Ano, bo nagle mam od cholery wolnego czasu i fazę na pisanie, tak więc ... kto wie, może kolejny rozdział będzie jeszcze w tym tygodniu...?
+ Może i się powtarzam, ale zaczyna mnie, delikatnie mówiąc, wkurwiać fakt, że obserwuje tego bloga 36 osób, a komentuje tylko kilka. Logika, co? Tak więc nie pogniewałabym się, jakby kilka osób dały mi motywację, czy cokolwiek - komentarz niby nic, ale cholernie cieszy. :')
++ Pisane przy Double Talkin' Jive i Nobody's Fool, chociaż te piosenki pasują tu jak pięść do dupy.
Enjoy, fuckers. :-*
~*~
- Kurwa, idę stąd…
- Ale … czekaj! Powiedziałam coś
nie tak?
- Nie, ale…
- …ale co?
Ale gówno, jedne wielkie gówno,
bo znowu ten tam na górze obrócił wszystko przeciwko mnie – zesłał mi przyszłą
prześladowczynię i prawdopodobne spotkanie tych, których spotkać nie chcę, ale
teraz chyba nie specjalnie ma to jakiekolwiek znaczenie, mam rację? Teraz mam w
głowie jeden, za to jasny przekaz: wyjść stąd, i idę więc, a jak chciała
kolejna porcja pecha – Roxanne idzie za mną i mówi coś … COŚ. Czy jej nie
słucham? Teraz to silniejsze ode mnie, bo czuję, jak lada moment wyrzygam
serce, albo najnormalniej w świecie dostanę zawału, a gdy te minuty, sekundy,
czy cokolwiek, podczas których staram się jak najszybciej znaleźć się przy
drzwiach i wyjść dłużą się w taką jedną wielką jebaną przepaść, a na dobre w
nią wpadam, kiedy jestem już przy wyjściu i … i dupa, niespodzianka. Dlaczego?
To akurat proste: następuje zawał, wyimaginowane wymioty narządami, kiedy przez
próg przechodzi blond czupryna, a cała reszta za nią, i w tej chwili jestem
martwa.
Mówiłam już, że mnie wmurowało?
Albo, że mam pecha? Tak, jak najbardziej, bo po raz pierwszy w życiu myślę o
tym, by być niewidzialną, chociaż na chwilę i tylko po to, by wydostać się stąd
niezauważona , problem leży jednak w tym, że wiem dobrze, że to nie jest
możliwe. A tylko się w tym umacniam, kiedy wyżej wspomniana czupryna trąca mnie
ramieniem, nawet odwzajemnia moje uczucie szoku, i niby natychmiast przeprasza,
ale mi puchnął oczy. Tak, oczy mi puchnął i się pocą – to silniejsze ode mnie.
I pewnie zderzam się z resztą w podobny, czy inny sposób, ale … jakoś nie
specjalnie mnie to obchodzi, wiecie, liczy się tylko fakt, że jestem już poza
miejscem zawału i próbuję zaczerpnąć powietrza, a przeszkadza mi w tym tylko
jedna rzecz – Steven za mną idzie, słyszę go. No ale co z tego? Bardzo dużo,
otóż, a … z resztą, co się dzieję dalej macie niżej:
- Jenny! – słyszę, a dosłownie
ułamek sekundy później stoi już przy mnie. – Dlaczego uciekasz?
- A jak ci się zdaje? – zdaję mi
się, z kolei, że znowu mam ten atak paniki… Kurwa mać.
- Nie wiem – zaczyna, a po
dłuższej przerwie dodaje: - Chodzi ci, że … wiesz, Izzy…? – szczerze? Zadał to
pytanie jakby się bał, a tak na dobrą sprawę, to i ja się bałam, więc trafił w
sam środek: trafił w sam środek tego gówna, które … no, trafił, to się teraz
liczy.
- Jebać go – można by
powiedzieć, że głośno myślę, i może żałuję, może nie, to nie ważne.
- No kurwa, chyba się zmieniłaś …
Tak bardzo chciałabym, żeby to
była prawda, chciałabym i chcę się zmienić.
- Po prostu nauczyłam się
wypierać uczucia.
- Tak? – nie, wcale nie.
- Tak. – dokładnie, wolę
okłamywać, i nie tylko jego, bo i samą siebie.
Zaczynam się zastanawiać po co
on w ogóle ze mną gada, bo … cóż, nie oszukujmy się – to jest jak waleniem
głową w mur ostatnio. A dlaczego? To proste – bo się zmieniłam, problem jednak
taki, że na gorsze się zmieniłam. I tu kolejny raz ktoś się pyta dlaczego, a ja
odpowiadam, że KURWA MAĆ się zakochałam, ok.? Dajcie mi już spokój…
Zastanawiam się nad jeszcze
jedną kwestią – Steven zaczyna wyglądać, jakby spanikował, sama nie wiem
dlaczego, on nigdy nie panikuje, to nie możliwe, a jedynym racjonalnym wytłumaczeniem
tego jest fakt, że może udziela mu się moja „aura”…? Z drugiej strony, to
cieszyłabym się, gdyby jednak mnie nie rozumiał – i tak mnie nikt nie rozumie –
a jestem bliska załamania … chyba. I w tym właśnie momencie, gdy moje myśli
zaczynają mijać się z prawdą i pogłębiam się w nie i jestem na naprawdę
niebezpiecznej głębokości, mogę śmiało podziękować Stevenowi, bo obudził mnie z
transu.
- To skoro wszystko w porządku…
- nie, nie zrozumiał. I dobrze. I bardzo dobrze. - …to ja chyba powinienem już
wracać.
To, co powiedział dotarło do
mnie dopiero po chwili, gdy odwrócił się w stronę klubu i już powoli zaczął
iść, a ja…
- Steven…?
- Tak? – momentalnie się odwrócił,
a ja … no cóż…
- Nie zostawiaj mnie – a ja
pękłam. Znowu. – Jestem taka samotna.
~*~
Tak naprawdę dopiero teraz
zaczynam zgłębiać sens słów, jakie powiedziałam Stevenowi: „jestem samotna”? To
w moim przypadku powinna być oczywista i w pełni pozbawiona wątpliwości,
jednak, gdy czasem patrzę na to z nieco innej strony, to ja wcale nie jestem
sama – jeszcze żyję, czyli mam siebie. Mam też ciemne niebo nad głową pełne
gwiazd i prawie całą paczkę papierosów, czyli mówiąc jaśniej – nie jest źle.
Już nawet prawie zapomniałam o tym, co zostawiłam w tym moim całym bunkierku,
pamiętacie? Wypadałoby pójść po rzeczy i błagać każdą napotkaną osobę o jakiś
nocleg, bo w końcu albo sama o tym zapomnę, albo mi najzwyczajniej w świecie
ktoś podpierdoli to wszystko, a żyć bez mojej gitary i … całej reszty, to lekko
bym nie zniosła.
Ale wracając do tej bardziej
istotnej sprawy: mimo dosyć dziwnego obrotu spraw, uczucia „pustki” i całej
reszty tych uczuciowych bzdur, to czuję się dobrze. Może nastraja mnie to wyżej
wspomniane niebo? Gwiazdy dla mnie tańczą, jednocześnie próbując śpiewać
ballady wyciskające myśli. Tak, dokładnie, bo wyciskają myśli, nie łzy i bardzo
się z tego powodu cieszę, a dzięki ich nadprzyrodzonym zdolnością może i nawet
o tym wszystkim zapominam – zapomniałam już o ojcu, który prawdopodobnie za
kilka tygodni zachleje się na śmierć i podzieli los tych wszystkich przysłowiowych
„alkoholików”, zapomniałam o matce, którą równie dobrze mogę przypadkiem
spotkać pod latarnią, czy gdzieś, zapomniałam też o tym, że gdy uciekałam z The
Troubadour, przez sekundę, a może nawet jej ułamek wzrok mój i Izzy’ego
spotkały się … w taki dziwny sposób. Dlaczego dziwny? Szczerze mówiąc ja sama
nie potrafię tego wytłumaczyć, bo … co czuję przeciętny człowiek patrząc na coś
niedostępnego dla siebie? Tak, kurwa,
wyolbrzymiam wszystko w chuj. Ale taka jest prawda, nic na nią nie poradzę…
Więc co czuje człowiek? Nie wiem, kurwa, równie dobrze mogłabym sobie podciąć
żyły, tylko po to, żeby nie musieć tego znosić, a gdy już nawet szukam czegoś
ostrego, dociera do mnie coś … COŚ, bo przecież nie mogę się pochlastać przez
taką głupotę – nie jestem idiotką, przykro mi.
I to wszystko nie zmienia jednak
faktu, że nie chcę, a przynajmniej nie powinnam siedzieć tutaj w
nieskończoność, szczególnie, że nie specjalnie orientuję się w swoim położeniu,
więc – jak już to kiedyś mówiłam – zbieram wszystko co moje i dupę spod drzewa
i idę przez ten cały park do miejsca, które powinno być oczywiste – idę do „meliny”,
więc nie będę przedłużać tego wszystkiego, i powiem tak: marzę wręcz, żeby po
drodze potrącił mnie jakiś samochód.
~*~
Nie będę ukrywać, że w końcu
odezwał się brak prochów, i przez to właśnie moje myśli samobójcze, jakkolwiek
dziwnie to nie brzmi, zaczynają się nasilać. Co prawda nie boli mnie tak, żeby
od razu posrać się w gacie, ale boli i to się liczy, więc nie pozostaje mi nic
innego jak spróbować zagłuszyć to wszystko papierosem, a że trzęsą mi się ręce
i przeklinam na zapalniczkę, fajka w pewnym momencie wypada mi z ust, i gdy
schylam się, żeby ją podnieść zaczynam się orientować, gdzie tak dokładnie
jestem, a jestem … jestem już blisko meliny i pech chciał, że z tego miejsca
widać mój dom. Ale to dziwnie brzmi, nie…?
Chciałabym powiedzieć, że w tym
momencie pojawiły się wspomnienia, ale jedyne co się pojawiło, to uśmiech na
mojej mordzie i świadomość, że uśmiecham się po raz pierwszy od chuj wie jak
długiego czasu, więc pytanie dlaczego się szczerzę? Bo jakoś świadomość, że nie
muszę już grzebać się w tym bagnie powoduje u mnie coś takiego … jak taki
wybuch pierdolonej euforii, że nawet na moment zapominam o bólu i moment
później dziwię się, że melina ciągle stoi pusta. E, tam, to dziw, że ona w ogóle stoi.
Stoi?
Jak co stoi?
Ha! I już mam skojarzenia…
Namiot „Pana Przystojnego” stoi, ya know…?
Wiecie, co mi teraz przyszło do
głowy? Systemu nie rozwalę, ale co tam, bo gdy naszła mnie ochota, by wygrzebać
gitarę ze „schowka” w podłodze(?) i pograć, bo dzień dzisiejszy to taki jeden,
wielki, pierdolony wachlarz emocjonalny, mam rację? Bo przechodziłam dzisiaj
obok trzech różnych dziwek: przechodziłam obok paniki, strachu, totalnego
posrania się w gacie, mijałam się z depresją, aż do teraz, czyli teraz witam
ulicznicę pod tytułem nie innym, jak wyżej wspomniana euforia, która pojawiła
się jakby znikąd, więc śmiało mogę powiedzieć, że wiem, jak się czuje Steven,
i jednocześnie jak czuje się moja gitara, która tęskni za wzmacniaczem.
- Ty to masz dobrze, co? – mówię
do niej i … tak, kurwa, czekam na odpowiedź… - Wszędzie cię noszą i w ogóle.
Ciekawe, co by odpowiedziała,
gdyby nagle ożyła? Może coś, jak:
- Przecież wiem, nie? I w dodatku znam się na muzyce, Jenny.
- Tu akurat muszę przyznać ci rację, znasz się na muzyce.
- Miło mi to słyszeć, ale …
kurwa, co ja mogę, jestem tylko gitarą…
- No fakt, ty w ogóle z życia
nie korzystasz.
- Ciekawe jak mam korzystać, skoro moją właścicielką jest jakaś jebana
ćpunka…
- Co, kurwa…?
- To co mówię: nigdy nie masz
czasu na mnie zagrać.
- No to … wiesz, przykro mi i w
ogóle, ale weź już się zamknij.
- Nie możesz mi rozkazywać.
- No jak to nie?
- Tu ci przypomnę: jestem tylko gitarą, do cholery, nie możesz mi
rozkazywać.
- Stul tą mordę, będę robić co
mi się podoba!
- Tak? I takim tokiem myślenia gdzie zawędrowałaś…?
- Oświeć mnie, nie wiem.
- Przede wszystkim zakochałaś się. Zakochałaś się w Izzy’m.
- Coś ty, nie wpadłabym na
to…
- Ale to nie wszystko, bo
jeszcze wykorzystujesz Stevena.
- Pierdol się, ja go jeszcze nie… Jego akurat nigdy nie wykorzystałam.
- Zawsze kiedy puścisz się z
Axlem lecisz do Stevena się wypłakać, nie oszukuj mnie.
- Zamknij się…
- …a potem udajesz, że nic się nie stało i znikasz.
- Zamknij się.
- Potem wracasz i bajeczka
zaczyna się od nowa, a na Izzy’ego boisz się nawet spojrzeć.
- Zamkniesz się, czy nie?
- Nie masz jaj, Jenny, żeby
uporać się z własnymi problemami, i to właśnie w tym tkwi twój problem.
- Wcale nie, ja tylko…
- Tylko co? Boisz się miłości?
Nie próbuj mi nawet wciskać takiego gówna.
- Ale kiedy to prawda!
- A dlaczego tak jest? Może dlatego,
że nigdy nie spróbowałaś kogoś kochać…?
- Bo nikt nigdy nie kochał mnie.
- To może czas zaryzykować,
co? Nie pomyślałaś, że Izzy może czuć podobnie?
- Litości, jedyne co on kocha to prochy i muzyka… Prawdopodobnie.
- Kocha i ciebie.
- Kurwa, zamknij się…!
- Wiem co mówię. Wiem też, że jesteś pierdolonym tchórzem, że…
- Przestań, kurwa, PRZESTAŃ!
I bum!
Nie mogłam tego znieść, od co,
ale to idiotyczne – gitara wywołała u mnie takie wyrzuty sumienia… Kurwa, kogo
ja próbuję oszukać? Mam fazę, pierdolę od rzeczy i bez powodu rozwaliłam sobie
gitarę, tak więc … żegnam.
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHA, nie, nie śmieje sie z rozdziału, bo jest on zajebisty i w sumie smutny. Śmieje sie, bo muszę przyznać rację jebanej gitarze!!!!
OdpowiedzUsuńNo jasne, gitara zostaje okrzyknięta z dniem dzisiejszym "Oficjalnym Obrońcą Moralności", serio. Podpisuje się ktoś pod tym...? XD
UsuńJA!! KONIECZNIE!! <3
UsuńTrudno jest wydusić z siebie komentarz jak za każdym razem po przeczytaniu rozdziału mam w głowie tańczące tęcze i nie wiem co się właśnie stało^^ Teraz też, rozmowa z gitarą kompletnie zmiażdżyła mi psychikę :) Jesteś genialna Czekoladowa :)
OdpowiedzUsuńJa jestem genialna...? Mój Morrisonie, poryczę się :')
UsuńWiesz, ja zdaję sobie sprawę, że moje opowiadanie ryje psychikę, bo dostałam już kilka dowodów na takie właśnie schorzenie, ale żeby od razu mieć spalenia całego kontenera zielska? Tego się nie spodziewałam...
Kurwa no, zajebiście :D zajebisty rozdział, w chuj :D
OdpowiedzUsuńno, przełamałaś się i piszesz dalej, wiedziałam, że ci się uda, i świetnie ci to wyszło.
na pewno czyta cię więcej osób niż cię obserwuje, na przykład ja, więc mogę, a właściwie to będę, dodawać jakiś komentarz co jakiś czas :D jeżeli cię to będzie motywować to nie ma żadnego problemu :D
Gal Anonim
No! Alleluja, chociaż ktoś, dziękuję :)
UsuńAle wiesz, jak znam swoje szczęście, to teraz jaram się tą weną, a późnej będzie dupa, bo zniknie. Więc lepiej nie zapeszać, nie?
Kurde jak zwykle nie wiem co napisać :D Mam u Ciebie zawsze taki problem, że nie potrafię sklecić normalnych zdań po przeczytaniu :D Ale wiem jedno....Jen kocha Izzyego i bardzo boi się tego uczucia, co rozmowa z gitarą...boże jak to brzmi....jej powinna uświadomić. Jeszcze nic nie wzięła a już gadała z instrumentem...dobra jest :D To tyle ode mnie, bo nic więcej nie jestem w stanie wymyślić...wybacz.
OdpowiedzUsuńAaaa no i myślałam, że spotka się na trochę dłużej z Izzym i może pogadają, albo coś a tu dupa...:P
Wyjaśnij mi dlaczego ja leję z tego komentarza...? XD
UsuńAle dobra, ja widzę, że masz podobny problem, co koleżanka wyżej, a przez to zaczynam się zastanawiać, czy gdzieś jak się wchodzi na mojego bloga nie roznosi się zapach maryśki, ya know, bierne palenie w tym wypadku jest bardzo możliwe. :)))))
Nie, no, jaja sobie robię, ale dziękuję za komentarz, i powiem tylko jeszcze tyle, że zanim ona zluzuje gacie i pogada z Izzy'm, to czasu trochę minie.
SIEMAAAA KUURWAAAA , PIZDA Xd
OdpowiedzUsuńJAK MNIE DAWNO TU NIE BYŁO, WYBACZ KOCHANIE MOOOJE ;)
CHOOOOCIAŻ... TO TY MNIE OJEBAŁAŚ, ŻE MNIE TU NIE MA, KURWA, NIE BYŁO MNIE W OGÓLE NA KOMPIE, TAK WIĘC KURWA JAKI MASZ PROBLEM KOBIETKO MŁODA? XD
(NIE ZABIJAJ MNIE GLANAMI, BŁAGAM CIĘ XD )
ACZKOLWIEK.... ROZDZIAŁ ... STEVEN KURWA ADLER KURWA XD
( POJEBAŁO MNIE, TYLE XD)
JENNY...
EJ... NAMIOOOOOTTTTT, A JA KOCHAM NAMIOOOTY XD
DOBRA KURWA, KONIEC PIERDOLENIA XD
...i to mi zarzucają, że jaram zielsko? XD
Usuńoj tam od razu zielsko xD
UsuńHahaha jaki zajebisty rozdział xD Rozpierdalasz system, dziewczyno! <3
OdpowiedzUsuńRozpierdalam system? Dobra, wezmę to za komplement. :)
UsuńŚwietny jak zwykle, no co ja Ci mogę powiedzieć? Wiesz, że wszystko co wyjdzie spod Twojej ręki mi się podoba, alee nie wiem czy wiesz, że w chuj czekałam na ten rozdział i mi się morda cieszyła jak się dowiedziałam, że go dodałaś. Zawsze po Twoich rozdziałach czuję się jakoś tak inaczej. Może dlatego, że zawierają w sobie jakąś taką filozofię. Whatever. Ja chcę następny i jak kurwa nie dodasz jeszcze w tym tygodniu to Cię znajdę i będziesz go pisać/dodawać na moich oczach.
OdpowiedzUsuńNo ale żeby groźby od razu...? Spokojnie, bo w sumie tobie mogłabym powiedzieć to samo. :))))
UsuńGroźby, bo sobie ostatnio zrobiłaś długą przerwę. Pomińmy mój temat, haha.
UsuńNie, nie, nie. Coś za coś, dude, nie wiedziałaś tego? Też czekam na rozdział u ciebie, a jak nie, to dojdzie do rękoczynów, ya know? :)))
UsuńO kurde, rękoczyny. No dobra, dobra. Będzie gdzieś w przyszłym tygodniu, na początku albo w środku. Obiecuj.
UsuńWszyscy jadą po Jenny, nawet gitara XD Ten stopień akceptacji przez społeczeństwo, kiedy nawet instrument uważa cię za całkowitego pojeba. Ale może to dobrze. Przynajmniej tym dialogiem wywołałaś niepowtarzalny zaciesz na mojej twarzy :D
OdpowiedzUsuńO Morrisonie, chwała Ci człowieku. XD
Usuń"...instrument uważa cię za całkowitego pojeba." - system rozjebany, inaczej tego nie skomentuję, wybacz. x"D
Gitara ma rację. No cóż... Zawszę się szczerzę, jak czytam Twą nie do końca normalną twórczość, nawet jeśli rozdział, tak jak ten, niby sielankowy nie jest... Pozostaje mi tylko powiedzieć, że jesteś geniuszem. Sorry, że nie zawsze komentuję, ale mam ograniczony dostęp do komputera ostatnio. Jak wyżulę od rodziców laptopa [jak zobaczą ile trój mam na świadectwie, to może być jesień średniowiecza, a nie laptop, ale ten szczegół omińmy... W końcu szkoła jest do dupy, a oceny niesprawiedliwe], a jestem jak na razie na dobrej drodze, to będę komentować systematycznie. I Promise! Dobra, dobra... Megadeth rzuca mi się na mózg. Także tego...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
I let's rock.
Wiesz, jak masz trójki na świadectwie, to tragedii nie ma, ale tu nie wypowiem się o swoim, bo gorzej sprawy zjebać nie mogłam ;__;
UsuńA do do bloga, to dziękuję, kurwa, nie ty pierwsza nazywasz mnie geniuszem, a ja z każdym kolejnym razem mam buraka na mordzie...
Uwielbiam twojego bloga świetne! ///Kate
OdpowiedzUsuń