Lafayette, 1 lipiec 1979r.
Przygoda zaczyna się, gdy Bill bierze do ręki nóż.
Jest ostry, jak język dyktatora wojennego, a światło odbite od lampy odbija się
w nim jak w zwierciadle i razi mnie w oczy; to niewiarygodne jak szybko
potrafię wprowadzić się w ten piękny, psychodeliczny stan, w którym znajduję
się teraz. Pewnie nie raz zadawałam sobie to pytanie: dlaczego Bill jest moim
przyjacielem? Takim najlepszym. Jest bratem, można by rzec. Ale w tej
chwili odpowiedzieć na owe pytanie nie potrafię, szczególnie biorąc pod uwagę
okoliczności, w jakich się znajdujemy- psychodeliczna balanga zmysłów i muzyka
typowa dla rebeliantów. To akurat nie podlega ocenie, bo właśnie nimi jesteśmy,
mimo, że w dzisiejszych czasach nie ma miejsca dla indywidualności.
Przynajmniej tak mi się wydaje, tak podpowiadają mi moje zmysły. A co myśli
Bill? Billy? Może: „kurwa mać, nie dam rady”. Tak, może. On nie jest taki
twardy, jak myślą wszyscy dookoła. No, przynajmniej większość. Tak dobrze, jak
ja, zna go tylko Jeff.
- Stary, nie bądź cipą – mówię, tak na zachętę, a
on patrzy na mnie, patrzy…
- Czekaj – i mówi – muszę się zastanowić.
- Nad czym tu się zastanawiać? – a teraz Jeff. – No
dawaj!
- Każdy z nas już to robił, nie? Tylko ty srasz w
gacie – ja, ponownie.
Obserwowanie człowieka pod presją jest ciekawym
zjawiskiem, przyznaje.
Nie żeby mnie to kręciło, czy coś…
Ale, ale. Bill. Billy kładzie rękę na stoliku.
Rozsuwa palce. Bierze wdech. Łyka piwa drugą dłonią. I zaczyna:
- Chyba się zesram – stosowny komentarz do sytuacji.
– Dobra… Coś tam, coś tam i…
♫ Mam tu wszystkie palce,
Nóż robi czap, czap,
Jeśli się pomylę,
Palce pójdą w las. ♫
…
Szybciej.
…
♫ I jeśli trafię w palce,
Krew poleje się,
Lecz znów to samo,
Gram w te grę,
Bo po to ta gra jest. ♫
…
Szybciej.
…
♫ Żadnego ołówka,
Długopisu też,
Jedyny sposób, to twój nóż,
Więc najostrzejszy weź. ♫
…
Szybciej.
I
szybciej.
I
jeszcze.
Napięcie
rośnie, muzyka nawet cichnie, a oczy wszystkich skupione są na Billu: na tym,
jak nożem, między palcami, wybija na stoliku szybszy rytm, jednak nie trzęsą mu
się ręce. Wydaje się być oazą spokoju, ale wiem, że tak nie jest i założyłabym
się, że ludzie stresują się za niego, nawet widać jak wstrzymują oddech. Myślą
pewnie: „no dalej, pomyl się”, „traf w
palec”, czy „ty tępy, głupi chuju”.
Poważnie. Poradzę coś na to? Nie. Nie wystrzelam ich, bo nie mam broni, a nawet
jeśli bym ją miała, nie dałabym rady- jestem zbyt pijana. I patrzę na tego „tępego,
głupiego chuja” z nożem, i na tego drugiego, obok mnie. Jeff odleciał, a
powodem bynajmniej nie jest ten kontener skrętów, które wypala codziennie.
Powodem jest Bill, i za często powtarzam jego imię.
Tępy
chuj.
Tępy,
głupi chuj.
Nie
pudłuje, nie trafia, a jego wielbicielki moczą majtki.
Jaki on jest odważny, bosze.
Ale
w końcu kończy.
W
końcu.
I
zapada cisza: grobowa, nikt nie oddycha, nawet ja, a to wszystko jest „preludium”
do aplauzu, do bezsensownego zalewania pały i radowania się jakby Bill był
gladiatorem i podciął gardło temu nożowi. Co najmniej, kurwa, co najmniej. I
jestem hipokrytką, bo moja puszka z piwem stuka się z puszką Jeff’a i sama zalewam
pałę, tak w imię sukcesu Rudzielca, wiecie.
Bailey
oddycha. To dobry omen.
-
Jenn – odkłada nóż gdzieś na bok, i zwraca się do mnie. – Zasługuję na nagrodę,
co?
- No
– zaczynam – w twoich snach – łyk piwa. – Nie zesrałeś się przypadkiem?
Ludzie
sobie poszli, Black Betty zabrzmiało głośniej… Balanga rebeliantów odżyła.
-
Przecież widać, nie? – mówi Jeff. – Wystarczy na niego spojrzeć. Ślady opon
murowane.
-
Ślady opon? – zapytał Bill.
-
Zesrałeś się, bracie – i znowu Jeff.
-
Pierdol się! – braterska miłość, tak. – Ja wcale nie… No. A co z moją nagrodą,
Stevenson?
- Nagrodę
chcesz? – wiem, co mu dam. – Moje gratulacje, chuju.
Dalej?
Dalej
nic, zupełnie. Odchodzę klepiąc go po ramieniu ze świadomością, że moje piwo
nie przeżyło swojego czasu godnie. Urządzam mu pogrzeb zaraz obok śmietnika, bo
nie trafiam i staram się nie zawracać sobie głowy żałobą- szybko adoptuje nowe.
Otwieram z udawaną gracją, UDAJĄC, że wcale nie mam wypite, odwracam się do
towarzystwa i przychodzi mi do głowy jedna, jakże ważna rzecz: po raz pierwszy
Balanga Rebeliantów ma miejsce w moim domu. Wcześniej, za każdym razem chodziło
się do domu kogoś innego. Tak, kto inny był na tyle szlachetny, ale czasy się
zmieniły. Mamy koniec lat siedemdziesiątych, a nam – Jeff’owi, Rudzielcowi i mi
– niedługo wybije osiemnastka. Ciekawy obieg spraw, przyznam się, bo patrzę
teraz na nich, jak rozmawiają, śmieją się i modlę się, bym nie była tematem ich
rozmów. Nie wnikajcie dlaczego, ale po prostu tak jest.
Łyk piwa.
O
czym teraz myślę? O tym, że truję się piwem, a wcale mi nie smakuje; o tym, że
Rebelianci nie dewastują mi domu, o dziwo; o tym, że jakaś parka liże się na
kanapie; o tym, że moi Bracia zostaną na noc, bo nie dojdą do domu. Myślę o
wszystkim i o niczym i przywołuję psychodele, która odwiedziła mnie pewien czas
temu, i nucę piosenkę. Ostatni rok na
zadupiu, myślę sobie i cieszę się jak ksiądz na widok sześciolatka w zakrystii.
A
wtedy?
Wtedy
patrzy na mnie Jeff. Odwraca się i oddaje mój pijany uśmiech. Bezzębnie suszy
zęby. Co by mi teraz powiedział? „Taka śliczna morda nie powinna tyle pić”?.
Tak. Pije, i pić powinnam. Tylko w taki sposób potrafię zapomnieć o problemach.
~*~
Nikt nie mówił, że musimy być poważni.
A więc, taki wstęp do nowego opowiadania: rzecz dzieje się w Lafayette, jest rok '79. Jenny, Axl i Izzy zakończyli właśnie drugą klasę liceum (pozmieniałam nieco fakty), mają po siedemnaście lat (o ile dobrze policzyłam) i u Jenn w domu dzieje się impreza z okazji tego właśnie święta - zakończenia roku szkolnego. Nie jestem w pełni świadoma tego co robię; nie wiem, czy pomysł wypali, itd, więc tak. Postradałam zmysły. A reszta wątków mam nadzieje wyjaśni się w rozdziałach dalszych.
To jest prolog, tak dla jasności i chętnych - że tak powiem - proszę o wchodzenie do zakładki "INFORMOWANI" i zapisywanie się do informowanych/zobowiązanie do czytania mojej normalnej inaczej twórczości.
+ Teraz notatki od mojej osoby będą na dole.
Czekolada pozdrawia i czka na opinie- czy podoba się nowy tytuł, szablon, "przekaz", może nowy styl pisania, i tak dalej, i tak dalej... :)
Pierwsza! Najpierw byłam w szoku, że poinformowałaś mnie na blogu, za co ogromnie dziękuję. Nie będę wszystkiego komentować, bo po pierwsze padam na ryj ze zmęczenia a po drugie chce mi się spać, taka ze mnie egoistka późną porą. To tak, szablon fajny, poprzedni był taki depresyjny, mimo, że kocham czarny kolor, to teraz blog wydaje się być bardziej optymistyczny to przez szablon, bo znając Twoje poprzednie opowiadanie, nie będzie zawsze różowo. Jest Izzy i za to 6 z plusem, Axl też niczego sobie i Jenny (dobrze pamiętam?) gdy jeszcze była w miarę normalna, zanim życie dało jej porządnego kopa, ale wierzę, że to się zmieni. Co poza tym? aha już wiem, wciągnęłam się na całego a tu nagle taki gwałtowny koniec, znaczy rozdział krótki. Sama może długaśnych nie piszę, ale Twoje poprzednie wydawały się dłuższe, przynajmniej niektóre na pewno. Jednym zdaniem - Czekoladowa zmartwychwstała i ma się całkiem dobrze, nie raz pokaże nam na co ja stać. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, więc pisz, pisz i jeszcze raz pisz. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńP.s. Jakby ci się nudziło to zapraszam do przeczytania mojego nudnego chujowego opowiadania, ale nic na siłę, bo i tak wiem, że moje to gówno jakich mało. No to tyle. Dobranoc.
Jak miło, że mnie poinformowałaś ^^ Chyba jestem jedną z nielicznych, które wręcz cieszą się, jak widzą spam na swoim blogu XD
OdpowiedzUsuńEj, to jest świetne. Naprawdę. Takie nietypowe.
Kurde napisałabym coś więcej, ale zupełnie nie mam weny :C W każdym bądź razie będę czytać - dodaję do obserwowanych.
I zapraszam do grupy dla blogerek ^^ (jeśli masz ochotę dołączyć, to zaproś mnie na facebooku - Julia Draco Budzisz)
~Draconis
+ świetny szablon :OO
UsuńZajebisty szablon! Serio. Podoba mi sie pomysł, styl pisania i wgl wszystko. Dzięki, że mnie poinformowałaś. Powadzenia i weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńChyba nie miałyśmy okazji spotkać się z blogosferze. Nevermind.
Opowiadanie zaczęło się nieco inaczej, niż te wszytki o Gunsach. Jest bardzo oryginalne.
Cholernie spodobał mi się Twój styl pisania. Jest taki...inny? :)
Miło mi się czytało to cudeńko. Teraz czekam na rozdział pierwszy :D
Love,
Chelle
PS Zajebisty wygląd bloga *O*
Wiesz co? Pierwsze co zobaczyłam jak tutaj wbiłam to ten wykurwisty rysunek Axla i Izzy'ego. Jak mi się to podoba. No po prostu nie mogę. Jaram się tym już od dłuższego czasu. Wyjebane, no.
OdpowiedzUsuńAle tak do tego co jest napisane. Z mojej strony krytyki się nie spodziewaj, bo świetnie piszesz i... I świetnie piszesz. Nie mogę niczego się czepić. Jakoś nie będę się za mocno rozpisywać. Nie mam weny na cokolwiek. Ale mi się podoba wszystko.
Pozdrawiam i życzę weny, Trish :)
Ehh... tak bardzo nie lubię wciskać się komuś w komentarze, by robić znienawidzony spam. Nikt go nie lubi, wiemy o tym!
OdpowiedzUsuńJednak kiedy wraca się po tak długiej przerwie, by znów próbować swoich sił w pisaniu, trzeba od czegoś zacząć. Nawet od reklamowania się!
W takim razie... pragnę zaprosić na mój nowy blog.Po półtora rocznej przerwie od blogowania. Jestem starej daty. Pamiętam zamierzchłe czasy onetowskich i blogspotowych opowiadań!
Dosyć lania wody, zapraszam: http://bullshit-and-lies.blogspot.com/
Zapowiada się ciekawie. Ciekawa jestem jak rozwiniesz ich życie przed karierą rockowców i początkiem ich kariery. Zaskoczyłaś mnie Czkoladowa <3 / Aneta
OdpowiedzUsuńNie pamiętam dokładnie, co pisałam w tym komentarze. SERIO. Ale napisze go pop prostu zupełnie na nowo :)
OdpowiedzUsuńNo więc tak:
Zerowy rozdział (prolog?) bardzo mi się spodobał. Na prawdę.. przyznam Ci rację, że piszesz ciężko (chyba nawet wspominałam o tym w poprzednim komentarzu) ale jak dla mnie to wcale nie jest wadą. Dzięki temu blog jest ciekawe, a nie nijaki jak barszcz. Wspomogę się nieco twoim komentarzem u nas. Mam nadzieję, że twój blog nie będzie miał takiej "banalnej" fabuły jak pozostałe B) .. LICZĘ NA CIEBIE!.
Jak tylko znajdę czas, przeczytam resztą. Obiecuję c: . Tym czasem życzę Ci powodzenia na egzaminach
Pozdrawiam!
~Michelle.
Tak patrze na ten komentarz, widzę te błędy i aż oczy mnie od nich bolą. Przepraszam za literówki (głównie literówki) ale od wczoraj coś mi się literki mylą.
UsuńDodam jeszcze: Co mi się nie podobało? .... Kurwa, chyba nie mam za bardzo do czego się przyczepić. WYGRAŁAŚ!...