~ speszyl for Wiktoria Rose, bo mi żebra rozdziału. ;-*
~*~
Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że od jakiegoś czasu
siedziałam z Duffem w Roxy kończąc butelkę jakiegoś gówna, które swoją drogą
było nawet dobre i … w chuj mocne. Tak,
nie ma to jak chlać na kaca… Chociaż nie miałam aż tak strasznego – jakoś
żyłam, więc olałam jak będę się czuła jutro, bo tak szczerze mówiąc, z jednej
strony nie mogłam doczekać tego koncertu, więc co jakiś czas patrzyłam na
zegarek. W tej chwili wskazywał godzinę 17.00, czyli do rozpoczęcia tego całego
przedstawienia pozostało jeszcze od chuja czasu, a mnie unoszący się w
powietrzu dym papierosowy, i odór rozmaitych alkoholi już najzwyczajniej w
świecie drażnił. Nowość, kurwa. Bo
tak naprawdę, dokładnie tak spędzałam większość wieczorów – na chlaniu z
jakimiś kolesiami w spelunach, tylko, że tym razem nie zgadza się jedna rzecz –
byłam tu z kolesiem, którego jako-tako znałam i chociaż lubiłam. No, tak
troszeczkę, bo chyba nie mogę powiedzieć tego tak otwarcie po ... kilkunastu
godzinach znajomości, mam rację?
Żyrafa w pewnym momencie, po naszych pojebanych
rozmowach na najgłupsze tematy … ucichła. Gadaliśmy nawet i pierdolonych
świeczkach na stolikach, bo „na chuj tu one, skoro nie jesteśmy na jakiejś,
kurwa, randce?!”, a ja chwilę ciszy wykorzystałam na … przyglądaniu się
blondasowi, który nalewał sobie kolejną szklankę tego gówna, i wtedy do moich
pijanych resztek mózgu wpadł pomysł … naśladowania go, więc podążyłam za nim
napełniając swoją szklankę tym czymś. Usiadłam podobnie do niego, co jeszcze
nie przyniosło żadnych skutków – nie zorientował się co ja odpierdalam, więc
działałam dalej. Wzięłam łyka szajsu i odpaliłam papierosa, nie odrywając
wzroku od Duffa ani na jebany ułamek sekundy. Ja to jestem pojebana. Zaczął rozglądać się po barze, jakby kogoś
szukał i wtedy … jakby zamarł, bo nie ruszał się przez kilka sekund, a gdy po
chwili przypomniał sobie, że tu jestem, po woli i „ostrożnie” odwrócił głowę w
moją stronę, i znowu zamarł. Zrobił minę z uśmieszkiem gwałciciela i poruszył
brwiami, a mi ledwo nie rozjebało wnętrzności od tłumionego śmiechu, i po
prostu już nie mogłam, gdy mój śmiech, może nawet krzyk przykuł uwagę
większości ludzi w Roxy. W tym Duffa.
Odłożyłam papierosa, i mówiłam do sobie w myślach
„kurwa, ogarnij się, debilu”, gdy żyrafa przypomniał sobie jak się gada.
- Dziewczyno, kurwa, coś ty brała? – zaciągnął się
porządnie, i mając dym w gębie popił tego szajsu, a po chwili jego kaszel
mieszał się ze śmiechem. Sierota, kurwa.
- Ja!? Ja … kurwa … - well, śmiałam się. –
janicniebrałam! To ty, mały … kurwacojagadam?! Ty, wielki chuju mnie do tego
doprowadzasz!
Ja pierdole,
co ja gadam…
- Wiesz… - teraz wyglądał jak ofiara-myśliciel. –
Potrafiłbym doprowadzić cię do czegoś jeszcze…
- Rozwiń tę myśl.
Tak,
flirtować mi się zachciało!
Już po woli zaczynałam się czuć jak jakaś dziwka –
paręnaście godzin temu … obciągałam temu rudemu skurwielowi, a teraz … można
powiedzieć, że „zabierałam się” za Duffa, bo nie protestowałam, gdy wstał,
rzucił drobniakami na stolik, i wziął mnie za rękę wyprowadzając z Roxy gdzieś
… GDZIEŚ, bo za chuja nie wiedziałam gdzie idziemy, a on był znowu taki
milczący i nakręcony. W końcu skręciliśmy w jakąś ciemną uliczkę, gdzie on
rozejrzał się dokładnie, i można nawet powiedzieć, że „wybadał” teren, i …
- Jebać to, co ma być to będzie – powiedział, a gdy
po paru sekundach stał przy mnie oplatając moją talię ramionami kontynuował. –
Wiesz co? W tej chwili marzę o dwóch rzeczach. Pierwsza to fakt, że potrzebuję
więcej wódki, a druga, i ta ważniejsza to, to że … chcę cię pieprzyć tak, żeby
twoje krzyki podniecenia usłyszało całe jebane Los Angeles.
I powiedział, a właściwie wysapał mi to prosto do
ucha, kiedy mój oddech przyśpieszał, bo czułam jego chłodnie dłonie pod bluzką,
a czasem usta, które tak delikatnie zahaczały o szyję, kiedy popełniłam kolejny
błąd i … uległam. Tak, chciałam spełnić jego „marzenie”, jakkolwiek dziwnie to
nie brzmi, i całując go znowu, zjechałam dłońmi po torsie, i zatrzymałam się na
jego męskości, która już od dawna rozrywała mu spodnie. Poczułam usta kolejnego
faceta na szyi, które robiły mi malinkę „do kolekcji”, a zaraz potem kolejny
raz ktoś siłował się z zamkiem moich spodni, i mimo, że to wszystko było tak
podniecające, że mogłabym się z nim pieprzyć nawet na środku autostrady … po
prostu nie mogłam…
- Duff… - udało mi się powiedzieć między
pocałunkami, ale on nic sobie z tego nie robił.
- Cii… - przyparł mnie do ściany i schodził ustami
od szyi do dekoltu i coraz niżej, a w między czasie próbował coś mówić. –
Obiecuję… ci… nie będziesz… tego… żałować.
W tej chwili poczułam jego język zataczający jakieś
chaotyczne wzory na moim brzuchu, i już po woli odpływałam, ale chciałam to
przerwać, jednak to co mówił, a właściwie szeptał takim … podniecającym tonem
zasłaniało to wszystko, co mówiło mi „dość”.
- Będziesz dzisiaj moja – poczułam jak rozpiął mi
spodnie i zsuwa je po woli. – Nie pożałujesz. Obiecuję ci to, kochanie.
I nagle wszystko było przeciwko mnie, bo w tej
chwili wszystkie zasady moralności i sumienie poszły się pierdolić, i byłam
tylko ja, Duff i jego dzika żądza, która akurat dzisiaj, akurat teraz musiała
się skupić na mnie, co poczułam, gdy bawił się moimi majtkami, drocząc się ze
mną coraz bardziej, i bardziej, przez co jego żądza zaczęła mi się udzielać, i
znowu miałam dwa głosy sumienia, podczas, gdy toczyłam wewnętrzną walkę ze samą
sobą. Z pożądaniem i rozumem. Z moralnością i rozkoszą i … chyba wygrałam.
- Kurwa! – tak, coś we mnie pękło, rozpierdoliło
wszystko na około, bo … jakkolwiek dziwnie o nie zabrzmi odkleiłam od siebie
Duffa, a gdy ten osunął się po betonie próbowałam założyć z powrotem spodnie.
Dłonie mi się trzęsły i pociły, były coraz bardziej mokre, a czułam to, kiedy
bezskutecznie odgarniałam włosy z twarzy, a on patrzył na mnie … nawet nie
wiedziałam jak. Nie miałam odwagi, może nawet powodu, by patrzeć mu teraz w
oczy. Mogłam tylko przypuszczać – pewnie miał minę podobną do mojej, kiedy to
Axl mnie odrzucił … sorry, wyrzucił. Nie
o tym, kurwa, nie o tym.
- Jenny, no, do chuja pana… - czy mnie słuch nie myli, czy łamał mu się głos…? – Przecież …
chciałaś tego! No kurwa!
Mówił nawet … błagalnym tonem, a ja pozostawiałam
tą zimną suką co zawsze – zero uczuć, a w szczególności do faceta. Ale on kurwa cierpi! Może i cierpi, ale
dlatego, że stracił szansę na numerek – i tego się trzymajmy.
Wspominałam o tym, że trzęsły mi się ręce? Tak,
teraz to minęło granicę normy, i chyba wpadłam w histerię, bo czułam jakby moje
serce, jak to powiedział Duff jakiś czas temu, miało mi zaraz rozpierdolić,
więc przyznaję się szczerze i bez bicia, chociaż trochę mi się należy, że
wzięłam dupę i pasek od spodni w garść, i zostawiając Duffa sam na sam ze
wzwodem … spierdoliłam.
~*~
Zgubiłam bandanę…
Tak, kurwa, na pewno. Zastanawiam się, czy po tym
sprincie przez pół miasta nie zgubiłam też swojej godności… O ile kiedykolwiek
ją w ogóle miałam, bo dziewczyna,
którą widzę teraz w lustrze … zmieniła się. Nie był to co prawda zwrot o 360 stopni,
ale to widać.
Siedziałam przed lustrem w moim pokoju i
przyglądałam się moim świeżo umytym włosom, i zastanawiałam się nad sensem ich
mycia, bo pewnie już prześmiardły fajką, którą właśnie skończyłam, i zaraz
odpalałam następną. Dużo palę, co? Wiem, nawet aż za dużo, i robię to od kiedy
pamiętam, a miałam wtedy jakieś 13 lat i
wciągnął mnie to mój pierwszy chłopak… On miał z 15 lat, jak nie więcej i miał
na imię Dan. Nie pamiętam gdzie go poznałam, nie pamiętam też, kiedy ta
znajomość się urwała, ale dobrze wiem, że jego niebieskie oczy czasami śnią mi
się, a po pijaku gadam o jego blond lokach… Był trochę jak Duff … albo Steven,
tylko niższy, przystojniejszy, a jego włosy były naturalne. Przynajmniej tak
mówił, ale … to był zły pomysł – zły pomysł na wspomnienia o Duffie, bo wiem,
że go zraniłam, i wiem, że powinnam mieć to w dupie, ale nie mam, i uświadamiam
sobie to, kiedy melancholijnie przeczesuję palcami mokre włosy, i czuję, że
oczy mi się pocą.
Nie,
kurwa, przecież ja nie płaczę! Ja nigdy nie płaczę!
Wzruszyłam się? Nie, chyba wolę myśleć, że
byłam po prostu jeszcze trochę pijana… A może bardzo, bo przynajmniej miałabym
wytłumaczenie, więc nie czekałam dłużej – wzięłam papierosa w usta i sięgnęłam
za łóżko po butelkę wódki. Chodziłam po pokoju w celu znalezienia czystej
szklanki, do której wleję starej coli i wódki. Colę już miałam, sama nie wiem z
jakiej racji ta kilkudniowa butelka nie była jeszcze pusta, bo było w niej …
prawie połowa zawartości. W przeciwieństwie do tego poszukiwania szklanki nie
przyniosły rezultatów. Kurwa!
Pięknie, nie miałam w pokoju czystej szklanki, więc … pierdole – zmieszałam te
dwa szajsy pół na pół, i westchnęłam przed przyłożeniem sobie tego do ust
zaczęłam wyklinać … wszystko dookoła. Wyklinałam na czym świat stoi Duffa,
Axla, siebie, plastiki, i w ogóle wszystkie moje problemy, nie problemy,
zmartwienia, kaprysy, kace, i nie zorientowałam się, kiedy butelka była pusta.
Zachwiałam dosyć mocno, a gdy ciepło alkoholu spływało mi po przełyku w taki
zajebiście przyjemny sposób, że na nowo miałam ten uwielbiany przez siebie stan
– wyjebane na wszystko i wszystkich. I
teraz mogę, kurwa żyć!
Wyjebałam pustą butelkę przez otwarte okno, i
podnosząc z podłogi flagę USA, która normalnie jest zasłoną lustra, podeszłam
do gramofonu i stwierdziłam, że pierdolę i słucham coś co dawno pokryło się
kurzem, a mówiąc jaśniej - chodzi mi o jakąś składankę Deep Purple, którą …
chyba nagrałam sama. CHYBA. Bo istnieje jeszcze możliwość, że dostałam ją od …
kogoś tam. Nevermind.
Założyłam flagę na ramiona, że niby jakiś Batman,
czy jakiś inny chuj i śpiewałam Fools przekrzykując nawet Gillana, i miałam w
dupie, że są prawie 99% szanse, że zaraz do pokoju wpadnie moja skacowana
matka, i wyskoczy na mnie z mordą, że „mam ściszyć to gówno!”. Ale jak
powiedziałam wcześniej miałam to w dupie, więc nie robiłam sobie przerw, kiedy
dotarło do mnie kilka faktów – zegar wskazywał 19.37 czyli powinnam ogarnąć
dupę i szykować się do koncertu. Wiedziałam jeszcze jedną drobnostkę – czas zapierdala
jak na jakimś speedzie, więc zaczęłam się ogarniać. Zgasiłam papierosa, i po
wysuszeniu włosów zrobiłam mocny makijaż, więc byłam gotowa około 20.00, i
przez ten czas mama nie zaszczyciła mnie swoją obecnością – pewnie odsypia
kaca, a ojciec? Jeszcze go dzisiaj nie widziałam i tego się trzymajmy. To chyba
była ostatnia osoba, od jakiej chciałaby teraz usłyszeć wykład, szczególnie, że
on intelektem nie grzeszy.
Ale mniejsza o nim, bo usiłowałam się teraz skupić
na dotarciu do Roxy i koncercie, oczywiście o ile po wejściu na sale nie
zobaczę Axla czy tam Duffa i nie spierdolę z miejsca, albo nie zacznę
desperacko spijać drinków, żeby później znowu wylądować z jednym z nich w tym
rozpierdolonym łóżku. A było to bardzo prawdopodobne - znałam swoje możliwości
po pijaku, i nienawidziłam ich … czasami. No ok., bardzo często mi one
przeszkadzały, a przykładem była tamta właśnie noc, i właśnie dotarło do mnie,
że ciągle o tym myślę, i że muszę przestać, bo tylko się dobijam. Tak, kurwa, dowartościowuję się zaliczając
go znowu … Tym razem kiedy ja tego zechcę – będę silna i chuj! Tak, to moje
postanowienie na dzisiejszy wieczór, nie zapominając oczywiście, że nie
chciałabym znaleźć się w ich towarzystwie, chodź wiem, że to nieuniknione. Niestety. I teraz właśnie przypomniały
mi się słowa Duffa – ten rudy skurwiel ma zamiar mnie dzisiaj przeprosić – i tylko
na to czekam, ale mniejsza z tym.
Założyłam ciuchy odłożone wcześniej, co jest
dziwne, bo zawsze wybierałam ten szajs na pięć minut przed wyjściem, ale cóż –
mój mózg nie myślał trzeźwo i logicznie, bo założyłam czarne legginsy do
czarnych glanów i skórzanej kurtki pod kolor, i chyba musiałam wyglądać jak
jakiś metalowy punk, czy inne gówno, bo zawsze starałam się to opanować … to
wszystko. W dodatku czerwone włosy i mocny makijaż – wyglądałam jakbym uciekła
z szafy Motley Crue, albo KISS, bo zaśmiałam się na widok siebie w lustrze. Kurwa, też porównanie. W sumie żadna
nowość, ale i tak bawiła, tak samo jak fakt, że zajrzałam pod łóżko w
poszukiwaniu whisky, którą nalałam do piersiówki, a tą schowałam do kieszeni
kurtki, i aż dziw, że zmieściło się tam tyle tego szajsu – fajki, piersiówka i
lenonki … i nie wiem po kiego chuja wzięłam okulary przeciwsłoneczne, skoro już
teraz było prawie tak ciemno jak w dupie, ale nevermind.
Well, omijając dalsze pierdolenie, obładowana w
niszczycieli zdrowia starałam się cichaczem spierdolić z domu, co mi się udało
po dobrych trzech minutach. Jestem z
siebie dumna, kurwa!
Oddycham z ulgą przed domem, i walczę z paczką
Marlboro, bo chuje nie chcą się wyciągnąć z kieszeni kurtki, a kiedy mi się
udaje po czasie … dosyć długim odpalam pierwszego i ruszam przed siebie pełna tłumionych
obaw i wyparowującego alkoholu, myśląc cały czas o tym, że wyglądam jak niedorobiona
wersja punkowego … czegoś, ale olałam to, i tak rozkoszując się tym papierosem
szłam przez zadupie LA do Sunset Strip, żeby tam powłóczyć się jeszcze dłużej
czekając na … Guns N’ Roses. Ja pierdole,
jak oni wymyślili ta nazwę!?
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, dlaczego JESZCZE NIE MA TEGO KONCERTU, JA SIĘ GRZECZNIE PYTAM NO ! :p ;>
OdpowiedzUsuńWIESZ KOCHANA MOJA KOBITO, JA TAM UWIELBIAM TO JAK PISZESZ, BO MAM BEKĘ, CHOCIAŻ NIE WIEM Z CZEGO, NO BEZ KITU ^^
POJEMNĄ MA KIESZEŃ TA JENNY ;d TEŻ TAKĄ CHCĘ ;d
PO KIEGO CHUJA DUFF, W SENSIE MÓJ UKOCHANY MĘŻULEK, MUSI BYĆ TAK NACHALNY ? ; o *JESTEM W SZOKU, KOCHANIE* :d
MASTER! MASTER! OŁ JE! JESTĘ DŻEJMSĘ! A ADLER I BRUCE TO MOI MĘŻOWIE. DOBRA, CHCIAŁAM SIĘ POCHWALIĆ A TERAZ PRZEJDĘ DO RZECZY :)
OdpowiedzUsuńKOCHANA! POCZĄTEK TEGO ROZDZIAŁU BYŁ DLA MNIE TAK ŚWIETNY, TAK PODNIECAJĄCY ŻE TO JEST NIEWIARYGODNE! TYLKO ZJEBAŁAŚ, ZJEBAŁAŚ NA CAŁEJ LINII! BO... CZYTAM I CZYTAM! TAK MNIE WCIĄGNĘŁO I WG. JESTEM JUŻ TAKA PODNIECONA (ŻE AŻ MOKRO!) SŁYSZĘ NIEMAL JAK DUFF SZEPCZE TO DO MNIE "Nie pożałujesz. Obiecuję ci to, kochanie" TAK TO ŚWIETNIE OPISAŁAŚ ŻE WCZUŁAM SIĘ W SKÓRĘ JENNY. A TU NAGLE... NIE MA KURWA! POGARDZIŁA DUFFEM PO CAŁEJ LINII! MYŚLAŁAM ŻE DOSTANĘ ORGAZMU RAZEM Z BASISTĄ I GŁÓWNĄ BOHATERKĄ, A TU CHUJA I TAKIEGO WAŁA. KURDE, SMUTNO MI. ALE NIE WYKLUCZA TO TEGO ŻE ŚWIETNIE TO NAPISAŁAŚ :* NO I TUTAJ CI MARUDZĘ, ALE PODZIWIAM JĄ ŻE OPARŁA SIĘ ŻYRAFIE ;)
ZGUBIŁA BANDANĘ? TRZEBA BYŁO NIE UCIEKAĆ PRZED MCKAGANEM XD OGÓLNIE KOŃCÓWKA TEŻ FAJNA, ZAJEBISTE TEKSTY WALISZ, NIE MA CO! JESTEŚ MAJ MASTER, KOCHAM CIĘ! PISZ CHOĆBY DLA MNIE, BO JA ZAWSZE PRZECZYTAM TO CUDEŃKO. POZDRAWIAM <3
HAHAHAHHAHAHAHAHHAHA, CHYBA ZARAZ SIĘ POSRAM Z TYCH SŁODYCZY. ;-P
UsuńNIE NO, ALE DZIĘKI, I CHYBA NIE ŻAŁUJĘ, ŻE DODAŁAM TEN FAKIN SPESZYL ROZDZIAŁ, BO WIDAĆ, ŻE ZAWSZE, KURWA, MÓJ OPIS SEKSU, CZY NIESEKSU CIĘ ... PODNIECA, CO JEST DLA MNIE POJEBANE, BO DALEKO TEMU DO JAKIEGOŚ "PORNSTORY" CZY CZEGOŚ TAM, PRAWDA ? ; >
KURWA NIE PIERDOL MI TU! CHYBA JA WIEM KIEDY MAM MOKRO A KIEDY NIE? ZROBIĆ CI ZDJĘCIE MOKRYCH MAJTEK? XD JEŚLI DALEJ BĘDZIESZ TAK ZAJEBIŚCIE PISAŁA, OPISYWAŁA SEKS, CZY GRĘ WSTĘPNĄ TO... FAP, FAP, FAP! PORUCHAŁABYM DUFFA O.o <3
UsuńKURWA, SPRAWDZAĆ NIE CHCĘ, WIERZĘ NA SŁOWO, JA PIERDOLE. :-p
UsuńZGUBIŁAM BANDANĘ [*] Moje życie straciło sens po przeczytaniu tego zdania :c Generalnie to bardzo fajnie, podoba mi się początek, wielki chuj itd. xD Wybacz siostro, że tak krótko, ale mam mało czasu w ten weekend ;_________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________;
OdpowiedzUsuńPS. Jak mi przyszło na maila to, że mnie poinformowałaś ja właśnie pisałam ten komentarz xD
Uwielbiam to, świetny ten rozdział. No, Jenny się nie dała. Ma u mnie plusa. Opowiadanie mi się bardzo podoba. Szkoda, że tak rzadko dodajesz, bo mam ochotę czytać codziennie. Ale kurde no, czekam na ten koncert i się doczekać nie mogę. Miałam nadzieję, że w tym rozdziale będzie. Ahh, aż depresja mnie dopadła. Czekam na kolejny, mam nadzieję, że tym razem będzie szybciej :)
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział. Zapraszam do czytania i komentowania ;)
OdpowiedzUsuńhttp://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.com/
Nowy rozdział: http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/2012/10/rozdzia-22.html
OdpowiedzUsuńNowy rozdział: Nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
UsuńZaczęłam coś nowego. Mam nadzieję, że wpadniesz i zostawisz coś po sobie. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://lets-go-to-bed.blogspot.com/
No ją tylko mogę czekać na następny rozdział, bo nie mogę doczekać się koncertu
OdpowiedzUsuńKurwa! Na początku byłam pod wrażeniem Twojego opowiadania, ale teraz... no cóż... pozostawia wiele do życzenia. Nie chodzi o to, że mi się nie podoba, ale bardzo się zmieniło na przestrzeni tych kilku rozdziałów. Z rozdziału na rozdział barwne opisy zastąpiłaś "szajsem", "pierdoleniem", i "chujstwem". Wybacz, ale to tak jakbyś chciała dorównać innym autorkom, które właśnie takim słownictwem się posługują. A stać Cię na więcej. Mam szczerą nadzieję, że następne rozdziały będą powrotem do dawnego stylu. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńNo i... AVE DUFF. Dlaczego nie pozwoliłaś mu zaspokoić jego fizycznych potrzeb? *le jestem smutna*