Ale mniejsza z tym, bo po tym czymś może, a może nie zrobię małą przerwę i nowy rozdział będzie za dwa tygodnie.
+ Tym razem soundtrackiem - podobno każdy jest dopasowany - jest polska sztuka zatytułowana Myslovitz.
Enjoy, fuckers. :-*
~*~
Mam wrażenie jakby wszystko mnie
przytłaczało, jakby wszystko co istnieje na tym jebanym świecie zebrało się w
tej chwili w jedną kupę i zwaliło się na mnie. Mięliście kiedyś takie uczucie?
To kompletnie mnie odmóżdżyło: nie pamiętam co robiłam wczoraj, nie pamiętam,
gdzie byłam, nie pamiętam, gdzie jestem, nawet nie poznaję tego miejsca, a co
za tym idzie, trafia do mnie ważna myśl. Kiedyś marzyłam o resecie pamięci,
dokładnie takim, jaki dopadł mnie w tej chwili, więc jaki z tego wniosek? Z
marzeniami lepiej uważać. To uczucie, które przepełniało mnie z chęci
niepamiętania niczego, spada na mnie teraz – dokładnie w tej chwili, kiedy uświadamiam
sobie, jak bardzo mój mózg stracił termin przydatności. Najwyraźniej, gdy Bóg
tworzył ludzi – a konkretnie mnie – musiał coś spieprzyć i dać mi trochę mniej
szczęścia niż innym ludziom. Teoretycznie nie powinnam się tak nad sobą
rozczulać, a powinnam raczej coś ze sobą zrobić. Nie mogę tak leżeć wiecznie,
prawda?
Pierwsze co miałam okazję
zauważyć, to to, że mam na sobie jedynie bluzkę i majtki – spodnie mnie
opuściły i leżą na fotelu pod ścianą dotrzymując towarzystwa butom. Nagle też
wyostrza mi się zmysł słuchu i słyszę jak gdzieś za ścianą jest prawdopodobnie
inny pokój, któremu zachciało się zaspokajać swoje potrzeby seksualne. Jak
widać, a raczej słychać, tu – gdziekolwiek się znajduję – jest niesamowita
akustyka, nawet za zamkniętymi drzwiami, a mówiąc po mojemu – ktoś tu się
pieprzy, a ja spałam, dzięki. Jedyne, co teraz przychodzi mi na myśl, to
dowiedzieć się tego i owego, więc bawię się w samozwańczego ninję-zboczeńca i
skradam się do drzwi, tylko … dlaczego tak nagle poczułam adrenalinę? Może dlatego,
że za drzwiami może być dosłownie każdy, więc … idę. I idę, i idę, już łapię za
klamkę i … i nic, to wszystko trwa dalej – jęki, moja adrenalina i jeszcze raz
jęki, a jedyne moje szczęście jest w tym, że drzwi nie zaskrzypiały. Mam jednak
pecha w czymś innym – mieszkanie jest niby małe, ale się w nim gubię, bo gdy
zaczynam się rozglądać i widzę kuchnię po prawej stronie, po lewej mały salon …
a te gwiazdy porno są coraz głośniejsze, więc idę dalej, ale już chyba nie
zależy mi na tym, by być cicho. Krótko mówiąc mam to w dupie i skręcam w lewo
do tego pseudo saloniku, a moje serce przeżywa zawał.
Istnieje pozytywny i negatywny
zawał? Prawdopodobnie nie, a ja pewnie tylko się zdziwiłam, bo…
- Gabrielle…?
To… To nawet jest zabawne,
wiecie? W jednym momencie mam wrażenie, że zaraz skończą, a w następnej
faktycznie kończą, a plus jest tu, że to wszystko dzieje się zupełnie odwrotnie
do ich oczekiwać, bo nie ona jedna patrzy na mnie, jakbym była duchem.
- Duff…? – i bum! Zapraszam państwo do ołtarza! – Niech was wszystkich chuj!
~*~
Takiego deja vu nie przeżywałam
jeszcze nigdy – ja i Gabrielle z Żyrafą siedzimy przy stole w towarzystwie
grobowej ciszy, którą raz na jakiś czas przerywa Duff siorbiący herbatę.
Najciekawsze jest to, że nikt – z przyczyn niewiadomych – nie ma odwagi się
odezwać i to jest właśnie takie komiczne. Z resztą nie tylko to: od początku
tej sytuacji zastanawiam się co Pan Wyżej Wspomniany próbuję osiągnąć siedząc w
taki pedalski sposób z założonymi nogami na siebie. Zastanawiam się, i nagle
trafia do mnie, że w ten sposób próbuje zakryć ten przerażający wzwód i … cóż,
nic a nic mu to nie wychodzi. Ale nie żeby coś – ja się nie gapię, przeciwnie,
bo z każdą kolejną sekundą zaciskam zęby na wargach, żeby tylko się nie roześmiać
i mam wrażenie, jakbym zaraz miała mieć koktajl z krwi w ustach, więc nie
pozostaje mi nic innego jak coś powiedzieć. Po prostu nie wytrzymam dłużej
takiej ciszy, prędzej się powieszę.
- Powie mi ktoś – zaczynam i
nagle kubek z herbatą wydaje się być interesujący – Jak ja się tu znalazłam?
- Ja pierdolę – Duff się wystraszył,
jak widać, bo wzdrygnął się lekko, odstawił herbatę i jeszcze bardziej zacisnął
nogi, chociaż wątpię, by to było możliwe. – Cieszę się, że nie zaczęłaś pytać o
… no wiesz.
- Pieprzyliście się, wielkie mi
halo. – mówię, a Duff to idiota, serio. – Z resztą… Masz ktoś zamiar
odpowiedzieć mi na pytanie…?
- Dobra, słuchaj – nagle odzywa
się Gabrielle, i teraz to ja się wystraszyłam. – Naprawdę chcesz, żeby ci to
wszystko streszczać?
- Chcę.
Nie wiem dlaczego, ale Panna
Metallica wygląda, jakby miała mi opisywać jak kogoś mordowałam. Czyli … jak
widać jest nie specjalnie dobrze, ale wiem, że na sto procent to nie będzie
najgorsza rzecz w moim życiu, wiecie, bywało gorzej i tak, zakładam to z góry.
- To może ja – Pan Idiota raptem
zrobił się nieśmiały, ale to nie ważne. Przytaknęłam mu i szykuję się na szok. –
Wiesz, ja tam nie wiem, jak się u nas znalazłaś, ale wiem ja trafiłaś tutaj – piątka z plusem i z fallusem za
spostrzegawczość. – To tak … wróciliśmy z koncertu, nie? I w ogóle to była
jakaś masakra, wiesz, drzwi wyłamane, to wiadomo, że Axl się wkurwił – mój komentarz? „O kurwa mać”? – Ale najlepsze,
to było jak Izzy znalazł się w sypialni pół nagą. W dodatku miałaś na sobie
jego koszule. TYLKO jego koszule i spodnie.
- Wkręcasz mnie – bo on mnie wkręca. Musi mnie wkręcać, nie…?
- Przysięgnę ci na wszystko co
chcesz, że tak było – przerwa – Ale z jakiej racji mi nie wierzysz?
- Nie wiem, to niedorzeczne… Ale
chuj z tym, mów dalej.
- Dobra – łyk herbaty – No …
kurwa, nie wiem, jak mam to powiedzieć. Chodzi mi i o to, że coś tam …
darliście się na siebie, wiesz, ty z Izzy’m i w ogóle była awantura o jakąś
głupotę… – kolejna przerwa – A później znikąd zjawiła się Gabrielle i
przyszliśmy tutaj, ale do mało ważne, nie?
- Moment. Awantura? – znowu się
wystraszyłam, więc jak widać robi się coraz gorzej. – O co?
- On coś tam gadał, że się do
jego domu włamujesz, bla, bla, bla, że psychiczna jesteś – teraz to mnie dobiłeś… - Ale nie przejmuj się! Pijany był, to i
gadał od rzeczy…
- To ty nie wiesz, Duffy, że
pijani ludzie mówią prawdę…? – a co mi tam, przyznam, że się załamałam… Ale nie
mam zamiaru tego okazywać.
- Nie myśl tak, Jenny –
Gabrielle kładzie dłoń na moim przedramieniu. Niby jej się od razu wyrywam, ale
wiem, że zauważyła moje ślady po strzykawkach. Kogo ja na tym jebanym świecie jeszcze nie zawiodłam…? – Ty, nie
mów, że się będziesz przejmować…
- No jasne, od razu się zabić
pójdę – tego też nie przemyślałam… A oni chyba nie łapią mojego czarnego
humoru, cholera.
- A tak serio – mówi Duff – to co
masz zamiar zrobić…?
- Z nim? A pies go jebał – przydałoby się parę procent, nie zniosę tego
przy herbatce. – Życie toczy się dalej, i w ogóle, show must go on, czy …
coś tam, wiesz.
Jestem zajebistą aktorką!
- A dlaczego ty taki ciekawy
jesteś? – mówię znowu, bo jakoś to jego zachowanie nie daje mi spokoju.
- Nie, bo w jednej chwili
stwierdziłaś, że go nienawidzisz – no, to
pół biedy. – A w następnej, że go kochasz.
Nosz kurwa mać…
- Pijana byłam, to i gadałam od
rzeczy – gdy próbuję naśladować Duffa tylko potwierdza się mój nowo odkryty talent,
bo jestem zajebistą aktorką.
- Niech ci będzie – w jednej
chwili odrywa się od stołu, a w następnej widzę, że jego „emocje” opadły.
Dzięki Bogu. – Ja się już będę zwijał, nie? – przerwa – Pójdę po … no wiesz,
moje ciuchy.
Mówił to wszystko do Gabrielle z
lekką nutką wstydu w głosie. On jest taki zawsze? Pewnie nie, widać, że jest
dzisiaj jakiś nieswój, ale to mnie cieszy – nie jestem jedynym psycholem na sali.
Ale mniejsza z tym, bo jak mówi tak robi – idzie po swoje ciuchy, a ja sącząc
resztę czarnej jak smoła herbaty, kątem oka widzę jak Gabrielle na niego
patrzy. To ciekawe, jej oczy mówią tyle, co sam fakt, że patrzy w niego jak w
obrazek: jak w podlany alkoholem i obdarzony anoreksją obrazek. I pewnie zaraz
ktoś będzie próbował mi wmówić, że w powietrzu czuć nową miłość…? Ni chuja,
obronię ją przed tym i nie pozwolę się zakochać, a już szczególnie w nim. I
nie, nie mam nic do Duffa, ale … nie, po prostu nie.
A wracając co Gabrielle:
- Przejmujesz się.
- Co? Czym? – teraz naprawdę nie
wiem o co jej chodzi, bo wyrwała mnie z zamyślenia.
- Kim, jak już – mówi. –
Przejmujesz się tym, co mówił ten Izzy.
- Już ci mówiłam: pies go jebał…
- Mnie nie oszukasz – łyk herbaty
– Ty naprawdę go kochasz.
Wydało się.
~*~
Nie czekałam jakoś długo, bo
Duff zmył się niemalże od razu, ale nie w tym rzecz, bo jakoś nie specjalnie zależało
mi, by sobie poszedł – nie przeszkadzał mi, krótko mówiąc. W tym momencie
jednak nie w tym rzecz – Gabrielle powiedziała, że mogę jakiś czas u niej pomieszkać,
więc jedynym dobrym pomysłem okazał się być zimny prysznic i kolejna porcja
gorącej herbaty. Teraz – jak widać – albo raczej po tym wszystkim, czego się
dowiedziałam mam ochotę na trzy rzeczy, które w pewnym sensie nie wykluczają
siebie nawzajem: chcę zaćpać, zabarykadować się pod łóżkiem i nigdy z niego nie
wychodzić, albo zaćpać i zabarykadować się pod łóżkiem. Chociaż szczerze
mówiąc, to po moim ostatnim odlocie nie powinnam brać, a dlaczego? To widać na
pierwszy rzut oka, a przynajmniej tak mi się wydaje – pewnie za którymś razem
prowadzona przez Brownstone’a zajdę do pierdla za zamordowanie kogoś, więc
wniosek z tego taki, że powinnam odstawić to cholerstwo. Po raz pierwszy
słusznie myślę, co? A trafia mnie ta myśl, gdy na fotelu jakby znikąd pojawiła
się moja torba i zaczynam ją przeszukiwać jakby od tego zależało moje życie. Z
resztą co tu się dziwić – ta torba to mój jedyny dobytek, a rzeczy w niej, to
moi jedyni przyjaciele: ubieram kilka z nich, czyli spodenki, bluzkę i po raz
pierwszy od dawna czystą bieliznę. To pewnie wydaje się dziwne, nie? Cóż, standard,
kiedy nie ma się własnego domu.
Gdzieś na dnie torby – pewnie przez
przypadek – znalazł się mój pamiętnik, na którego widok moje kąciki ust zmartwychwstały
i wygięły się w lekki uśmiech, aż sama się sobie dziwię. Dziwię się też jaki to
notes trzymam właśnie w rękach, bo na okładce jest napisane wyraźnie „1983-1984”,
czyli cała pierwsza klasa gimnazjum. Zaczynam zastanawiać się, czy ktoś z góry
chce wywołać u mnie jeszcze większe wyrzuty sumienia niż mam, chociaż nie wiem,
czy to jest jeszcze możliwe, wiecie, ten rok, był tym, dzięki któremu teraz
piję, pale, ćpam … no, wtedy to wszystko się zaczęło, ale nie chcę tego
wspominać.
Kurwa mać.
To silniejsze ode mnie.
Otwieram na jednej stronie,
gdzieś w środku i…
„
Czwartek, 31. IX 1983r.
To wszystko zaczyna mi się podobać. W
pewnym sensie, bo niby zawsze żyłam sobie spokojnie poza domem, ale ostatnio
wszystko zaczyna nabierać barw. Paul z Angeliną zawsze mają przy sobie coś,
przez co jestem szczęśliwa na chwilę. Tylko na chwilę. A nazywają to „jonity”,
czasem „skręty” albo po prostu „maryśka”. Kocham maryśkę, bo oni mówią, że nie
mogę się od tego uzależnić. Z resztą nie szkodzi – lepsze uzależnienie, niż
znoszenie matki ciągle wojującej z ojcem, albo na odwrót.
Paul zaczyna mi się podobać.
Powiedziałam mu to i przyznam się, że nigdy więcej. Nigdy więcej nic mu nie
powiem, i nie tylko jemu, bo piszę teraz o wszystkich facetach. Kurwa mać. To
było tak, że paliliśmy i to się stało. Na drugi dzień zapytałam czy pamięta, a
on mnie wyśmiał.
Nigdy więcej Jenny, nigdy więcej…”
Zbieg okoliczności? Nie sądzę.
Wiesz, trochę mi się smutno zrobiła. Ta kartka z pamiętnika... To trochę przykre, jak bardzo rodzice potrafią zjebać życie. A podobno powinni być kochający, czuli, opiekuńczy... Bla, bla, bla... Pierdolenie kotka przy pomocy młotka. Ale Jenny chyba powinna się trochę ogarnąć, tak myślę, bo serio, jeszcze kogoś zabije i po Izzy'm zostanie jej co najwyżej wykradziona w stanie zupełnego odurzenia koszula... Czy coś. Dobra, pierdolę bez sensu...
OdpowiedzUsuńJenny się zakochała. Tak na amen, na zabój, tak naprawdę. Czyli że co? Że każdego to spotka prędzej czy później? Na to wychodzi.
Sposób w jaki piszesz jest najzajebistszym [ciekawe, co na taką odmianę powiedziałaby moja polonistka ;________;] sposobem, na jaki się w życiu natknęłam. Ale to już chyba wiesz?
Pozdrawiam i Let's Rock!
Wiem, że tak sądzisz, co nie znaczy, że i ja tak uważam - nie jestem jebanym narcyzem, ale dziękuję. :)
UsuńI zagadka koszuli wyjaśniona :( Jestem zasmutkowana, jak mawiał Śmierć.
OdpowiedzUsuńMimo to pośmiałam się z sceny w kuchni z wyszczególnieniem na niezwykle charyzmatyczną postać Duffa^^ Już widzę jak Jenny stoi nad nimi niczym chodząca groźba piekielnych katuszy a oni ubierają się i ze spuszczonymi głowami schodzą do kuchni xD
Powinna dostać Oskara za talenty aktorskie. Ona sama prawie wmówiła sobie, że go nie kocha. Tylko panna Gabrielle musiała wszystko zepsuć i się domyślić -.-
Wiesz, Duffy na ogół to rozgarnięty i charyzmatyczny człowiek, więc co tu się dziwić, ale fakt, bo kto jak kto, ale Jenny jest zdolna do takiego "wcielania się", że tak powiem w "postać z piekieł", nie? A co będzie dalej się działo między Jenny i Izzy'm? Na to też mam piekielny plan. :)
UsuńJuż się zaczynam bać jakie szatańskie pomysły na pogmatwanie życia Jenny zrodziły się w Twojej głowie^^
UsuńJest się czego bać, uwierz. Chociaż w pewnym sensie i ja się troszkę boję, żeby tego nie spierdolić. Wiesz, dzisiaj napisałam rozdział w taki durny sposób, że nie ma tam ani jednej wypowiedzi, a co dopiero dialogu i to zdecydowanie wyprało mi mózg. Ale to widać, nie? Siedzę po północy na blogu i gadam jak pijana, god damn it. ;_;
UsuńI tu pojawia się pytanie, która z nas jest bardziej nienormalna :) Ty pisząca blog o północy czy ja czytająca to co napiszesz po pierwszej w nocy... Kto powiedział, że musi być dialog? Zasady są po to żeby je łamać Złociutka^^
UsuńNo i ocknęła się z oczywistą dezorientacją i jeszcze jękami z zza ściany :D
OdpowiedzUsuńDuffy jest uroczy i słodki, a tutaj biedak jeszcze został przyłapany w dosyć jednoznacznej sytuacji :D ale starał się wybrnąć i chwała mu za to.
No to się Jenny dowiedziała, co wyprawiała...no proszę i wymsknęło jej się, że go kocha :D tylko, że Izzy i tak nie będzie tego pamiętał, więc co za różnica. Jedynie Gabrielle skapnęła się o co w tym wszystkim biega, mądra dziewczyna :D
O dziwo, ogarnęłam ten rozdział i bardzo mi się podobał :D może akurat dzisiaj mam lepszy dzień na czytanie takich opowiadań, jak twoje ;)
Jakże się cieszę, że ogarnęłaś. :)
UsuńAle musisz ogarnąć jeszcze coś, ok? Bo... dude, jest dokładnie za 3 minuty północ, a ja odpowiadam na komentarze na blogu, no, jak ja żyję ;_;
Gabrielleeeeee, kurwa ;)
OdpowiedzUsuńBogini seksu czy ki chuj xD
zaskoczyły mnie te wydarzenia za ścianą, nie ukrywam ;)
Jenny musi przyznać się sama przed sobą, czego tak naprawde chce nie od innych, ale od siebie, bo ona sama błądzi w swoich potrzebach i tym bardziej w tym, czego chce od innych. Inni nie mają wymagań. To Jenny musi wymagać od siebie, a nie tylko zwala winę na innych. Niech się zastanowi co musi zrobić ze sobą, a nie z innymi, bo daleko tak nie zajedzie. Tyle, dziękuję za, kurwa, uwagę.
Robisz postępy, Gabrielle. Piszesz komentarze, które da się czytać, brawo. :)
UsuńOskar dla Jenny jako najlepszej aktorki!
OdpowiedzUsuń...no hej. Ja pierdzielę, znów się czuję tak dziwnie obco i strasznie chciałabym Cię przeprosić za to, że tak bardzo długo nic, ale to nic nie skomentowałam...ale jestem. Także już będę na bieżąco, co bardzo mnie cieszy.
OdpowiedzUsuńHm, stęskniłam się za tym opowiadaniem. Brakowało mi czegoś, co jest pisane właśnie tak. To jest tak cholernie naturalne, że nie wiem. I mówię to szczerze, żeby nie było. Jenny jest jedną wielka niewiadomą. Czytam i czytam, kiedy w końcu wydaje mi się, że już ją rozumiem to pojawia się następny rozdział i...
,,- Duff…? – i bum! Zapraszam państwo do ołtarza! – Niech was wszystkich chuj!''
Właśnie tak! Bum! Niech was wszystkich chuj! Jenny jest taką postacią, której nie zrozumiemy i nie poznamy, nie rozgryziemy w pełni NIGDY. I właśnie to jest w niej zajebiste. A wiesz co sprawiło, że już zupełnie mam wrażenie, że jej nie znam? Fakt, że jest ktoś, kto widzi w Jenny coś więcej - Gabrielle. Jedyna osoba chyba, która ją rozgryzła w pewnym stopniu i zobaczyła, że ona jednak kogoś kocha. Stradlin. I jeszcze jedna rzecz - pamiętnik! To było właśnie to, czego tu brakowało, naprawdę! Błagam Cię, zrób jakiś rozdział, z którego będą się wręcz wylewały dawne wpisy Jenny! Ależ to by było wypierdolone w kosmos, Morrison by się wzruszył :D
Dobra, kończę wywód i powiem, że czekam na kolejny, bo się wkręciłam strasznie.
Pozdrawiam ;*