Po pierwsze ukłony dla Victorii Hammet za sprowadzenie mnie na ziemię, a mówię to o tym, iż jej komentarz pod ostatnim rozdziałem był jak porządny kopniak w ...twarz i postaram się z racji tego nie pisać już tak melancholijnych rozdziałów. Mówię postaram się, bo ...chuj wie jak to wszystko wyjdzie, o.
A po drugie... w sumie nie, nie ma po drugie. Po prostu zapraszam i oczekuję komentarzy. :)
+ W tym soundtracku chodzi głownie o melodię, bo wprowadza odpowiedni - moim zdaniem - nastrój.
++ Taka ciekawostka: wymyślałam ten rozdział podczas pisania, na spontanie, bajer, nie?
+++ Istnieje szansa, że dodam jeszcze jakiś adekwatnie lub nie pasujący do tego rozdziału rysunek, ale ...nic nie obiecuję, bo nie bardzo wiem co mam, kurwa, narysować. Nie fajnie.
Enjoy, fuckers.
~*~
- Izzy – Izzy…
Izzy, Izzeuszu – Wstawaj, pedale.
Czułe słówka
na dzień dobry.
Ale może wyjaśnię moje nastawienie, bo bynajmniej
nie jest ono w żaden sposób złośliwe. Tak mi się powiedziało. Ale, ale.
Wracając do tematu. Całkowicie bezsensownym uczuciem jest widzieć tą właśnie
twarz zaraz po przebudzeniu. Ciekami mnie tylko, dlaczego uznałam, że jest to
bezsensowne, bo przecież jeszcze jakiś
czas temu oddałabym wszystko, by przeżyć takie …coś. Ale to było dawno, dawno
temu, zanim ta twarz nie zyskała w moich oczach statusu chuja. Tylko, czy dalej
tak jest, sama nie wiem. Mogę przyznać się szczerze, że ściska mnie w żołądku,
kiedy tak patrzę. A to, co widzę wyciąga jeszcze więcej wniosków z całej tej –
jakby nie było – nieźle porąbanej sytuacji, bo pamiętam tylko jak tu trafiłam i
co się działo później, cała reszta gdzieś mi umknęła. Wiem tylko, że przyszłam
tu w celu innym i szukałam kogoś innego, ale czy to ważne? Obudziłam się w szalenie niebezpiecznych ramionach
mojego księcia w zbroi z aluminium i …Boże, to było moje marzenie, a teraz nie
umiem się nim cieszyć.
Ale Książę, tudzież Pedał się budzi i oddaje moje
spojrzenie tak intensywnie, że …nic.
Nic też nie mówi. Tylko się uśmiecha, ale nie tak
jak zawsze. Teraz jego wampirzy uśmiech jest przeładowany dziwną satysfakcją i
może, MOŻE nawet delikatną nutką szczęścia… Co dla tak prymitywnego stworzenia
jak ja jest bezpodstawne, bo nie zeszliśmy niżej ust. O ile mogę tak
powiedzieć.
- Dziwnie tak, co? – mówię, a raczej pytam i o
dziwo oczekuję odpowiedzi. Jakiejkolwiek.
- No, trochę – i się doczekałam. – Ale to dlatego,
że jakiś czas temu to wszystko było fikcją.
- Fikcją?
- Tak, chociaż – przerwa i mina myśliciela. Mam ochotę
go ucałować, taki zrobił się uroczy. – Nie. Fikcja to złe słowo… Kurwa, nie
wiem.
- To powiedz: „Byłem strasznym chujem”.
- Nadal nim jestem – mówi. – Ale… No nie ważne.
Zaciekawił mnie, nie powiem. Może tą niepewnością
przy ostatnim wypowiedzianym zdaniu, a może tym, że myślenie rozprasza mi ten „piękny” namiot.
Imponujące…
- …i że się wstydzisz? – bo się wstydzi, to widać,
bo siada, zakrywa się kołdrą i pociera twarz dłońmi jakby chciał zakryć te rumieńce. Koniec końców i tak ni chuja go
nie rozumiem, ale mówię dalej. – Powiedz, najwyżej sobie pójdę.
- A co jeśli nie chcę, żebyś wychodziła? – zabił mnie.
Jestem oficjalnie martwa.
- To… mamy problem.
- Dlaczego? – pyta i słyszę ten strach. Taki jakby
tłumiony, jakby nie chciał okazywać żadnych uczuć. No tak, jest wampajerem, to
wszystko wyjaśnia.
- Nie wiem, czy wiesz, ale – przerwa – tak jakby –
przerwa po raz drugi – jestem… Ten, ze Stevenem.
- A, no tak – mówi jakby smutny… Nie, smutny to złe
określenie, bo być może go zawiodłam. Chociaż…
- Adler to jebana papla, wszystkim zdążył się pochwalić.
Ten to
potrafi ukrywać uczucia.
Kutas.
Ale kontynuujmy rozmowę.
- Że co, że mnie posuwa?
- Nie – wdech – że jest zakochany.
Kurwa.
- Morrisonie… To wcale nie ułatwia sprawy.
Ktoś wyssał ze mnie uczucia całkowicie, a przynajmniej
tak się czuję i to jest straszne. Nie chcę się nad sobą znowu użalać, ale
popatrzcie na to z innej strony: jak JA mogłam się poczuć? Równie dobrze mogłam
biegnąć ile sił w nogach i wpaść na ścianę. Mogłabym się rozbić, może nawet
zabić – uczucie było takie samo, bo jest to komplety powrót do rzeczywistości.
I teraz rodzi się pytanie: Co ja sobie, kurwa, myślałam?
- A no, nie ułatwia – on chyba mnie rozumie. Albo
czyta w myślach. Albo jestem przeźroczysta. Albo czyta ze mnie jak z otwartej
księgi, bo za cholerę nie umiem ukrywać uczuć ostatnio.
Albo wiecie co? Jebać uczucia, pozwólmy sytuacji
toczyć się dalej.
- Co masz na myśli? – jak widać wolę udawać głupią.
Może być to też pragnienie, by coś usłyszeć. Problem w tym, że to pragnienie
mnie zabija.
Siadam więc i znowu patrzę.
Tutaj nie ma otwartej księgi – jest tylko pokerowa twarz.
- Zostaw dla mnie Stevena – mówi i umieram. Znowu.
- Oo – big suprajs.
Nie, serio, to był sarkazm, bo chcę grać obojętną. – Pan Chuj zmienił zdanie?
- Pan Chuj przejrzał na oczy.
Cóż…
- Chciałabym być teraz w twojej głowie – poważnie,
chciałabym. – Pewnie masz tam teraz
taki rozpierdol, że… Łał. Kompletna paranoja, Izzy – mówię i chyba jeszcze
bardziej piorę mu mózg. – Co sobie myślałeś, mówiąc, że mam zostawić Stevena
dla ciebie?
- …nic. – i jego oczy zaczynają błądzić. Znowu, tylko
po to, by nie patrzeć na mnie.
Spodziewałam się tego.
- Okej, w takim razie – wdech – powiedz o czym teraz
myślisz?
- Nie wiem – podrapał się po głowie i w końcu na
mnie spojrzał. Podkreślam, w końcu. – Tak jak powiedziałaś, mam w głowie niezły
rozpierdol.
- Zdefiniuj „rozpierdol”.
- Kurwa – stwierdzam, że uwielbiam się nad nim znęcać…
He. He. – Rozpierdol… To coś jak… Jak chodzenie po krawędzi. Na dachu wieżowca.
Wiesz, chuj wie, czy skoczyć, czy jeszcze sobie pożyć… Wolałbym pożyć.
Mam dziwne pragnienia, muszę stwierdzić, bo
chciałabym, by zakończył to wszystko tymi trzeba, z pozoru niewinnymi słówkami –
„najlepiej z tobą”. Ale nie kończy i próbuję pogodzić się z rzeczywistością,
która w gruncie rzeczy jest …zadowalająca. Tak, do dobre słowo.
- Ze mną…? – nie wiem co się dzieje, słowa same
wylatują mi z ust i nie umiem ich powstrzymać. To jest, kurwa, straszne!
- Tak, dokładnie, z tobą – to spojrzenie… Kurwa.
- Nie rozumiem cię, Izz.
- Dlaczego? – pytanie
zignorowane.
- Powiedz, że mnie kochasz – słowotok, kurwa, słowotok!
- Kocham cię.
Wychodzi ze mnie stara Jenny. To nie zwiastuje
niczego dobrego.
Stara Jenny… Tak. Stara Jenny w momencie się
podnosi i siada na kolanach Starego Izzy’ego i prawdopodobnie znowu staje się
zawodową uwodzicielką, gdy bawi się jego włosami. I gdy pojawia się na jej
ustach ten chory uśmieszek, który świadczy tylko o tym, że mam rozdwojenie
jaźni.
Ale tak jak wspomniałam – Stara Jenny chce go
uwieść, poniżyć i zmanipulować i mimo wszystko ma trochę racji. Ale tylko
trochę.
- Jak bardzo? – robi się coraz bardziej podniecony,
widzę to. I …Boże, to działa w obie strony.
- Bardzo. Cholernie bardzo…
- Kochanie, ale to mi nie wystarcza – mówię i
przeciągam palcami po jego twarzy.
Czy dzieje się coś nowego? Pewnie nie – tylko ja,
Izzy i jego permanentny wzwód… Cóż.
- Mam ci to udowodnić? – pyta, a ja przytakuję. –
Jak?
Jak?
Mógłbyś
napisać o mnie piosenkę.
Mógłbyś
zrobić sobie krzywdę.
Mógłbyś nawet
wylecieć z gołą dupą na ulicę i zrobiłbyś to, gdybym tylko poprosiła.
Ty słaby,
żałosny człowieczku.
W momencie pomysły zawładnęły moim mózgiem, i gdy
tak je sobie przeglądałam, każdy po kolei, dokładnie, i obmyślałam coraz to
okrutniejsze, gdzieś z zakamarków, z ciemnego, dawno nie odwiedzanego przeze
mnie miejsca zwanego rozsądkiem wyłonił się geniusz. Mały, taki niepozorny, ale
geniusz, by lada chwila wypłynąć na światło dzienne i jak kubeł zimnej wody
sprowadzić do porządku Pana Podnieconego. Dlatego właśnie olałam akty
okrucieństwa i coraz to bardziej popierdolone dowody miłości i powiedziałam:
- Po prostu mnie przeproś – to jest ten geniusz. –
Przeproś mnie za to, że traktowałeś mnie jak śmiecia swego czasu.
Chwila. Tak, dam mu chwilę.
Nie, kurwa,
ma powiedzieć to teraz.
Tylko chwila, spokojnie.
Właśnie, wspominałam o czymś? Wspominałam o tym, że
cały czas patrzę mu w oczy? O tym, że cały czas bawię się jego włosami? Pierdolony pozer, kurwa, udaje Keith’a
Richards’s. A wspominałam może o tym, że co chwile nerwowo przełyka ślinę i
…dobrze widać, jak sra w gacie? Ale, ale. W końcu mówi:
- Przepraszam, naprawdę – przerwa – musisz mi
uwierzyć, Jenny, naprawdę cię przepraszam.
- Okej… ale powiedz to jeszcze raz – odpuszczam, na
jedną krótką chwilę, tylko po to, by zbliżyć się do niego jeszcze bliżej i
prosto do ucha wyszeptać: - Powiedz, że mnie kochasz.
- Kocham cię, kurwa, Jenn, kocham…
Doczekałam się? Tak? W końcu, kurwa, w końcu!
Mam szczerze w dupie, czy mówił to szczerze, czy
nie, ale czekałam, aż w końcu wyjdzie z niego facet, i aż rzuci mnie na łóżko,
położy się na mnie i wejdzie tak gwałtownie, że będę miała ochotę krzyczeć z
bólu. Ale to jest przyjemne, kurewsko przyjemne, gdy z każdym kolejnym
pchnięciem słyszę przy uchu to ciche, zasapane i cholernie seksowne „kocham cię”.
Tak, doczekałam się.
Resztą będę martwić się później.
KURWA TAK!
OdpowiedzUsuń(bardzo inteligentny początek)
Mordka mi się cieszy, jakby przynajmniej młody Plant pojawił się w moim pokoju. Izzy taki nie wampajer, mówi o uczuciach, jego wypowiedzi nie opierają się na 'no' i 'whatever' - i świetnie! Wiesz co jest świetne w tym rozdziale? Mowa o uczuciach zwykle jest totalnie przesłodzona albo pomijana i bohaterowie idą na całość. U ciebie mimo iż rozmowa jest poważna ( bo uczucia są poważne), nie jest słodka i niewinna. Widać, że bohaterowie mają mocne charaktery i niechętnie się otwierają. Zadziorny charakter Jenny dopełnił całości.
No zajebiście, no.
Kurwa... Kurwa, kurwa.
OdpowiedzUsuńIle ja na to czekałam. Choć w sumie... Teraz szkoda mi Stevena, bo co z nim będzie? :c
Ten rozdział jest zajebisty. No kurwa. Nie wiem co mam tu napisać, więc nie będę dłużej pierdoliła o tym jak bardzo mnie zaskoczyłaś i jak bardzo nie wiem co powiedzieć z tego powodu. Życzę Ci weny, pozdrawiam i zapraszam do siebie
http://every-day-forus-something-new.blogspot.com/
zacznę jak wszyscy powyżej...
OdpowiedzUsuńKURWAKURWAKURWAKURWA D:
borze te przemyślenia są godne pozazdroszczenia!
Jenny się nieźle droczy z tym naszym izzeuszem, no no chłopak sobie musiał poczekać. Gorzej jak znowu coś się zjebie : (
zapraszam do mnie! :D
Nie wiesz jaki mam zaciesz na twarzy... Taki kurwa... Zaraz mi się szczęka połamie. I sama nie wiem dlaczego. Ale mój mózg zaczął ostatnio myśleć jak Jenny. Nie wiem czy on myśli, ale tak.
OdpowiedzUsuńMatka mnie wkurwia, a ja tu wpadłam w tok myśleniowy... Dobra... Nie ważne. Szkoda mi Stena. Zakochanego Adlerka. Ale tak w sumie to on pewnie nie jest taki święty. Mam w głowie takie "ja pierdole".
No wszystko super, git, zajebiście, ale... Jak dla mnie szykuję się jakaś... awantura, czy coś. Ale coś się stanie.
Za dużo piszę i mówię.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Kurwa mać! Wreszcie. Mój Wampajer wkroczył do akcji. No normalnie nie wierzę...
OdpowiedzUsuńKocham Cię, kobieto.
I cholernie się cieszę, że w tym rozdziale Jenn była taka pewna siebie, zdecydowana, wiedziała co chciała. I wcale nie myślę o Adlerze, wydaje mi się, że jakoś to przecierpi, a potem znajdzie sobie jakąś dziwkę. Wreszcie. Nawet nie wiesz, jak bardzo poprawiłaś mi humor. Dopiero co siedziałam podłamana, a teraz? Cieszę mordę jak głupi do ser. Dziękuję za ten rozdział! Oczekiwałam takiego rozłamu.
O KURWA.
OdpowiedzUsuńJaki zajebisty rozdział, to takiego zajebistego tu dawno nie było, chociaż każdy jest zajebisty.
I będzie jakiś problem, ja to wiem i niesamowicie się z tego cieszę.
W ogóle - w życiu trzeba być zimną suką, to będą nas lubić. Do takiego wniosku ostatnio doszłam. :P
I... No ja pierdziele, nie ubiorę dzisiaj nic w słowa..:<
Czekam na kolejny ^o^ ~już nie Erin Everly
JA -PIER-DO-LE! Zajebisty rozdział! Kocham charakter Jenny i tego... Nieśmiałego(?) nie ukrywającego uczuć Izzeusza, ale, ale!
OdpowiedzUsuńCo z biednym Stevenkiem???? ;-;
Wstawiaj szybko nowy bo nie wytrzymam!!!!
O KURWA! Nie spodziewałam się tego, ale powiem Ci że mam zaciesz na mordzie jak cholera! Wampajer kochany <3 Zajebisty rozdział, sensowny, nie melancholijny i wgl, kurwa no świetny! Jest akcja, coś się dzieje, wraca dawna Czekoladowa. Kurwa no, cieszę się. Pisz kolejny, bo nie mogę się doczekać! <3 / Aneta
OdpowiedzUsuńTaaaaaak!!!!! Na to cały czas czekałam i się doczekałam :D cudowny rozdział, cudowna scena i chcę takich więcej!!!!!! Izzy był tuta taki bezbronny w swoich uczuciach i taki...uroczy :D Kurwa, jak tu go nie kochać? I wyznał jej miłość...mam nadzieję, żę będą razem tylko szkoda teraz biednego Stevenka...ale ona miała i ma być z Izzym!!! :P
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo, pan Chuj się obudził, brawo dla skurwiela. Nie lubię go za tamto i coś czuję że już nie polubię. A Jenny... do niej nic nie mam, fakt, zachowała się jak dziwka, bo zdradziła biednego Stevena, ale uzyskała miłość od swojej dawnej, yyy, miłości(?) - zajebiście to brzmi - więc jest trochę usprawiedliwiona, człowiek to człowiek, popełnia głupie błędy kierując się uczuciami.
OdpowiedzUsuńUWAGA! Zachowanie Pana Skurwiela nie było głupim błędem tylko chujstwem do potęgi drugiej, dlatego on nie zasługuje na moją łaskę.
P.S. Rozdział jak zwykle bezbłędny - krótkie "ZAJEBIOZA". Czekam z wytchnieniem na następny ;).
Informacja u mnie na blogu... Chyba dość ważna.
OdpowiedzUsuńhttp://jackdanielsbrownstonemuzykagunsi.blogspot.com
Tak! Chyba wszyscy na to czekali! Wreszcie coś się dzieje. Jest super, więc z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Jak zwykle rozwalasz system!
OdpowiedzUsuń