sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 47.

HEY FUCKERS, jak mawiał Sleszu.

Czekoladowa wita was sztucznym uśmiechem na ustach i z pewnym ...pomysłem, projektem, pomysłem na projekt, cokolwiek. WIĘC. Wiecie, czy tam nie wiecie - ja rysuję. I wpadłam na pomysł by narysować jakąś scenę z opowiadania. I jaka w tym wasza rola? Wybierzcie jakąś dobrą scenę, ja dam z siebie wszystko, tak. Przynajmniej sie postaram. :)
...
...
I nie, to nie jest żaden, kurwa, konkurs, jaki masowo dodają na tych wszystkich ''fejsbóczkach" czy na innym gównie. Co to, to nie.

+ WIĘC po raz drugi. Wybierajcie najlepszą scenę z opowiadania, a ja ją narysuję. Jeśli chcecie oczywiście.
++ "DZIEŁO" zostanie opublikowane prawdopodobnie przy okazji następnego rozdziału.
+++ No i soundtrack, który mam wątpliwości, czy pasuje do treści, ale ...kogo to obchodzi, to Whitesnake!

~*~

Mówiłam już, że mam tego dosyć?
Pokój Odwykowy jest depresyjny. Strasznie. A ja, tak leżąc niemalże bez ruchu na tym łóżku jestem gotowa w momencie wybuchnąć łzami, nic na to nie poradzę. A dlaczego tak jest? Nie wiem. Dzisiaj nic nie napiszę. Dzisiaj nic nie powiem i nie spalę kolejnej kartki z zeszytu. Chciałabym uciec, bardzo chciałabym uciec, co jest pewnie zrozumiałe. Hej, sama sobie poradzę, Klinika jest zbyteczna i tylko mnie dołuje. I izoluje od ludzi, od Stevena przede wszystkim i nie wiem jak długo to jeszcze zniosę. Ej, nie zniosę.
Wariuję – to jest jasne.
Nie chce mi się tego udowadniać.
Nie chcę mi się nic.
Pewnie dlatego na kartce, która przed chwilą wyrwana z zeszytu staje się moim małym dorobkiem, bo rysuję na niej portret, a twarz ta …chciałabym, by tęskniła za mną, tak jak i ja za nią. Ale to tylko pragnienie, prawda? Marzenie, które nie spełni się dość szybko i ta cała sytuacja jest wręcz komiczna, ponieważ chwile jak ta – chwile smutku, może tęsknoty – zdarzają mi się ostatnio coraz częściej i mam ochotę rozbić głowę na ścianie. Ostatnio zaczęłam się nad sobą użalać i nie jestem już tą „twardą, zajebistą Jenny” – tamta zasnęła pijana w rowie i się, kurwa, nie budzi! Chciałabym wrócić do ciała Starej Zajebistej Jenny i móc się przytulić do Dywanku.
Tęsknię za Stevenem.
Mówiłam już to?
Tęsknię za Stevenem.
Kurwa, bardzo.
I czuję się tak cholernie podle, chociaż nie mam dlaczego, gdy przypominam sobie ostatni dzień przed trafieniem do Kliniki. Przytoczyć wam go? A co mi tak, i tak to zrobię.
Dzień, więc, zaczął się - dla odmiany - jak co dzień: Steven przyniósł kilka bułek i już zaczętą paczkę fajek. „Fajków”, jeśli pamiętacie. Ale rzecz w tym, że po wysiorbaniu herbaty od Gabs i o wgramoleniu się na balkon zaczęliśmy rozmawiać chyba jak nigdy. Dlaczego jak nigdy? Na dobrą sprawę sama tego nie wiem, ale pamiętam co do słowa:
*
- Chciałbym kiedyś poznać twoich rodziców, wiesz? – zapytał Steven i mnie zabił.
- Uwierz, nie chciałbyś – mimo stresu, z jakiegoś powodu, chciałam zachować spokój. To, czy mi wyszło, to jest inna sprawa.
- Dlaczego nie? Tak zajebista dziewczyna musi mieć zajebistych rodziców…
- A może i nie musi? Zastanów się, Steve, dlaczego się zaćpałam? – tym razem ja zapytałam.
- To zależy.
- Od czego?
- Od tego, w jakim sensie się pytasz.
- Co było powodem mojego zaćpania, może tak.
- A kiedy zaczęłaś?
- Heroinę zaczęłam brać jak… jak was poznałam, wiesz.
- A, no tak – speszył się? Zawstydził? Może, ale spuścił głowę, jakby czuł się winny. MOŻE był i winny, ale nie mam do niego żalu… Chyba.
- A cała reszta poszła w ruch, MASOWO, jakieś trzy lata temu.
- Czyli miałaś lat…?
- Piętnaście.
- Wow, no nieźle – zaskoczony był, nie powiem, ale jedyne, co zrobił, to wziął gryza bułki.
- No co?
- Nie, nie, nic… Więc powodem tego byli, jak się domyślam, twoi rodzice, tak?
- Brawo.
- A z tego wynika, że z nich niezłe kurwy, tak?
- Delikatnie mówiąc… Tak – odpowiedziałam. Jakoś bez emocji, jak na złość.
- To może chociaż mi o nich opowiesz? – poczuł się winny, nie powiem. To widać jak cholera, Steven, za bardzo unikasz wymiany spojrzeń.
- Ale po co?
- Nie wiem, nigdy nie wspominałaś swojego dzieciństwa.
- Bo nie było czego wspominać… - przerwa - Powiedz, co mogłabym ci powiedzieć, co? Że matka jest ćpunką, ojciec z kolei pije nałogowo, a to wszystko odbijało się tylko na mnie. Oni mięli wyjebane. – słowotok. Słowotok. SŁOWOTOK!
- Kurwa mać…
- A to jeszcze nie wszystko. Mieszkaliśmy w wielkim domu, na przedmieściach, a kasa była chuj wie skąd… Nigdy nie wnikałam, miałam tylko swoje teorie – SŁOWOTOK!
- Teorie? – i dalej nic.
- Tak, na początku myślałam, że kradną, później doszłam do wniosku, że matka się kurwi…
- Nie wiem co powiedzieć. Ja pierdole – teraz widziałam kątem oka to zakłopotanie na jego ślicznej buźce. Nie fajny widok.
- Nic nie mów, szkoda nerwów…
*
Ja z kolei uczuć nie pokazywałam w ogóle.
Ale w środku miałam miliony spadających bomb, które rozrywały mi wnętrzności i czułam się z tym okropnie, podobnie jak teraz – w takich chwilach zwykłam sięgać po papierosa, setkę wódki na opanowanie emocji, czy po Przytulankę, ale teraz mogę EWENTUALNIE pocałować się w dupę, bo kiszę się tutaj. W tym jebanym, depresyjnym miejscu. Bez drogi ucieczki… Chyba, że…?
Może. Nie wiem. Może coś wymyślę.
MOŻE.
Kurwa, cokolwiek.
Chcę do Stevena.
Sama się tu zabiję.
MOŻE.
Chcę do Stevena.

7 komentarzy:

  1. Pomysł z rysunkiem przegenialny, dobrze, że na to wpadłaś, bo wyjdzie pewnie świetnie. Piszesz genialnie i do tego rysujesz, jak jeszcze na czymś grasz to normalnie chylę głowę. Też bym chciała mieć tyle zdolności.
    Jaką scenę bym chciała zobaczyć. Cholera, wiesz i tu zaczyna się problem. Bo chciałabym ujrzeć Jenny siedząca i palącą jointa, wtedy jak poznała Axla i Wempajera. Z drugiej strony jeśli nic nie mylę, to kiedyś opisywałaś jak Jenny siedziała w oknie wieżowca, to też byłoby dobre. Czekam, czekam, czekam.
    A teraz o rozdziale... Powiem Ci, że wydaje mi się, że lepiej, że piszesz teraz krótsze rozdziały, bo wszystko jest bardziej klarowne i lepiej się czyta.
    Jenny, Steven, Izzy. Kurwa i tu się zaczyna jak dla mnie temat rzeka do rozmyślań. Dalej mi się wydaje, że Steven jest tylko zapychaczem do dziury po Stradlinie. Czemu tak myślę? Bo sama z doświadczenia wiem, że nie można od razu pokochać kogoś innego. Dopiero po czasie, kiedy jest już za późno tak. Wtedy jest ciężko, żałuje się i myśli, że zrobiło największy błąd w swoim życiu. Bo może i tak jest? Jenny nie dała kosza Stevenowi, tak jak zrobiłam to swego czasu ja. Może jednak naprawdę Wempajer od niej wyparował? Szczerze jej tego życzę. Ale i tak mam nadzieję, że uda jej się z powodzeniem zakończyć terapię.
    Nie mogę się już doczekać następnego. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rysunek to dobry pomysł :D Ja chciałabym zobaczyć Jenny rozmawiającą ze Stevenem, który je bułkę, gdy rozmawiają o jej rodzicach :D
    A rozdziała świetny :) pisz dalej, pisz, pisz, życzę Ci bardzo dużo weny :)

    Gal Anonim

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja ulubiona scena? Chciałabym zobaczyć palącą jointa, siedzącą na krawężniku przed barem i zamyśloną Jenny. Co do rozdziału - super. Bohaterka wariuje, ale nie ma się co dziwić. Śmieszne - to właśnie w wariatkowie wariujesz ( pomińmy, że to tylko klinika odwykowa ). Ironia. Biedaczysko męczy się w dodatku samotnie. Niby każdy czasami musi pobyć sam, a dostaje to zawsze, gdy akurat potrzebne jest towarzystwo. Ironia nr 2. Dobra, koniec rozkmin. Pozdrawiam, końcowka psycho i zajebista, czekam na następny ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomysł ze sceną jest świetny. Ty to masz łeb Czekoladowa! :D
    Możesz narysować Jenny napierdalającą Axl'a trampkami xD (wiem, że takiej sceny nie było, ale ciekawy widok by był, poza tym Jenny zawsze miała ochotę to zrobić). Co do rozdziału: Brakuje mi akcji i innych ludzi :c Ale i tak Cię kocham i czekam na dalsze losy Jenny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale dawno mnie tu z komentarzem nie było chyba...
    Ehh, nie wiekm kiedy ostatnio komentowalam, więc ciężko mi dużo napisać. Mogę Ci 45687656789 raz napisać, jak bardzo Twoje opowiadanie jest wyjątkowe i chyba to zrobię, żebyś to zapamietala, chociaż pewnie i tak to sama dobrze wiesz. Niesamowicie przycpane. I między tymi dwoma słowami powinno się pojawić pierdyliard innych o bardzo inteligentym brzmieniu, a tylko dlatego, że nikt ich nie rozumie. Fajnie, że Jenny ma Stevena, tylko czy rzeczywiście go kocha, to ja nie wiem...
    A co do sceny to też nie wiem... Jenny uciekajaca ze szpitala..xD

    OdpowiedzUsuń