Jest napisany "świeżo" i nawet nie skończyłam odwalać poprawek, bo ... zżera mnie ciekawość na waszą reakcję, tak powiem. W dodatku ... ten rozdział jest taki ... inny, o ile to dobre słowo.
Nikt się nie rucha, nie drze na nikogo mordy i ... SĄ UCZUCIA! I przyznaję się bez bicia, że mimo, że podobnie jak główna bohaterka mam z nimi problem, to mam też wrażenie, że nie opisałam tego uczuciowego gówna tak ... no, nie napisałam tego najgorzej, nie?
Tak, kurwa, skromna to ja jestem, ale lubię mieć satysfakcję z tego co udało mi się napisać, a nie pierdolić, że "NIE, BIJCIE, BO ZJEBAŁAM, BLA, BLA, KURWA, BLA" i inne tego typu, bo to wkurwiające, nie?
+ W moich pierdolniętych resztkach mózgu zrodziły się dwa pomysły na opowiadanie. Na (nie)szczęście o Gunsach i ... o dziwo mam wątpliwości, czy jest sens, żeby to publikować, i czy w ogóle zacząć pisać. A dlaczego? Bo opowiadań o nich jest jak grzybów po deszczu i jeszcze więcej, więc TWORZENIE nowego jest po prostu oklepane, jakikolwiek to pomysł oryginalny by nie był. Przynajmniej mi się tak wydaje, ale ... no, nie żeby coś nie chcę obrażać ludzi, którzy właśnie zaczęli o nich pisać. ; 3
OK, kończę moje pierdolenie, bo ... się TROSZKĘ rozpisałam i ... ENJOY, FUCKERS.
~*~
Cholerny deszcz…
Pedalski parapet…
Chcę go teraz wyrwać w pizdu i zapieprzyć z liścia
temu, któremu zachciało się, żeby padało. Tak, wiem, jestem dziwna,
szczególnie, że na ogół lubię jak pada – lubię siedzieć w oknie, albo nawet pod
gołym niebem i wyobrażać sobie jak te zimne, małe krople obmywają ze mnie to
całe gówno – ale nie dzisiaj. Dzisiaj mnie wszystko irytuje, a w samym środku
tego błędnego koła siedzę ja – taka pełna wyrzutów sumienia i taka, która
brzydzi się samej siebie. Wczoraj wiedziałam, że będę żałować, ale oczywiście
musiałam zaufać tej puszczalskiej Jenny, która jeszcze we mnie siedzi. Gdzieś tam
głęboko, ale siedzi, i jak na złość budzi się z amoku jedynie w obecności Axla –
podobnie jak wczoraj, kiedy to znowu zrobiłam tyle rzeczy wbrew sobie… I co z
tego, że te rzeczy ograniczają się jedynie do seksu z nim!? Nie, „jedynie” to
złe słowo – powinnam powiedzieć „…AŻ do seksu z nim”, bo znowu czuję się jak
jakaś … nadpobudliwa dziwka, bo gdy siedzę pod ścianą w „sypialni” w hellhouse,
czuję wręcz nieodpartą chęć ogolenia Slasha na łyso, bo tak się na mnie gapi. Jestem kurwa o krok od chwycenia za
maszynkę! A najgorsze jest to, że nic nie mówi – jakby czekał aż ja
pierwsza zacznę, i to chore, bo nie mam najmniejszego zamiaru.
Jakimś cudem pamiętam, że wczoraj … czy kiedyś tam,
Gabrielle nazwała kudłacza, jak coś w stylu „Pan Przystojny”, i mam takie
wrażenie, jakby za bardzo wziął to do siebie – rozwalił się na tym łóżku tak,
że równie dobrze mogłabym mu zrobić zdjęcie i dać to do kalendarza dla gejów,
poważnie! Tak swoją drogą, to chyba nieźle bym na tym zarobiła, a kasę
wydałabym na heroinę i przećpała ją ze Stevenem, jeżdżąc tego rudego chuja na
czym tylko świat stoi. Tak, to mój
program rozrywkowy.
I zastanawiam się czego Slashowaty, kurwa mać
oczekuje wgapiając we mnie te swoje patrzały, i po głowie chodzą mi naprawdę
przeróżne pomysły do momentu aż przypomina sobie jak się gada.
- Co on ma w sobie takiego, że ciągle wracasz? – co kurwa?!
- Hm? – tak, to że byłam z lekka zdezorientowana, to
chyba mało powiedziane, no bo … jak długo można dumać nad jednym durnym
pytaniem!?
- Axl – przerwa – co on w sobie takiego ma, bo nie
czaję, kurwa…
Jakby miał pistolet, to mógłby mnie nim zastrzelić cholerę,
a w tej chwili nabojem było to pytanie, bo … ja sama nie wiem… Nigdy się nad
tym nie zastanawiałam, i nie wiem jak odpowiedzieć, więc wolę wybrać
najbardziej „bezpieczną opcję” – sarkazm.
- Jest po prostu – zaczęłam – no wiesz… - a w chuj z taką improwizacją! – Dobry w
łóżku jest…
Jezu…! Idę
się pociąć strunami od gitary…
Ale zanim się potnę muszę przyznać, że sprawiłam mu
chyba powód do radości. Albo raczej … pretekst do śmiania się ze mnie – tak po
prostu, bo spojrzał na mnie jak na jakiegoś niedorozwiniętego niedojeba i cicho
się zaśmiał, a ja gadam sama ze sobą w myślach, żeby wyczuł ten sarkazm... Chociaż
… nie, nie zależy mi na tym i wisi mi po prostu, co nie znaczy, że ta cała
sytuacja mi odpowiada. Mam na myśli to „zachowanie” kudłacza, jakkolwiek to się
nazywa, więc … olewam rozmowę, nie chcę mi się gadać, ale … on mi kurwa nie
daje!
- Poważnie? – znowu to spojrzenie… Ja pierdole… - Czy to tylko robisz mnie
w chuja, żeby nie gadać o nim?
- Przejrzałeś mnie. – stwierdzam i … i się odpierdol!
- Więc jak jest…? – ten to upierdliwy jest… Jakbym
słyszała plastiki, kiedy mi „dokuczają”, więc … powodzenia mu życzę… - Nie
wciskaj mi kitu, ok.? Wiem, że nie o to chodzi.
Chyba zaczynałam panikować. Przed czym? Nie wiem…
Może przed faktem, że prawda, jakakolwiek ona by nie była … że ona może wyjść
na światło dzienne. A wtedy pewnie uważaliby mnie za jakąś pseudo-psychowankę,
albo … przynajmniej za niespełna rozumu idiotkę, i chociaż równie dobrze
mogliby mnie uważać za dziwię – wisi mi to, ale w tej chwili jakoś odbiegam od
swoich zasad, kiedy zaczynam strzykać palcami. Zawsze tak robię, gdy się
denerwuję, a że rzadko to się zdarza, ta chwila była mi szczególnie nie na
rękę.
- Zakochałaś się…? – czuję się jak na terapii,
kiedy mnie tak wypytuję, a nawiasem mówiąc … kiedyś już na terapii byłam i nie
chcę tego ponownie przechodzić, ale nie w tym rzecz.
- Nie! – zaprzeczyłam niemal od razu, licząc na to,
że będę chodziarz odrobinę wiarygodna. – Nie ważne – chyba jednak nie byłam… -
Daj mi fajkę, Saul.
- Za tego SAULA niby nie powinienem ci jej dać, ale
– zaczął sięgając ze spodni paczkę czerwonych – masz szczęście, że mam dobre
serce.
- Oczywiście – nawet się nie uśmiechnęłam. Złapałam
rzuconą przez SAULA paczkę fajek i odpaliłam jedną odrzucając mu ją z powrotem.
Na krótką chwilę zapadła cisza, taka, że słyszałam
ten specyficzny dźwięk fajki, kiedy się zaciągam. Tak, da się to usłyszeć, a ja
zawsze tak robię – romansuję z papierosem, kocham go i czuję się jakby do mnie
przemawiał… Jak? Napala mnie, żebym paliła więcej. Taki chuj! Jestem psychiczna! I w między czasie słuchana fajki i
ignorowania wzroku tej małpy-palacza na łóżku zaświeciła mi się lampka w głowie
– będę mówić do niego Saul, to go wkurwia. A kiedy powstrzymuję uśmiech
psychopaty, który lada moment ma mi się pojawić na ryju, Pan Kudłacz chyba
postanowił, że nie da za wygraną…
- Ej – zaczął – coś za coś. Co ty na to, żebym
zadawał ci pytania, a ty tylko będziesz odpowiadać TAK, albo NIE…?
Terapeuta się
znalazł, kurwa…
- Nie. – pewnie, gdyby można było zabijać wzrokiem,
Saul padłby trupem przede mną. – Albo wiesz… - znowu zaświeciła mi się lampka,
a … on jednak ożył! – Inaczej pogadamy. Miałeś kiedyś sytuację taką, że rozmowa
o niej była … wiesz … – nie bijcie, nie wiem jak to ubrać w odpowiednie słowa. –
Jakby to był bolesny temat…?
No, coś w tym
stylu.
- No – chyba trafiłam, bo wyglądał jakby się
zastanawiał. – Coś takiego by się na pewno znalazło… A bo?
- A bo – zaczęłam, kiedy mój kochanek już po woli
umierał – temat … TEN temat do takich należy, rozumiesz?
- A co mam nie rozumieć!? – ach ten sarkazm… - Głupi nie jestem.
Oczywiście…
Mój kochanek umarł…
Wypadałoby odwalić jakiś pogrzeb w popielniczce –
tak więc robię, i opieram głowę o ścianę, żeby ponownie wsłuchiwać się w
deszcz, który … no, już aż tak mnie nie wkurwia – nie do tego stopnia, by
policzkować kogoś parapetem, bo teraz staje się przyjemny i mam niewiarygodną
ochotę wybiec na dwór, a wcześniej łyknąć parę procent i włączyć … na przykład
Aerosmith, ale tak, żeby było ich słychać na dworze i będę tańczyć i poczuję
się dobrze – w końcu. I tak sobie myślę, kiedy dociera do mnie, że mój plan
jest niczego sobie – mam na sobie jedynie majtki i koszulkę, a że doskwiera mi
lekki kac wszystko byłoby jak zimny, przyjemny prysznic – może nawet dosłownie,
i kiedy trafia do mnie, że … muszę przestać tak pierdolić i DZIAŁAĆ! Spoglądam
więc na Saula, który … chyba już zasypia, podnoszę zdrętwiałą dupę i wychodzę z
„sypialni”.
Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale staram się
zamknąć drzwi jak najciszej – pewnie dlatego, że podświadomie nie chcę obudzić
tego tam za drzwiami, a … teraz czeka mnie widok jak z obrazka – Steven, gdy
mnie zauważa … uśmiecha się do mnie, tak na moment, na krótką chwilę, by zaraz
potem wrócić do grania w karty z Duffem, który jest niesamowicie skupiony, jak
na niego, w przeciwieństwie jednak do Pana Wampajera i Axla – chyba udają, albo
przynajmniej próbują pisać piosenkę, i przyznaję – fajnie im to wychodzi chociaż
nie rozumiem słów. A Izzyemu pasuje ta
gitara… Wampajer wampajerem, ale do Axla nie mam zamiaru się odzywać –
jakby nie istniał, i tego się będę trzymać.
Mam wrażenie, że mój „spacer” do drzwi trwa
wieczność… Może i trwa – może i trwał z minutę, sekundę, kwadrans, a może nawet
i całą jebaną wieczność, ale gdy w końcu staję przed drzwiami mam mieszane
uczucia, kiedy ktoś włącza muzykę, a inny ktoś chyba idzie w moją stronę –
przez muzykę The Doors słyszę kroki, a nawet nie ułamek sekundy obok mnie staje
blond czupryna Stevena. Ten to ma
wyczucie czasu…
- Idziesz gdzieś w takim stroju…? – pierwszy raz w
życiu czuję wstyd, kiedy ktoś mierzy mnie wzrokiem, ale … to przyjemne, bo się
uśmiecha. Wstydzę się, ale czuję satysfakcję, w dodatku nastraja mnie muzyka.
- Idę tańczyć – mówię jakbym była z tego dumna, a
nie wiem czy jestem. Nic nie wiem.
Adler popatrzył na mnie zaciekawiony, kiedy
puściłam mu oczko i wyszłam przed „dom” ... i co? Gdy w jednej chwili przemokły
mi włosy, a resztka ubrań przykleiła się do ciała i czułam się wspaniale – tak jak
oczekiwałam – deszcz obmył mnie całą i w końcu poczułam, że żyję, jak delikatnie
kołysze się w rytm piosenki, jakby powietrzem była woda, a ja tonęłabym. Jak uczucie
bycia piórkiem po pijaku, z tą różnicą, że nie mam wrażenia, że zaraz się
porzygam, i że nikt się ze nie śmieje, czy nie kręci głową z miną „co ta
dziewczyna z sobą robi?!”. Mam wszystko w dupie i jest wspaniale, a dopełnia to
wszystko Steven – ciągle stoi na „tarasie” i przygląda – jakby wgapiał się w
obraz, chociaż … nie wiem, czy ja mam z tym coś wspólnego.
Obracam się jeszcze kilka razy, wycieram twarz, a
gdy czuję, że już spłynęła mi cała tapeta, lekko uśmiecham się do niego, jakby
zachęcająco, chociaż nie wiem czy to wszystko ma sens, bo gdy mówię cicho coś w
stylu „chodź do mnie” wydaje mi się jakby na to czekał, bo ściąga koszulkę,
buty, i gdy w samych spodniach ze skóry biegnie do mnie czuję, że zaczynają
targać mną emocje.
I wszystko dzieje się tak szybko, bo gdy dostaję
tak przyjemnego napadu śmiechu, zarażam nim Stevena i mamy przed hellhouse taki
prywatny, dwuosobowy konkurs tańca, i mam wrażenie, że ta chwila nie ma zamiaru
się skończyć – bardzo bym tego chciała, bo czuję się taka wolna, ale i … czuję
bezpieczeństwo. I całą resztę tego syfu, a najciekawsze jest, że czuję to
właśnie przy nim – jak przy nikim dotąd, ale nie żeby coś – nic poza tym.
A deszcz pada coraz mocniej, jakby spuścili z nieba
wiadro wody, i chce mi się śmiać jeszcze bardziej, kiedy Steven wygląda jak
zmokły pudel – dosłownie – włosy opadły mu na oczy, a że przez jakiś czas ich
nie odgarnia i ten „taniec” niedojebów nabiera głębi … to ja odgarniam mu te
włosy. Staję niebezpiecznie blisko, a gdy czuję jakby mnie obejmował, czy coś,
i jego oczy znowu ujrzały światło dzienne … znowu czuję wstyd. O Jezu… Nienawidzę siebie teraz –
spuszczam głowę w nerwowym chichocie i słyszę to jego „AWW”, kiedy mnie
przytula. Odwzajemniam to, nawet ze szczerą przyjemnością i zamykam oczy, nie
wiem dlaczego.
Dobrze mi tak…
Dobrze, ale do czasu – jak zawsze, bo … bo jebane
emocje, uczucia, które na co dzień wolą cicho odpoczywać ujawniają się właśnie
w tym momencie. Nienawidzę was! W
jednej chwili nie mogę złapać oddechu, jakbym miała astmę i … duszę się, kurwa,
duszę się po prostu, ale próbuję się opanować… Nie wychodzi! Panikuję… Zaczynam
panikować, a Steven to widzi – nie pomaga mi. Nie wiem czy ktokolwiek by mi pomógł,
ale gdy stoję tak, czuję jak jeszcze bardziej mnie przytula i szepcze coś,
czego nie rozumiem, a mi się trzęsą ręce i … to wszystko ustaje, kiedy czuję
się jakbym dostała zawału, co prawda z innymi objawami, ale zawsze – uspokajam się,
kiedy łzy leją mi się z oczu, i znowu tego wszystkiego nienawidzę, bo … nie mam
powodu do płaczu. A nawet jeśli taki istnieje, jak nie powinnam tego okazywać –
nie teraz.
Mówiłam już, że ręce mi się trzęsą? Tak, to już
przechodzi ludzkie pojęcie, bo próbuję je opanować w dziwny sposób. Steven
głaszcze mnie po plecach, powtarza ciągle jedno zdanie, głaszcze mnie po
głowie, stara się, ale nic mu z tego – mam atak paniki.
- Cii – teraz zaczynam rozumieć. – Już dobrze, mała
– nie mogę złapać powietrza, ale go słyszę i mimo, że pochłaniam każde słowo,
każda literę jak gąbka to nic po prostu nie daje. – Jestem tu, spokojnie…
Będzie dobrze.
On ma głos
jak balsam…
Ręce mi się
trzęsą…
Chyba mnie
uspokoił…
Nie, zaraz
zemdleję, kurwa!
o matko, o matko, nie wiem dlaczego, ale mam łzy kurwa w oczach *.* Ta scena z Adlerem jest przecudna, po prostu nie mm słów na to. Aż normalnie sama chciałabym tak mieć.
OdpowiedzUsuńnie potrafię nic więcej napisać, nie w takim stanie *.*
Haha. Musze Cię poprawić, bo Matt faktycznie cos zauwarza (po prawie dwuch latach), ale niemapojecia o tej fobii Alisson. W zasadzie to tylko Slash wie XD
OdpowiedzUsuńA w nastepnym rozdziale (ktory jest dziwny) bedzie ta niegrzeczna i nieodpowiedzialna strona Liv.
A dziwny dlatego, że bedzie yo cos w stylu rozmowy miedzy nią a mulatem, bo na zmiane opowiadają różne momenty i yo wyglada trochę jakby pisali lisy albo maile... no dziwne yo jest w każdym razie.
A teraz do twojego rozdziału... jest zajebisty, ale kurwa niestety musisz wytrzymac to, ze miałam bardzo podobny pomysł i NIESTETY nadal zamierzam go wykorzystać, ale to dużo później xd
Pięknie, chyba najlepszy jak dotąd rozdział, więcej nic nie powiem, bo mam jebaną migrene i skupić się nie mogę.
Serio miałaś podobny pomysł? W sensie ... BARDZO, BARDZO PODOBNY?
UsuńO kurwa, jaki ten świat mały. ; 3
Po przeczytaniu tego i poprzedniego rozdziału stwierdzam, że mnie pojebało do kwadratu. Zaczynam mieć schizy. Nawet zamiast czytać "kutas" czytałam "kaktus" przy okazji śmiejąc się jak pojebana. Ale to było do poprzedniego rozdziału tak krótko bo mi się nie chce pisać tam komentarza. Leń ze mnie i tyle.
OdpowiedzUsuńA teraz przechodząc do tego rozdziału. Rozpierdolił mnie tak jak wszystkie inne. Tak sobie czytam i czytam, i w końcu ona wyszła przed ten dom i tam tańczyła. Jak ja bym chała tak zrobić, bo mnie ten jebany śnieg u mnie w mieście za oknem wkurwia i to jest mało powiedziane... A i właśnie Adler jest zajebisty! :D
Ja chyba nigdy nie skończę gadać... To by było na tyle. :D
A i uczucia dla mnie są wszędzie. Oraz był inny, bo... Bo... Sama nie potrafię tego wytłumaczyć. :D
Haha, kurwa, wiesz, co to tego KAKTUSA, to mogłabym sobie dać głowę ujebać, że powinno być na odwrót - że KAKTUS powinno się czytać KUTAS. ; p Powinno...? Co ja pierdolę!? W sensie ... a chuj, wiesz o co mi chodzi. ; 3
UsuńAa, i że niby po moim opowiadaniu jebie ci się w głowie? JESTEM Z SIEBIE DUMNA! Haha, xd
Nie, że po całym, ale po poprzednim rozdziale :D. A i przy okazji u mnie to norma, że mi się mózg jebie. Taka tam reakcja na wszystko... :D
UsuńA i z tym "kaktusem" to ja mam w obydwie strony. :D
Kiedy Ty dodasz rozdział? Hahaha, sama nie jestem lepsza. Już dodaje od nowego roku, ale nie mogę go nawet skończyć xD.
A nie wiem kiedy dodam...
UsuńMam jakich cholerny zastój w wenie i ... dupa. Niby rozdział jest zaczęty, ale tak popierdolony, że ... nie mam jednej części, z którą właśnie mam problemy, by napisać .___.
O matko matko!!! Jakie to było cudowne. No i było dużo mojego Slasha... a co on się tak wypytywał ? Adler jak zwykle kochany i uroczy. Ta scena w deszczu była taka, taka... słodka i wzruszająca. Rozdział cudowny, pełen uczuć i rozterek.
OdpowiedzUsuńStarałam się by było w końcu CHOĆ TROCHĘ Twojego Slashowatego, bo już dostawałam opierdole, że prawie go tu nie ma, i słusznie, ale nie w tym rzecz, prawda?
UsuńI w ogóle... Pytacie się dlaczego on się tak wypytywał... Szczerze? Nie wiem. ; 3 Mówiłam sobie, że wymyślę tego głębszy sens i to nie będzie tylko jego kaprys, ale jakoś ... nic mi do głowy nie wpadło, taki chuj. ; D
Rozdział zajebisty jak zawsze. Wiesz, tutaj my jako czytelnicy poznaliśmy tą twoją bardziej uczuciową, romantyczną stronę. I to mi się podoba. W poprzednich rozdziałach się uśmiałam, a tutaj przeżywałam te wszystkie problemy razem z Jenny. Szczerze? To się momentami kurwa wzruszyłam. Szkoda mi jej, bo tak naprawdę widać, że się cholernie pogubiła i nie wie co robić ze swoim życiem. Bo przecież cały czas tak egzystować się chyba nie da. W takiej niepewności na czym się stoi. Steve to taki jej brat, taki słodziak. Duży dzieciak. Dopełniają się. Ale no, ciekawi mnie to czemu Slash tak się chciał dużo dowiedzieć...
OdpowiedzUsuńMoją UCZUCIOWĄ i ROMANTYCZNĄ stronę poznaliście!? Hahahahahahahhahaha, jebnę i nie wstanę, a wiesz dlaczego? Ja takich stron nie posiadam, wolę rozbawiać czytelników, żeby lali w gacie ze śmiechu, ale ... no cóż, może i odmiana się przyda. MOŻE.
UsuńA, i serio!? Serio się wzruszałaś? O kurwa, tego się nie spodziewałam. O.O
Oj każdy ma. Tylko schowaną.
UsuńSerio.
Nowy u mnie. ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com
Hej poinformowałam cię o rozdziale? jak nie to nowy na whole-wotta-love
OdpowiedzUsuńFaktycznie jeden z lepszych rodziałów :)
OdpowiedzUsuńEejj.. Czemu tu nie ma mojego komentarza.?? :( Nie wiem, czy nie wysłałam, czy usunęłaś, czy co.? Bo pisałam go na 100%... Ehh... Wieczorem go spróbuje odtworzyć. Chyba że go przeczytalas, to mi o tym napisz... ;)
OdpowiedzUsuńDobra, mam nadzieję, że ten komentarz do Ciebie dotrze.;) Tam się najpierw rozpisalam, że musiałam wszystko ponadrabiac, bla bla bla i dlatego czytam tak późno. Jeszcze czytałam to po 3 w nocy... Czy tam wieczorem wg feriowego, wakacyjnego itp myślenia ( Bo ja mam feria, hell yeah..;D) i niezbyt odczuwalam jakiekolwiek emocje. Jednakże coś dziwnego w brzuchu poczułam, więc można to uznać za emocje. Dobra, no ten fragment był w sumie dużo dłuższy, ale go pominę.;) Nie ma seksu, nie ma seksu... CZEMU.?! Okeey, rozumiem, że taki rozdział był potrzebny... Ale że bez seksu.?..xD Tak jak przeczytałam wstęp, to pomyślałam, że ten rozdział będzie dużo inny... No i był inny, ale podobał mi się dużo bardziej niż myślałam.;) Czemu Slashuninincio się tak gapil na Jane.? Był tego głębszy sens.? Miał taką 'życiową misję'.? Nie miał na czym zawiesić wzroku i padło na nią.? Czy to był taki wstęp do rozmowy.? Czy może rozmowa wynikła z tego, że się na nią gapil i mu głupio było tak bez powodu.? xD Jak Jane powiedziała, że idzie tańczyć, to pomyślałam: 'Co.? Tańczyć.? WTF.?'. Ale zaraz: 'Eriiin, ty idiotko. Przecież ona idzie tańczyć z Panem Brownstone'em'... A tu co.? Ona serio poszła tańczyć.! Taki szok przeżyłam, że wohoho. :) Ale ta scena w deszczu z Adlerem i Jane... To piękna była, wiesz.? Ogólnie wszystko naprawdę zajebiscie opisane. Jeden z lepszych Twoich rozdziałów.;)
OdpowiedzUsuńDzyzyyys... Żeby ten komentarz został opublikowany... Proszę, proszę, proszę... *_* Pozdrawiam.;*
Wiesz, tak sobie czytam, i czytam twój komentarz i uświadamiam sobie dwie rzeczy.
UsuńPierwsza to, fakt, że ... Twojego WYTWORU nie da się czytać i jednocześnie słuchać KISS. Dlaczego? W mózgu mi się nieźle napierdoliło, i nie powiem, może i jeszcze gorzej niż normalnie. :D
A drugi fakt, to ... KURWA, KOMENTARZ SIĘ DODAŁ. *.*
A tak poza tym, to wypadałoby odpowiedzieć na twe pytania, nie?
- TAK BEZ SEKSU! W takim wypadku cię do poprzedniego rozdziału odsyłam. :>
- Slash mam w tym "życiową misję", chociaż ja sama jeszcze nie wiem jaką, czeba wymyślić coś. ; 3
...
...
No, to tyle. :) i ten ... nie dziwię się, że takie zdziwienie, chociaż ona jeszcze nie raz z brownstownem będzie tańczyć. W tym rozdziale natchnęło mnie, żeby to dosłownie przedstawić, więc powstała taka oto scena rodem z tandetnego romansidła. : 3
Przepraszam, że powiadamiam tu, ale nie mam na tym komputerze gg, a nie jestem w stanie zainstalować ;_; http://zakazane-fontanny.blogspot.com/ nowy.
OdpowiedzUsuńSkomentuje wszystko w poniedziałek, bo tu jest tak wolny internet, że mnie nerwica bierze i cały czas się wyłącza ._.
Dobra, z góry powiem, że przepraszam za ten komentarz, bo coś czuję, że będzie niestety krótszy niż zazwyczaj, ale taki urok pobytu u babci, ha...
OdpowiedzUsuń,,Jezu…! Idę się pociąć strunami od gitary…''. Najlepszy fragment. EVER xD
Dalej, jestem zauroczona pomysłem z grą, gdzie odpowiada się TAK lub NIE. Zagramy (...) tylko TAK lub NIE? Nie. Powiedz mi, czemu mnie to bawi xD?
No i jedno, tylko jedno słowo...KOŃCÓWKA *__________________*
Boże, cudowny rozdział, kocham cię xD
Czemuż to cię bawi...?
UsuńHm, może dlatego, że to takie "NIE" w Stradlinowym stylu...? Nie wiem, ale po czasie uznaję, że ... mnie też to bawi, i to chyba jeden .. może nawet jedyny fragment w tym cholernie ponurym rozdziale, nie?
Zapraszam na 4 rozdział "Slash story" ;D
OdpowiedzUsuńhttp://breath-of-memories.blogspot.com/2013/01/slash-story-cztery.html
Hahaha, no nie słodz mi, bo jeszcze popadnę w jakieś samouwielbienie xd
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuje za tak miłe słowa ;*