niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 53 *część pierwsza*

Wiecie. Tak sobie siedzę. Siedzę. I piszę - bo wena wróciła na dziesięć dosłownie minut - i wpadłam na pomysł. Teraz więcej nie napiszę na raz, a stęskniłam się za tym blogiem więc dodam to.
 A tak btw.
Ja się, kurwa, na to nie zgadzam! Tak, jak jakiś czas temu wszyscy narzekali, że jest tutaj za dużo opowiadań o Gunsach, tak teraz... Teraz większość z nich chuj strzelił, albo autorki dodają coś raz na ruski rok. W tym ja, ale okej. Chodzi mi o to, że szczerze tęsknię za atmosferą, którą czułam zaraz po założeniu tego bloga. Może to i zabrzmi dziwnie, ale otoczona tymi cudeńkami - opowiadaniami - i marzeniami autorek o życiu w LA 30 lat temu, przez moment czułam, że faktycznie tak jest. A teraz? Czuję, że to wszystko jest jakby... wymuszane, nie wiem. Jakby pisanie było obowiązkiem i nie byłoby w tym już tyle pasji. Może dojrzałyśmy? Prawdopodobnie. Ale nie podoba mi się ten stan rzeczy.
Słowem. Piszcie opowiadania, zakładajcie blogi, dajcie żyć swojej fantazji własnym życiem. Wtedy nic się nie liczy i wszystko dookoła staje się piękne. Tak.


+ Wasza czekoladka wybiera zajebiste soundtracki do rozdziałów.
+ To coś niżej jest krótkie - jedna strona w wordzie - więc fajnie by było, gdybyście skomentowali nie tyle treść, ile przelali na przysłowiowy papier swoje odczucia co do całej sytuacji. Chętnie podyskutowałabym na ten temat, nie powiem. Nawet w komentarzach. Tak. :)))))


~*~

Słońce jeszcze nie zachodzi – a co za tym idzie – nastroju nie ma w dalszym ciągu. Tak na dobrą sprawę cieszę się z owego stanu rzeczy, bo kto wie, jak bardzo sytuacja zrobiłaby się tandetna. Albo przereklamowana. Do porzygania. Jakkolwiek, kurwa, sobie tego nie nazwiecie.
Przechodząc jednak do konkretów chciałabym wspomnieć o rzeczy ważnej mniej lub bardziej – podróż nas, jako „współczesnych” Romea i Julii zakończyła się dosyć szybko, a przynajmniej część samej ucieczki. Zatrzymaliśmy się stosunkowo niedaleko, co mnie martwi, bo jak wiadomo – dla chcącego nic trudnego – i mogą nas znaleźć. A ewentualność taka nie należałaby do przyjemnych. Nie przedłużając powiem, że jesteśmy na przedmieściach. Może nawet poza LA. Na plaży, a gdy wysiedliśmy z samochodu moja reakcja była raczej uzasadniona.
- I to jest ta oaza spokoju – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
- Yhm – na co odpowiedział.
Cisza.
Cisza.
- Daj mi fajkę.
I kontynuowałam, po czym Pan grzecznie posłuchał się rozkazu. Był nawet na tyle szarmancki, że odpalił mi owego papierosa. Może i w tej chwili nie było nic szczególnego, jednak ja, jako ta psychodeliczna strona księżyca uśmiechnęłam się w momencie, gdy podniosłam wzrok. Pewnie dlatego, że oczy me napotkały na drodze swej patrzałki Izzeusza, które niezaprzeczalnie mają w sobie coś z magnetyzmu. Komentarz powinien skończyć się właśnie w tej chwili, jednak nie potrafię sobie tego odpuścić, więc powtórzę to raz jeszcze – ten pan jest posiadaczem pięknych oczu, z czego wynika jedynie to, że tandeta kopnęła mnie w głowę z nadludzką mocą. A tak się od niej wzbraniałam...
Co się działo dalej. Nie powiem, bo nic szczególnego: dorównując mi towarzystwa, Izzy odpalił papierosa i pustą już paczkę wrzucił przez okno do gruchota za nami. Tak, tego nie można nazwać samochodem. Ja – już z dupskiem na masce – czekałam aż się do mnie przyłączy, uruchamiając jednocześnie moje zmysły obserwacji. Przyznam się szczerze, że widoki są tu ciekawe, i bynajmniej nie mówię teraz o minimalizmie całego krajobrazu – gdzie słuchać szumy fal i bla, bla, bla. Mówię teraz o tej czarnowłosej ninjy, dzięki której tu jestem. O tej stojącej gdzieś dalej, z jedną ręką w kieszeni, a z drugą cały czas przy ustach. Mówiłam to już kiedyś? Że chciałabym czytać jego myśli jak z najlepszej książki? Otóż to. W tej chwili takie uczucie towarzyszy mi w podobnym stopniu: co może chodzić mu po głowie. Teraz, właśnie w tej chwili, gdy kieruje mną pewna nadprzyrodzona siła, która gasi swą fajkę i idzie do tego tam. Idzie czując pod stopami rozgrzany beton i zanik akcji serca. W szczególności wtedy, gdy kompletnie nieudolnie próbuje się do niego przytulić. Dlaczego nieudolnie? Ja się nie przytulam, nie umiem. I muszę wyglądać jak ujarany szczęściem dziesięcioletni chłopiec, który dostał właśnie swoją pierwszą gitarę. Tak, na pewno tak wyglądam. I nie wiem, czy go to zraziło, czy rozczuliło, gdy po próbach udanych mniej lub bardziej odwzajemnia całą sytuację. I coś szepcze. A ja nie rozumiem. I przez ułamek sekundy czuję coś na czole. Pocałował mnie? Jimie Słodki, do czego to doszło...
- Mówiłem Ci, że...
- Zamknij się, wszystko zepsujesz.
I ponownie się posłuchał.
Wnioskuje, że kręci go ta dominacja.
...
Ten komentarz wkomponował się w sytuacje, jak rzadkie gówno w reformy.
Tak. Stara Jenny wróciła! Świętujmy!
...
A może jednak nie wróciła? Nie wiem. Mam rozdwojenie jaźni: nie chcę by chwila ta się kończyła, ale z drugiej strony wyobrażam sobie, jak rzuca mnie na maskę i... i tak dalej, i tak dalej. Jeśli będziemy się pieprzyć na masce samochodu, zostanę blacharą?

 

16 komentarzy:

  1. Nie wiem jak skomentować, ale chcę by się pieprzyli... No nic, rozdział krótki jak na ciebie, ale mi się podoba, no nic. Czekam do następnego i życzę weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. hej fajny blog! Ciekawy! Zapraszam też do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, nawet nie wiem jak skomentować :D Powiem tylko tyle, że też chciałabym tak uciec, pod wpływem impulsu, gdziekolwiek, może nad jakieś morze czy ocean, uczucie wolności i takie tam. Mogę jedynie sobie wyobrażać siebie siedzącą gdzieś na plaży z Izzeuszem, i podziwiającą zachodzące Słońce. Tak bardzo przesłodzenie-mdląco-romantycznie wyglądająca scenka. Nieważne w sumie...

    Gal Anonim

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. :D
    Ja jestem może jakaś wredna w głębi duszy, bo cały czas chciałam, żeby ona zostawiła Stevena, mimo że on ją kocha... No ale z Izzy'm jej tak fajnie, noo... Także ogólnie ostatnie kilka rozdziałów mi pasuje bardzo. :D Chociaż znając życie zaraz coś im się spieprzy, a raczej Ty im coś spieprzysz, albo coś innego się spieprzy, żeby nie było nudno. Więc się cieszę póki mogę.
    W ogóle ja tak uwielbiam tego bloga, jest tak zajebiście inny... Taki naćpany. :D I tak zajebiście to opisujesz wszystko i... Albo nie słodzę Ci już, bo przytyjesz. :3
    I faktycznie trochę wymierają te blogi... I cholernie za tym tęsknię, za tym, jak było np rok temu... Nie potrafię już tak się jarać każdym rozdziałem i pisać tego z takim serduchem. ;__; Pewnie jest teraz dużo nowych blogów, tylko trzeba by je było znaleźć, bo z tych starszych pokończone, pousuwane, pozawieszane... I kurwa nie wierzę, że chciałam swojego usunąć. o.O
    Czekam na kolejny. :D A raczeej... Na ciąg dalszy rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie za krótko, ale lepsze to niż nic, więc się jaram jak stary buszmen trawą. Wygląda na to, że niećpająca Jenny poznaje na nowo Izzeusza, ja tam od początku miałam nadzieję, że jednak będzie z nim, to nie tak, że mam coś do Stevena, ale ile można szczerzyć się jak głupi do sera. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział a póki co, to zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Krótkie, ale jakież cudowne! Podoba mi się wizja Jenny i Wamajera :3 Takie romantico Ci wyszło, jak nie Ty normalnie XD <3 Cieszę się, że coś dodałaś. Wszędzie takie pustki, że nie ma co czytać..
    Btw, na angielskim mamy teraz projekt gdzie mamy opisać wycieczkę do jakiegoś miasta w USA. Opisujesz jak się tam dostaniesz, gdzie się zatrzymasz i co chcesz zobaczyć. Przypadło mi L.A.! I tak mi się kurna morda cieszy na samą myśl o opowiadaniu o Sunset Strip, że coś! Normalnie cud, miód i malina :3 Życz mi powodzenia <3
    A tak z innej beczki jeszcze.. Masz zamiar odnowić ask'a czy raczej nie?

    /Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jimie Słodki, idealny projekt dla takich jak my- dla rockersów! Będę z Ciebie dumna, gdy dodasz do tego trochę fantazji i wspomnisz o latach 80. Tak. :''')

      A mój ask? Nie przywrócę go do życia. Przynajmniej nie na razie. A dlaczego pytasz?

      Usuń
    2. Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o cudownych latach 80. :'3
      Ja mojego wskrzesiłam. Przez ask'a miałyśmy chociaż trochę kontaktu, dlatego własnie pytałam o to :))
      / Aneta

      Usuń
    3. Kontaktu mówisz, hm? Masz tu me gadu - 38728667 i jak chcesz, to pisz. Ja nie gryzę. :)))

      Usuń
  7. Ona powinna być z Izzym. Myślę, że bardziej by do siebie pasowali ale kurde wszystko zależy od Ciebie a my z ciekawością czekamy xD

    Hmmm....a propos tych opowiadań.
    Kurwa szczerze powiem; pamiętam jak jeszcze rok temu siedziałam do 4 w nocy i czytałam takie "starsze" opowiadania o Gn'R och co to były za uczucia :D niezapomniane naprawdę przeżywałam wszystko na własnej skórze. Aż w końcu się tym znudziłam, rozumiesz (bo mówię do autorkixD) wszystko kręciło się w okół tej samej, jednej fabuły. W każdej była ta sama rutyna. No ale to nie zmienia faktu, że kocham parę opowiadań w tym twoje po prostu uwielbiam czytać je od nowa. Może te dwa, czy trzy :D ale zawsze coś <3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju, tak przeczytałam i mnie pod koniec wciągnęło, ale świetne. Ale chciałam właśnie odwołać się do Twoich słów na górze.
    Co do tych opowiadań... To jest zawsze taki okres, że jest przesilenie tego, a potem wszyscy znikają. I chyba wszyscy tego nie lubią. Ale mam to samo co Ty... Też tęsknie za taką atmosferą jaka była na początku Twojego bloga (ale i też mojego).

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowy rozdział na jackdanielsbrownstonemuzykagunsi.blogspot.com , zapraszam :D
    (sorry, że nie na gg, ale nie mam tu gg xD ;__;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki dodatek walentynkowy na jackdanielsbrownstonemuzykagunsi.blogspot.com

      ... Nudzi mi się u dziadków. xD

      Usuń
  10. Uwielbiam Izzy'ego i Jenny! Chcę więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Hm, wiesz, wpadłam na twojego bloga całkiem przypadkiem i przeleciałam po kilku rozdziałach, no i nareszcie TO JEST TO!
    Tyle czasu musiałam szukać, aby znaleźć coś, co jest pisane obecnie, a nie 4 lata temu, a jestem dość wybredna w dobieraniu sobie opowiadań do czytania, mam po prostu swoje utarte schematy, którymi się kieruję.
    Więc, to jak piszesz, przemyślenia bohaterów i ten wyczówalny sarkastyczny ton, to to co lubię ;)
    Bardzo mi się podoba, 'zaczynam cię czytać'.
    Sama też coś tam zaczęłam kiedyś tworzyć, więc jakbyś miała kiedyś ochotę: hewji-metal.blogspot.com zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam i życzę weny c:

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie no, zajebiście. Nie jestem pisarką, ale czytam opowiadania więc podzielam twoje zdanie, wszyscy zawieszają albo wymuszają z siebie, byleby coś było. Smutne. Na szczęście pozostało małe grono wiernych pisarzy, których można czytać z uśmiechem na ustach, oby i oni nie wyginęli.
    Silnej weny, czy coś w ten deseń.
    Mist.

    OdpowiedzUsuń