbardziej zamierzone – to wstęp do czegoś, czego usłyszeć nie chciałam. To takie uczucie … wiecie, nagle zaczyna mówić o Erin, a ja słucham, chociaż udaje, że nie, a nóż w moim sercu tnie mnie mocno i nagle tym samym sprowadzając mnie na ziemię – nie jestem już zabawką. Nie jestem już JEGO  zabawką. Ta zabawka mu się znudziła, a gdy znalazł sobie inną i bawi się w najlepsze, to przypomniało mu się o tej starej. I zadaję sobie to pytanie co zawsze – czy to ma jakikolwiek sens?  Problem taki, że sensu brak, a stan rzeczy mnie dobija.
Nagle jednak zatrzymujemy się pod jakąś speluną, która pewnie ma robić za motel – jak głosi napis nad drzwiami – i w ten oto piękny sposób pojawiają się kolejne wątpliwości w sens … czegokolwiek, no bo po co my tu? My … to brzmi idiotycznie. Brzmi, czy nie, wolę tylko obserwować jego plan działania, a jest on bardzo prosty – podchodzimy do recepcji z zamiarem rezerwacji pokoju, a gdy chwilę potem idziemy po schodach do wyznaczonego miejsca , to mogłabym się przyznać – nie tak od razu – że czuję coś w stylu strachu. Wiecie, cholera go wie co planuje. A najciekawsze jest to, że pewnie jakiś czas temu byłoby dla mnie oczywiste, że to swego rodzaju gra wstępna do małego skoku w bok, a teraz jestem kompletnie zbita z tropu. Ach, żeby tylko zbita z tropu. No bo co? Jego moralność, o ile taka istnieje powinna przemówić mu do rozsądku, że ja już wiem o jego związku. Przynajmniej teoretycznie. A dlaczego? No bo byłby kompletnym idiotą, gdyby w sytuacji takiej, a nie innej liczył na cokolwiek innego, poza rozmową, no bądźmy realistami. Ja też z kolei jestem idiotką – choćby dlatego, że w ogóle dałam się tu przyprowadzić, nie? Mam rację? No dobra, moje zbicie z tropu osiągnęło szczyt i sięga swoim końcem gdzieś w okolice Marsa, albo jeszcze dalej.
Ale co się dzieje dalej? Axl otwiera drzwi, nawet puszcza mnie pierwszą, a ja po raz pierwszy w życiu nie widzę sensownego wyjścia z jakby nie było krępującej sytuacji. Stoję więc gdzieś pod ścianą w pokoju z wzrokiem wędrującym daleko za okno i mogłabym teraz się założyć, że moje oczy błagają o pomoc. Tylko kogo…? Morrisonie, dopomóż!
- Co tak stoisz? – pyta nagle, a kątem oka widzę, że nawet na mnie nie patrzy. Może to i lepiej…? Teraz pewnie mu ciężko spojrzeć mi w oczy… Ech, kurwa kogo ja próbuję oszukać?! Rude jest wredne i nie ma uczuć.
- Zabronisz mi? – to o dziwo nie miało być złośliwe. Prędzej brzmiało, jakbym bała się jakkolwiek zareagować i … cóż, jest w tym coś z prawdy.
- Teoretycznie nie powinienem ci zabraniać niczego – …i mówi to jakby próbował mnie uwodzić … albo to tylko ja mam paranoję. Tak, druga opcja jest bardziej wiarygodna.
I właśnie w tej chwili sięgam pamięcią jakiś czas wstecz i próbuję sobie przypomnieć co takiego mówił mi o swojej dziewczynie. Wiem, brzmi to głupio, ale taka jest rzeczywistość. A więc co mówił? Z pewnością zazdroszczę dziewczynie, że tak o niej sądzi – mówił, że jest szczęśliwy i to najbardziej utknęło mi w pamięć. Ale nie żeby coś, nie zazdroszczę jej samego Axla – bardziej samego faktu, że ma kogoś, kto tak bardzo ją kocha, i gdzieś tam w podświadomości mam cichą nadzieję, że z wzajemnością. I chociaż właściwie nie wiem skąd u mnie taka empatia, to fakt jest faktem i tego nie zmienię – mam dość udawania bezuczuciowego robota.
Teraz jednak zastanawia mnie coś jeszcze – mój wybawiciel rozsiadł się na jednym z foteli z puszką piwa, albo z czymś, co w teorii piwo ma tylko przypominać, a ja dalej stoję w miejscu… Niczym scena z Ojca Chrzestnego, ja pierdolę!  A ja się ciągle się, kurwa, boję, to niedorzeczne i gdybym mogła powiedzieć coś do tej Jenny, która siedzi skulona gdzieś we mnie, to pewnie byłoby to coś na kształt solidnego opierdolu, żebym się ogarnęła, czy coś, rozumiecie? Powinnam poluzować gacie, bo wżynają mi się w dupę i krępują wszystkie ruchy, tak więc biorę głęboki oddech i siadam na drugim fotelu, który – jak na moje szczęście – jest w bezpiecznej odległości od tego wszystkiego. Podkulam nogi pod brodę i odwracam się w stronę okna próbując skupić się na widokach za nim, jakby nie było chujowych, ale lepsze to niż znoszenie TAKIEGO wzroku na sobie – kiedyś pewnie nie mogłabym się powstrzymać od natrzaskania mu po ryju, albo z tego całego „podniecenia” mogłabym na niego wskoczyć, ale teraz po prostu modlę się by przestał.
Ja pierdolę, to wszystko mnie nieźle zniszczyło.
Tak, dokładnie – nie jestem taka jak dawniej.
Gościu, do kurwy nędzy, skończ!
Nie kończy – to wszystko się nasila…
A ty, Morrisonie, pomóż mi to przetrwać!
Czym ja sobie na to zasłużyłam? Powiem szczerze, że bladego pojęcia nie mam, i w pewnym sensie może nawet nie chcę się dowiedzieć, no ale co mi tam – pewnie jak Axl się uprze, to będziemy tak siedzieć do wieczora, więc spróbuję coś powiedzieć, a po drodze się nie posrać.
- Możesz przestać? – po woli coś zaczyna we mnie pękać i to niby plus, bo w końcu nie mam tonu torturowanej dziewczynki, ale mimo to jeszcze mam jakąś blokadę przed zrobieniem cokolwiek więcej poza durnym bełkotem.
- Ale co ja takiego robię? – odezwał się po jakimś czasie, a … no nie oszukujmy się, bo każda ta chwila ciszy była i pewnie jest i będzie jak czekanie na egzekucję.
- Kurwa, gapisz się – dobra, nie wiem jak to skomentować.
- A zabronisz mi? – mówi jakby chciał mnie naśladować, co jednak nie specjalnie mu wychodzi, no ale lody przełamać jakoś trzeba, nie?
- Tak, kurwa, zabronię. – przełom? Nie, żaden przełom, tylko w końcu kupiłam sobie nabiał i udało mi się na niego spojrzeć i … i nic. Nie wiem dlaczego miałam takie opory.
- No wiesz? – przerwa – To ja cię wyciągam z pierdla, a ty jesteś dla mnie taka…
- Jaka?
- Wulgarna… – SYSTEM ROZJEBANY!
- Nie oczekuj, że padnę przed tobą na kolana z tej wdzięczności.
- Mogłabyś wtedy na tych kolanach zrobić coś jeszcze…
- NIMFOMAN, NO KURWA, NIMFOMAN! – system rozjebany po raz drugi. Jednak w tej cholernej rozmowie jest coś, co karze mi się śmiać, i co z tego, że próbuję się powstrzymać? – Dałam się zamknąć w motelu z jebanym nimfomanem!
- Już tak nie histeryzuj – najwyraźniej Axl też czuję potrzebę suszenia zębów.
- Jak mam nie histeryzować? – to pozostaje mimo wszystko kwestią do dyskusji, bo bardziej skupiam się na tym, by powstrzymać się od tego histerycznego śmiechu i nie popuścić w gacie.
- No bo ja nic takiego nie powiedziałem! – tak, tak, usprawiedliwiaj się, to takie męskie… – To ty masz brudne myśli … ale wiesz – przerwa – to wszystko nie znaczy, że nie podoba mi się jak myślisz.
To moja paranoja, czy on próbuje coś zdziałać? Kurwa mać…
- Myślę, czy nie myślę, to i tak jesteś pierdolonym nimfomanem.
No i chwila przerwy, czyli to, na co czekałam … to znaczy chyba, bo zastanawiam się, jakby tą sytuację skomentowała stara Jenny – pewnie powiedziałaby, że … no, coś w stylu, że „słodko się uśmiechnął”, bla, bla, kurwa, bla i takie tam. Teraz jednak mnie to przeraża… No do cholery, a co niby teraz mnie NIE przeraża? Jestem z każdą chwilą coraz bardziej zesrana, jakbym siedziała z dupą na igłach i mam już tego serdecznie dosyć. Najciekawsze jest co, że nie wiem co mam zrobić, żeby się tego pozbyć. TY! A może ja jestem taka zawsze na trzeźwo? Pierdolę, oby nie…
- Ty wiesz? – zaczął nagle i poczułam, że igły są coraz głębiej. – Slash z Adlerem cały czas o tobie napierdalają – no dobra, on robi sobie ze mnie jaja, nie? Bo to nie może być prawda… A może jednak? – No kurwicy idzie dostać.
- A Izzy? – pomyślałam i … cóż, od razu tego pożałowałam, a to jest zrozumiałe, nie? Bo nie chce mi się tego tłumaczyć.
Najdziwniejsze, albo może nawet najgorsze jest to, że on mówi poważnie, chociaż jest też taka opcja, że to ja jestem naiwna, ale … nie, no, może i jestem głupia, ale nie naiwna, litości! Chociaż tak między Bogiem a prawdą, to nie raz taka bywałam, co jednak nie znaczy, że nie próbuję się tego wyzbyć – tak, to jest moja drugorzędna potrzeba, bo tej pierwszorzędnej ciągle nie mogę ustalić i jak się okazuje w przeciwieństwie do tego tam na fotelu. No bo to, że wlepia we mnie te swoje gały to jedno, ale żebym chociaż umiała opisać w jaki sposób na mnie patrzy, bo … ni to chęć do osiągnięcia „czegoś”, ani nawet zwykłe spojrzenie człowieka okradzionego z mózgu i moralności. Pewnie trafiłam w sedno, ale nikt mi tego na papierze nie potwierdzi, tak więc jestem skazana na swoje własne domniemania.
Najważniejsze jest jednak teraz to, że te kilka kroków, które nas dzieli – czyli aż od fotela do drugiego – zdają się być dla mnie kilkoma latami świetlnymi, i mimo, że chcę je pokonać, to jakoś nie jestem pewna siebie w tej chwili. W sensie … nie wiem jak je pokonać? Albo zwyczajnie boję się tego podjąć. Ha, i tu się znowu pojawia ten strach. I chociaż mówię do niego(czyt. Strachu) stanowczo, żeby w końcu z łaski swojej się ode mnie odpierdolił, to i tak teraz zalicza się do tych, którzy mają w dupie moje potrzeby, pragnienia, czy cokolwiek. I znowu pojawia się ta już dołująca mnie myśl – wyładować na kimś tą frustrację? Na kimś, kto przynajmniej jest pod ręką? Pewnie by się po tym chłopak nie pozbierał i biegałby po mieście szukając swojego „małego przyjaciela”, jednocześnie wiedząc, że i tak posłałam go daleko w kosmos(czyt. W pizdu). No ale to są MOJE pragnienia i mogę zrobić z nimi co tylko zapragnę, a że w tej chwili pragnę znowu olać wszystkie zasady istniejące na tym zasranym świecie i zrobić coś, co jak myślę należy mi się, to już nie moja wina, nie? Chociaż nie… To moja wina. Ale kogo to, kurwa, obchodzi?!
- Jakaś się milcząca zrobiłaś – powiedział, a ja tylko potwierdziłam fakt, że nie lubię słuchać o rzeczach oczywistych.
- Ano – odpowiadam i pewnie jestem jak mój wampajerowaty koszmar, czyli mówiąc po ludzku jestem wyprana z uczuć.
- Ale dlaczego tak? – z jednej strony pyta się jakby nie wiedział, a z drugiej, to pewnie chce zaangażować się w wstęp do czegoś. Tak, teraz już się pogodziłam z tym kolejnym oczywistym gównem, co jednak nie zmienia stanu rzeczy, bo nie wiem co odpowiedzieć, więc mówię tylko:
- Bo życie to dziwka.
Och, ach, kurwa, ech, ależ to głębokie…
I co się teraz dzieje? Wielka niespodzianka – Axl zmniejsza odległość tych lat świetlnych do … i tak chujowej wielkości, bo siada na łóżku, które jak chciał pech jest niebezpiecznie blisko mojego fotela … a ten pokój ma popierdolony wystrój! I to chyba się udziela na wszystko inne: na ludzi, na ich aurę i na popęd w gaciach wszystkich rudzielców, bo po tym, jak znowu próbuje mnie wyprowadzić z równowagi, to mogę powiedzieć tylko jedno.
- Nie gap się tak na mnie, bo ci w końcu przyłożę.
- Tylko na to czekam.
Ten, to z kolei jest zbyt pewny siebie i odnosi się z tym do wszystkiego co żywe, martwe, a przede wszystkim do mnie. Tak, do mnie w szczególności i to kolejny powód do obdarowania go tą piękną pamiątką na pysku. I o dziwo byłby wtedy co najmniej symetryczny, bo od tych procentów, czy … od krwi, która teoretycznie powinna dopływać do innej części ciała zrobił się cały czerwony, a to – żeby nie było – cholernie mnie onieśmiela i to w złym tego słowa znaczeniu, bo nie mam bladego pojęcia jak dalej poprowadzić akcję, żeby była jako-tako znośna. I mimo, że wszystko to mam poukładane w głowie –czyli chcę mu uciec – to i tak istnieje też inna, bardziej wiarygodna opcja, która zaczyna się na nim, a kończy pod nim, rozumiecie? Nie powiem, że to mnie dobija, bo znowu będę się powtarzać, ale nie mam innego wyjścia – dobija mnie to jak jasna cholera.
Dobija mnie też to, co właśnie powiedział:
- Mówiłem ci już, że … no wiesz, obojętna, to ty mi już nigdy nie będziesz?
Na co odpowiadam:
- A weź idź się lecz.
A teraz następuje śmiech, który jakby nie było jest cholernie zaraźliwy i wyciska mój mózg ze wspomnień, jakby świeżą pomarańczę – tak się śmiałam w dzień poprzedzający ten cały syf, kiedy trafiłam do szpitala, pamięta ktoś? Ja pamiętam i może nawet żałuję, bo jakby nie było, to bez niektórych wspomnień byłoby mi łatwiej, albo chociaż mogłabym niektórych się pozbyć – takim oto sposobem pozbyłabym się i z mózgu, i z serca jednej osoby. Domyślacie się oczywiście jakiej, nie? Jak widać jestem za głupia, by napisać tu jego imię, i zbyt nieogarnięta, by chociaż uświadomić was, że ta chwila, która zdaje się trwać wieczność, trwa tak naprawdę jeden ułamek sekundy, bo na moją jakby nie było ciętą ripostę i chwilę śmiechu, Axl odpowiada następująco:
- A co jeśli ty jesteś moim lekarstwem?
No zatkało mnie, nie powiem…
- To – przerwa – jak widać jestem chujowym medykamentem.
- Żadnym chujowym, tylko … no, niedopracowanym, wiesz?
Rozmowa na poziomie dupy.
- Nie, nie wiem – tu rzucam kolejną (nie)ciętą ripostę i chyba tak dla jaj postanawiam się pobawić we flirtowanie(?) ech, nie ważne. – Oświeć ten swój lek, jak o niego zadbasz.
Jenny pożałowała swoich słów, gdyż dotarło do niej, że … w życiu czasem spotyka się takiego pojebanego rudzielca, który może potraktować jej słowa na zbyt poważnie.
Tak więc się stało:
- Oświecić cię? – Jezu, zaraz wyrzygam serce. – Z chęcią.
Właśnie w tej chwili mam w głowie jeden wielki i głośny alarm, który karze mi cofnąć czas, tylko, że … wiesz, Drogi Alarmie … PIERDOL SIĘ NA RYJ!
Ej, co mogę dalej powiedzieć? Może uświadomić was, że w tej Axlowatej głowie otworzyła się szufladka z przesłaniem czegoś na kształt: „teraz będziesz człowiekiem” i gdy wzięła mnie do siebie na kolana, przyssała się do mojej szyi, to równocześnie ta szuflada wywołała reakcję łańcuchową godną podziwu – wypuszczając na świat dzienny człowieczą wiązankę, jednocześnie spaliła ten wielki transparent na moim czole, który ma jasny przekaz: „Odpierdol się ode mnie, masz dziewczynę!”. Teraz i ja i on mamy jak widać na niego wyjebane, bo … no cóż, wraca stary zwyczaj, gdzie Axl i Jenny zakładają jakieś magiczne okulary, przez które widzą tylko siebie i mają głęboko w dupie całą resztę świata.
I co ja się będę rozpisywać, każdy dobrze wie co dzieję się dalej.

21 komentarzy:

  1. Anonimowy01 maja, 2013

    Kurwa, jeśli kiedykolwiek napiszesz książkę, to weź daj znać, bo przeczytałabym książkę twojego autorstwa, lecz wątpię, żebyś coś takiego stworzyła. :D
    nie wiem jaka ma być puenta tego opowiadania, ale chyba lepiej nie ciągnąć opowiadania w nieskończoność, nie? :D i, moim zdaniem przydałyby się jakieś zwroty akcji, choć w sumie, to tu są samie zwroty akcji, więc nie wiem co, ale weź coś zrób z tym opowiadaniem, bo wydaje mi się, że te pierwsze rozdziały były ciekawsze.
    Te moje wywody jakieś bezsensowne są ;_; coś mi nie pasuje tu, i nie wiem co ;_;
    Ale i tak pisz dalej, albo zniknij, i coś wymyśl. chuj, znowu bezsens ;_;
    to cześć

    Gal Anonim płci pięknej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie o to mi chodzi, wiesz, żeby coś ruszyć, ale ... chyba za bardzo staram się to jakoś zmienić i w rezultacie wychodzi mi jedno wielkie gówno. W sensie, że wszystko już było, a ja nie mam w zwyczaju się powtarzać, rozumiesz? Wiesz, kiedy blogami o Gunsach jest w necie wręcz nasrane, to trudno wymyślić coś, czego jeszcze nie było, i może to dlatego akcja się tak muli...
      W sumie sama nie wiem, nie wiem też jaka jest konkretnie puenta, więc ci nie pomogę. :)))) Nie no, spoko, żeby autor nie wiedział o czym wypisuje...

      Usuń
    2. Anonimowy03 maja, 2013

      Hm... Nie chodzi mi o to, że opowiadanie jest jakieś złe i nie na poziomie czy coś. Bo jest świetne, wiesz, inne i oryginalne i świetnie piszesz :D Tylko, że wydaje mi się, że te pierwsze, te początkowe były ciekawsze, bo więcej się w nich działo, rozumiesz?
      Czasem mówię i mówię i nie potrafię się wysłowić.
      No, racja, tych blogów jest od nasrania, a 90% z nich są do dupy i oklepane, i jak się porówna je, to w sumie fabuła jest praktycznie taka sama. Żeby jeszcze to było napisane ciekawie, to nie ;_; i właśnie tu twoje bije je na głowę :D no, do czegoś zmierzam. Nawet jeśli będziesz powtarzać to co już było, to i tak twoje będzie lepsze, moim zdaniem, bo masz swój styl. I tak będzie ciekawie :D
      Chodzi mi chyba o to, żeby akcja była tak dynamiczna, jak na początku. A te przemyślenia i wywody Jenny nadal są świetne.
      Choć, chyba tylko ten rozdział wydaje mi się nijaki, a reszta jest dobra.
      Nie musisz wszystkiego zmieniać, niech po prostu będzie ta sama dynamika jak na początku, i chyba wszystko będzie dobrze. Ta, łatwo powiedzieć.

      To chyba wszystko, i chyba odpowiedź nie jest taka, jak być powinna. Mniejsza. I chyba się powtarzam.

      Gal Anonim płci pięknej.

      Usuń
    3. No to mamy problem, anonimku mój. :)))
      Bo wiesz, rozumiem co próbujesz mi przekazać i w pewnym sensie masz rację jeśli chodzi o "akcję" na początku opowiadania, jednak - przynajmniej ja to tak widzę - że pierwsze rozdziały mimo, że były ciekawsze, to styl ich pisania był do dupy, wiesz, wyrazu to one nie miały. A teraz role się odwróciły, ale nie w tym rzecz, bo ... nie mam zamiaru niczego, co było w innych blogach powtarzać, ani tym bardziej z nich zżynać, jak to niektórzy robią - to właśnie w tym problem, że mam masę pomysłów jak to ma się potoczyć, jednak jak przychodzi do pisania pojedynczych rozdziałów, to nie wiem jak to wszystko rozmieścić, wiesz, taka jedna, wielka, pierdolona burza mózgu.
      W dodatku ... ja nie potrafię pisać tak krótko, zwięźle i na temat - zawsze wolę się rozpisać i to chyba właśnie w tym rzecz, nie?

      Usuń
    4. Anonimowy04 maja, 2013

      Boże, a ja już myślałam, że nie masz żadnych pomysłów. To dobrze, wierzę w ciebie :D Skoro na początku udawało ci się rozmieścić to wszystko jako tako, to teraz też powinno ci się udać, i ci się uda.
      Nawet nie próbuj pisać krótko i zwięźle. Jest dobrze tak, jak jest :D
      I nie uważam, że na początku styl pisania był do dupy.
      Powtórzę się, twoje opowiadanie jest świetne :D
      To chyba wszystko. Ja tylko chcę pomóc, jakby były jakiekolwiek wątpliwości.

      Gal Anonim płci pięknej.

      Usuń
  2. no cześć. pod ostatnim rozdziałem miałam się ujawnić, bo prosiłaś, ale czytałam z telefonu, a potem zapomniałam i ogólnie to nieważne, zresztą co to kogo obchodzi.
    w każdym razie czytam już od dosyć dawna, bo z tego co pamiętam to odkryłam to opowiadanie w sylwestra, chyba. i szczerze, tak pojebanego opowiadania w życiu nie spotkałam, ale chyba jestem dziwna, bo mi się podoba.
    i ogólnie to dostaję migreny, jak się wgłębiam w te pseudo inteligentne rozkminy Jenny, ale i tak to czytam, co chyba świadczy o tym, że jestem w jakimś tam stopniu masochistką, ale ja znowu pierdolę nie o tym co trzeba.
    bo przyszłam, żeby powiedzieć, że mi się podoba i że jeszcze się nie spotkałam z tak ciekawym blogiem, bo nie jesteś w żadnym stopniu oklepana i to jest zajebiste. i uwielbiam Jenny, chociaż jest pojebana.
    i chyba już powinnam skończyć ten komentarz, bo jest tak nieskładny i bezsensu, że będę cię podziwiać, jeśli cokolwiek z niego zrozumiesz.
    no, ale chciałaś, żeby się czytelnicy-duchy odezwali, to jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że opowiadanie jest pojebane to fakt, no ale żebyś od razu się za masochistkę uważała? No bez przesady...

      Usuń
  3. No i co ja Ci tu mogę kurwa napisać? Bijesz na głowę, po prostu piszesz tak dobrze, inaczej i wyjątkowo, że mi brak słów i popadam w kompleksy. Uwielbiam to opowiadanie, no uwielbiam. I cholernie się cieszę, że od jakiegoś czasu dodajesz systematyczni i dość często, bo chyba bym ocipiała. Ale mniejsza. Składam pokłony i co do tego rozdziału/rozdziałów powiem tylko, że Jenny i Axl do siebie bardzo pasują.
    Amen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kurwa, bez przesady, nie jestem jakimś pierdolonym geniuszem, ni nic. Ale dziękuję, takim słodzeniem tylko podnosisz mnie na duchu. :-*

      Usuń
  4. Noo, co jak co, ale żeby to Axl przyszedł po Jenny, to bym się nie spodziewała. Z resztą, czego miałabym się spodziewać, wszystko tu jest w swojej prostocie takie nieprzewidywalne... Przynajmniej kochana, pojebana Jenny. Pisz dalej, bo w mojej zrąbanej wyobraźni pojawia się zbyt dużo scenariuszy, żeby to sobie jakoś amej poukładać ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Oświeć mnie jednym ze scenariuszy, może wpadnie mi do głowy jakaś inspiracja. :)

      Usuń
  5. Ja pierdole, czekolado, Ty geniuszu! Kurwa, nie, nie, nie... Kurwa... Dobra, już przestaję kląć...

    KURWA, to jest ZAJEBISTE. Ja tutaj próbuję sama wydedukować, co będzie dalej, ja się wysilam i co? I chuj! Bo Ty zawsze wymyślisz coś, na co ja ze swoją ponoć pojebaną wyobraźnią za Chiny bym nie wpadła. To najbardziej poryte opowiadanie, jakie w życiu czytałam, ale wiesz... Ja chyba mam jakąś pierdoloną słabość do porytych rzeczy.
    Dobra, przestaję kląć.
    Pozdrawiam i czekam na więcej. Niech rock będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A idź mi z tym geniuszem, kurwa, czerwoną mam mordę przez ten komentarz... W dodatku, kuźwa, no, ja wiem doskonale, że to coś jest poryte - mówiąc delikatnie - ale takie właśnie ma być, wiesz, ma przedstawiać wszystkie myśli bohaterki, która ... no nie oszukujmy się, bo do normalnych, to ona nie należy. :))))

      Usuń
  6. Ooo no proszę, Axl ją wyciągnął z więzienia...zaskakujące no bo skąd wiedział, że tam jest?:D No i najważniejsze...skąd miał pieniądze :) Nieważnie to Axl, on zawsze coś skombinuje. Wiedziałam, że w tym motelu coś się będzie działo bo nie potrafią przejść obok siebie obojętnie i mimo, że kocha Izzy'ego to nie potrafi się oprzeć Axlowi...co zrozumiałe :D Uwielbiam wszystkie sceny z Rudzielcem!!!! Są genialne....Jenny jest z nim taka inna. To chyba działanie głosu i wzroku Axla. No i doszło do tego, co było nieuniknione :D Bardzo mi się podobał ten rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie miło, że się podobał(:-*), ale ten, jeśli mam być szczera, to chyba znowu strasznie namieszałam, nie?

      Usuń
    2. No podobał podobał :) a czy namieszałaś? Hmmm...czy ja wiem. Jak dla mnie nie, więc luz :P

      Usuń
  7. SERIO?! nie no, jak zwykle mózg rozjebany. I wiesz co? Wiedziałam, że tak się skończy jak tylko przeczytałam, że ją pierdla wyciąga. I jeszcze ten tekst o lekarstwie, no nie, jebłam. Jebłam i nie wstałam już do końca rozdziału. I ten strach Jenny przed... no w zasadzie wszystkim. Serio, dojebałaś, i dobrze, ze jakby... wyjebała wampajera ze swojego mózgu i serca (zaczęłam tak na niego mówić przez ciebie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to czy go wyjebała, to do końca prawdą nie jest, chociaż tak na prawdę, to ja sama nie wiem jak to będzie w kolejnych rozdziałach. :)))

      Usuń
  8. No jak to już, to miały być trzy rozdziały jakby, a ja mam wrażenie, że jeden.
    Toż tutaj jest istna sielanka! Więzienia, ucieczki, klękania i cała ta reszta. Uroczy miałam w głowie obraz wyobrażając sobie miejsce, w którym przebywały takie osoby jak niedojebana dziwka i nieogarniający diler...a pośrodku Jenny. Nie wiem jak ją opisać. Jenny można opisać tylko Jenny. Wykreowałaś ją na taką osobę, że nawet nie jestem w stanie jej scharakteryzować. Taka zupełnie inna, odjechana na maksa, ale i...właśnie. I? Co? Nie ma. Jenny, nic więcej.
    Axl...w sumie to wydał mi się tu jakiś taki nieswój. Co nie zmienia faktu, że to i tak najlepsze, pozwolę sobie zacytować:
    ,,- Nie oczekuj, że padnę przed tobą na kolana z tej wdzięczności.
    - Mogłabyś wtedy na tych kolanach zrobić coś jeszcze…
    (...)
    - NIMFOMAN, NO KURWA, NIMFOMAN! (...)''
    Tak, to bez wątpienia było tekstem rozdziału. Aż się śmiać zaczęłam, nasz kochany Rose ^^
    No i w sumie to chyba tyle, nie pozostaje nic więcej JAK...? Czekać na dalsze losy nieokreślonej Jenny i zmiennych Gunsów.
    Pozdrawiam serdecznie i czekam ;*
    Cóż na formalność...xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy05 maja, 2013

    Aaaa O,o takiego zwrotu zdarzeń się nie spodziewałam :O Ale szczerze mówiąc wyszło Ci to świetnie <3

    OdpowiedzUsuń
  10. http://its-so-easy-baby.blogspot.com/ rozdział i bohaterowie "Why Worry" zapraszam :>

    OdpowiedzUsuń